Jego muzyka rozbrzmiewa w najsłynniejszych salach koncertowych świata i towarzyszy filmom oglądanym przez miliony Polonezem z „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy rozpoczęła się także w tym roku większość studniówek. I pewnie niewielu maturzystów wie, że ćwierć wieku temu melodię tę napisał Wojciech Kilar – jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich kompozytorów XX w. Był fenomenem polskiego świata muzycznego i filmowego. Swoimi kompozycjami trafiał do bardzo szerokich kręgów odbiorców. Lwowskie dzieciństwo Wojciech Kilar przyszedł na świat 17 lipca 1932 r. we Lwowie. Jego ojciec Jan Franciszek był znanym w tym mieście ginekologiem. W 1929 r. ożenił się z młodszą o 15 lat, pochodzącą z rodziny włościańskiej Neonillą Batikówną – absolwentką Seminarium Nauczycielskiego i kursów aktorskich w lwowskim studiu Wandy Siemaszkowej. Małżeństwo nie było zbyt udane. Jan Franciszek miał skłonności do licznych miłostek i był wiecznie zapracowany, a jego żona dość często wyjeżdżała poza Lwów na występy. Wyróżniała się urodą. Wywarła wielki wpływ na swojego jedynaka – Wojciecha. Chciała, aby był artystą, muzykiem. To pragnienie podzielał jej mąż, który miał własny fortepian i lubił na nim grać. Tak więc od dzieciństwa Wojciech Kilar żył w świecie, w którym przenikały się wątki teatralne i muzyczne. Brał lekcje gry na fortepianie oraz uczęszczał do słynnego lwowskiego prywatnego gimnazjum Mieczysława Kistryna. Wakacje najczęściej spędzał z matką w Czarnohorze. Zachowało się wiele jego zdjęć z pobytu w Worochcie, Jaremczu, Żabiem i Kutach. Mieszkając w samym centrum Lwowa, Wojciech Kilar uległ fascynacji tym miastem i jego architekturą. Wtedy też zrodziła się jego miłość do filmu – godzinami przesiadywał na seansach w popularnych kinach – Roxy i Grażyna, oglądając m.in. „Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków” Walta Disneya czy „Dzisiejsze czasy” Charliego Chaplina. Gdy wybuchła wojna, miał siedem lat. Przeżył we Lwowie dwie okupacje – radziecką i niemiecką. Gdy w połowie 1944 r. Armia Czerwona podchodziła pod Lwów, jego ojciec zdecydował, żeby Wojciech z matką wyjechał dla bezpieczeństwa do Krosna. Po krótkim pobycie w tym mieście Neonilla z synem osiadła w Rzeszowie i podjęła pracę w teatrze Wandy Siemaszkowej, zyskując dobre recenzje. Śląska ojczyzna Jan Franciszek Kilar wyjechał szukać pracy na Śląsku i ostatecznie osiadł w Zabrzu. Po wojnie Kilarowie żyli w separacji. Mały Wojciech odwiedzał ojca bardzo rzadko. Jego matka związała się z czasem z młodszym od niej o dwa lata lwowianinem – Antonim Edmundem Graziadiem. „Gracjador”, bo tak nazywano go w gwarze lwowskiej, był kompozytorem piosenek, tworzył oprawy muzyczne do spektakli teatralnych, miał także posadę dyrektora administracyjnego w teatrze Wandy Siemaszkowej. W 1947 r. Neonilla Kilarowa przeprowadziła się z synem do Katowic. Dwa lata później na Śląsk przeniósł się również Antoni Graziadio, pobrali się w roku 1951, po śmierci Jana Franciszka Kilara, który popełnił samobójstwo. Wojciech średnią szkołę muzyczną ukończył w Katowicach, a potem rozpoczął studia w tamtejszej akademii muzycznej, z której wyszło wielu znakomitych kompozytorów i muzyków, m.in. Henryk Mikołaj Górecki, Krystian Zimerman, Lidia Grychtołówna i Piotr Paleczny. Górny Śląsk uznał Kilar za swoją nową ojczyznę. Specjalny sentyment miał do Katowic. Tam poznał przyszłą żonę, wówczas uczennicę liceum muzycznego, Barbarę Pomianowską – córkę prawnika, lwowskiego adwokata, który po aresztowaniu przez gestapo zginął w Auschwitz w 1942 r. Barbara Pomianowska wojnę przeżyła w Tenczynku na Śląsku, w willi Bajdówka, należącej do jej dziadka – Andrzeja Bajdy. Mieszkała tam też starsza siostra jej matki Krystyna z mężem Ludwikiem Kobielą, pedagogiem, folklorystą i literatem, ojcem wybitnego aktora Bogumiła Kobieli. Po wojnie Barbara spędzała w Tenczynku prawie wszystkie wakacje. Tam przyjeżdżający jako jej narzeczony Wojciech Kilar zaprzyjaźnił się z Bogumiłem Kobielą. Jego tragiczna śmierć w 1969 r. była wstrząsem dla wszystkich przyjaciół. Do Lwowa Wojciech Kilar nigdy nie pojechał. Nie chciał burzyć swoich pięknych chłopięcych wspomnień z tego miasta. Raz nawet był już w podróży, namówiony przez przyjaciela, ale w Przemyślu wysiadł z pociągu i wrócił do Katowic. Gdy po latach dowiedział się, że z balkonu jego rodzinnego domu, stojącego przy ulicy Leona Sapiehy, noszącej obecnie imię Stepana Bandery,
Tagi:
Antoni Graziadio, Henryk Mikołaj Górecki, historia Polski, historia XX wieku, Kazimierz Kutz, kino, Krystian Zimerman, kultura, kultura polska, Lidia Grychtołówna, Marek Piwowski, muzyka, muzyka filmowa, muzyka klasyczna, Neonilla Kilarowa, reżyserowie filmowi, Stanislaw Różewicz, sztuka, Wojciech Kilar