Fałszywe oryginały?

Fałszywe oryginały?

Unia Europejska chce walczyć z podróbkami, a jej obywatele wręcz przeciwnie Dla znacznej części Polaków źródło przyjemności i konsumenckiego zadowolenia nie ma znaczenia ani barier. Nieważne jak, byleby było dobrze. Podobnie dla Europejczyków, Azjatów, Arabów, Amerykanów i reszty cywilizowanego świata. Świadome zakupy towarów z logo producenta, z którymi sam producent nie miał nic wspólnego, stają się normą. Z tym, że podrabiane towary to nie tylko grzech klientów, lecz także efekt kampanii marketingowych wielkich koncernów, które pompowały wielkie pieniądze w tworzenie marek i logo produktów, bardzo często z myślą o promocji wyłącznie znaku towarowego. Na dalszy plan spychano jakość i świadomość konsumencką. Premiowano styl życia i bycia w związku z określonym symbolem graficznym. Sportowcy w firmowych dresach robili rundy honorowe dokoła stadionu. Powierzchnia stroju Adama Małysza była nie mniej ważna niż odległości, na jakie oddawał skoki. Artyści przed wydaniem płyty konsultowali wartość swoich dzieł z kreatorami mody, żeby wielbiciele mogli poczuć się jak gwiazdy, chodząc w ich ubraniach. W ten sposób zaspokajano potrzebę określania własnej tożsamości i społecznej identyfikacji, a temu nie wszyscy mogą sprostać finansowo. Pojawiło się zjawisko brandowego (brand, czyli marka) szowinizmu wewnątrz mniej lub bardziej ukształtowanych grup społecznych: biznesmenów, kibiców, bywalców klubów tanecznych, wszelkiej maści gwiazd, a nawet autorytetów. Żeby być (w towarzystwie), trzeba mieć (to, co ma towarzystwo). Złoty zegarek od Cartiera albo włoskie buty, ręcznie szyte u szewca z Mediolanu w liczbie 100 sztuk rocznie, określały pozycję społeczną ich właściciela. Tak samo działały – tyle że w innym wymiarze – bluza, aparat telefoniczny, skórzany portfel, T-shirt i wiele innych rzeczy. O ile celem snobizmu jest bezkrytyczne samouwielbienie, o tyle logo pozwalało wieść spokojne życie w otoczeniu znajomych, kolegów z pracy, przyjaciół. Lansowanie to sztuka przetrwania, a nie, jak wielu sądzi, kreowania. Kradzione tuczy Szacowanie strat producentów oryginałów okazało się kilkakrotnie zawyżone. Brytyjscy i unijni eksperci w raporcie zleconym przez Komisję Europejską w 2010 r. udowodnili, że podróbki działają również na korzyść oryginałów. Marki zawdzięczają im darmową promocję. Zwłaszcza że najczęściej podkreślany argument niskiej jakości podróbek w ostatnich latach nie znajdował potwierdzenia w faktach. Chińskie falsyfikaty bardzo często powstają w tych samych fabrykach co oryginały, tyle że poza oficjalną produkcją, po urzędowych godzinach pracy. To dlatego podróbki często pojawiają się na rynku szybciej niż wyroby oryginalne. Ta sytuacja dotyczy wszystkich segmentów produktów, których podróbki zalewają europejski rynek. A dziś podrabia się właściwie wszystko: od najprostszych produktów spożywczych poprzez elektronikę użytkową aż po skomplikowane części motoryzacyjne i całe samochody. – Mówiąc i myśląc o podrabianiu, bardzo często dopuszczamy się uproszczenia – mówi Agnieszka Witońska-Pakulska, aplikantka radcowska z kancelarii Bukowski i Wspólnicy, specjalizującej się w prawach autorskich i ochronie własności intelektualnej. – W Polsce bardzo często mamy do czynienia z towarami podobnymi, z angielskiego look-alike, czyli naśladującymi wygląd np. opakowań oryginalnych produktów. Producent ma nadzieję, że klient na zakupach przy wyborze towarów nie zauważy niewielkich różnic. Przy czym oba produkty są oryginalne. – Ta sytuacja dotyczy branży spożywczej i towarów luksusowych – dodaje Agnieszka Witońska-Pakulska. Kradzież na życzenie Sytuacja z imitowaniem rzeczywistości nie jest dziś jednoznaczna. Podrabiane towary w pewnym stopniu mogą weryfikować rynkową wartość marki. Jeśli coś nie jest podrabiane, to znaczy, że na to nie zasługuje. Olsztyńska fabryka mebli Mebelplast zrezygnowała z wystąpienia na drogę sądową przeciwko włoskiemu producentowi kanapy Calia Maddalena, która do złudzenia przypominała kanapę Lotus, oryginalny produkt polski. Powodem były koszty procesu, ale też satysfakcja, jak podkreślał producent, że Włosi uchodzący za niedoścignionych mistrzów designu skopiowali ich pomysł. Źródłem falsyfikatów jest już nie tylko Daleki Wschód: Chiny, Hongkong, Indie, Tajlandia. Nielegalna produkcja coraz częściej odbywa się w Europie. Grecy wyspecjalizowali się w podrabianiu zegarków, Ukraińcy – papierosów, Turcy – alkoholu i artykułów spożywczych. Problem z tzw. ukrytymi fabrykami mają Bułgaria i Rumunia. Udział w rynku europejskim innych niż Chiny producentów naruszających prawo własności intelektualnej wynosił

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 35/2011

Kategorie: Kraj