Fidesz ponad prawem

Fidesz ponad prawem

Rząd Węgier próbuje zamieść pod dywan wielki skandal korupcyjny Na Węgrzech bardziej zagrożeni są ci, którzy informują o korupcji, niż sprawcy skandali finansowych – stwierdził András Horváth, były pracownik urzędu skarbowego NAV. W listopadzie zeszłego roku Horváth zdemaskował wielki skandal korupcyjny z podatkiem VAT. Jak informowaliśmy w „Przeglądzie”, Horváth twierdził, że w latach 2007-2012 gigantyczne machinacje kosztowały państwo nawet bilion forintów (3,3 mld euro) rocznie. Nieliczne niezależne media nazwały go węgierskim Edwardem Snowdenem. Jak należało się spodziewać, rządząca Węgrami jak własnym folwarkiem konserwatywno-populistyczna partia Fidesz premiera Viktora Orbána stara się zatuszować aferę. Politycy Fideszu zbojkotowali przesłuchanie Horvátha przed komisją parlamentarną. Rządowe środki masowego przekazu rozpoczęły przeciw niemu bezpardonową kampanię. Węgierski gwizdkowy (whistleblower, czyli demaskator skandali) nazwany został w usłużnej wobec władz prasie „agentem opozycji oraz zagranicznych sił”. Europarlamentarzysta Fideszu Tamás Deutsch potępił demaskatora jako „biednego wariata”. Rzecznik rządu András Giró-Szász wyraził opinię, że rozsiewanie pogłosek o skandalu „szkodzi i tak niskiej moralności podatkowej w kraju” (innymi słowy winni nie są aferzyści, lecz ci, którzy ujawniają ich proceder). Rewizja u demaskatora 11 grudnia zeszłego roku NAV oskarżył Horvátha o zniesławienie, złamanie ustawy o ochronie danych i inne występki. W związku z tym na polecenie centralnego biura śledczego MSW w Budapeszcie ponad 20 funkcjonariuszy przeprowadziło rewizję w domu byłego urzędnika. Jak napisała niezależna gazeta „Pester Lloyd”, „sygnał wysłany przez władze państwowe do wszystkich pracowników sektora publicznego jest jednoznaczny: ten, kto zakwestionuje system, zostanie zniszczony”. Policjanci skonfiskowali twardy dysk komputera i liczne dokumenty, m.in. słynną już zieloną teczkę, zawierającą według Horvátha dane koncernów, nazwiska pracowników NAV oraz polityków uwikłanych w machinacje finansowe. Funkcjonariusze wystawili pokwitowanie za każdy dokument, nie można jednak wykluczyć, że kompromitujące akta zaginą bez wieści. András Horváth zapewnia, że megaskandalu nie uda się zamieść pod dywan. Komisarze NAV mogą zniszczyć dokumenty, ale w celu ukrycia „gigantycznej karuzeli z podatkiem VAT” musieliby stworzyć wydarzenia i transfery finansowe, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Tego zaś nie są w stanie zrobić. András Schiffer, jeden z liderów opozycyjnej partii LMP, złożonej z liberałów i zielonych, nazwał rewizję wypowiedzeniem wojny. Stwierdził, że policja powinna przeszukać raczej domy osób i siedziby koncernów, które wskazał Horváth. Parlamentarzystka Bernadett Szél z LMP zwróciła uwagę, że na skutek afery korupcyjnej naród jest „oszukiwany i okradany”. W budżecie brakuje pieniędzy i każdy obywatel traci w następstwie machinacji z podatkiem VAT 100 tys. forintów (350 euro) rocznie. 28 grudnia przed centralą NAV w Budapeszcie ok. 1,3 tys. osób demonstrowało w obronie demaskatora i przeciwko korupcji. Manifestację zorganizowały ugrupowanie broniące praw obywatelskich TASZ, inicjatywa antykorupcyjna Czyste Powietrze oraz organizacja studencka HaHa. Świadek koronny András Horváth przemówił i powtórzył oskarżenia. W wiecu wzięli udział politycy partii opozycyjnych z wyjątkiem szowinistów z Jobbiku, którzy usiłowali się przyłączyć, lecz zostali przepędzeni. „Winni muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Oddajcie nasze pieniądze!”, żądali demonstranci. Wyjątkowo niemrawe dochodzenie Na władzach nie zrobiło to większego wrażenia. Rzecznik Fideszu Róbert Zsigó oświadczył, że sprawą zajmują się policja i prokuratura, jeżeli ktoś zawinił, zostanie ukarany, opozycja zaś „zamienia tylko całą sprawę w dramat”. Śledztwo jednak toczy się wyjątkowo niemrawo. NAV przeprowadził wewnętrzne dochodzenie, które oczywiście wykazało, że wszystko jest w porządku. Mimo to urząd odmówił udostępnienia raportu parlamentarzystom opozycji. Oficjalnie skandalem zajęła się prokuratura, ale nie wszczęła dochodzenia, tylko „przekazała sprawę w ręce miejscowej policji”. Władze robią więc wszystko, aby śledztwo było prowadzone na jak najniższym szczeblu. Funkcjonariusze miejscowej policji dobrze zresztą wiedzą, czego się od nich oczekuje, i nie śpieszą się z podejmowaniem działań. Według świadectwa Andrása Horvátha, karuzela z podatkiem VAT rozpoczęła się w 2007 r., gdy na Węgrzech rządzili socjaliści z partii MSZP oraz sprzymierzeni z nimi liberałowie. Fidesz, który zdobył władzę w 2010 r., przejął i rozbudował ten system. Doświadczeni inspektorzy podatkowi zostali zwolnieni. Zastąpili ich „mierni,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2014, 2014

Kategorie: Świat