Franciszek obcy nad Wisłą

Franciszek obcy nad Wisłą

Catholics participate in a mass celebrating the beatification of Salvadorean archbishop Oscar Romero at the Salvador del Mundo square in San Salvador on May 23, 2015. Thousands gathered in San Salvador Saturday to celebrate the beatification of archbishop Oscar Romero, a divisive figure whose defense of the poor and repressed split both El Salvador and the Church. AFP PHOTO/Rodrigo ARANGUA

Coraz bardziej powiększa się rozdźwięk między tym, co proponują polscy hierarchowie, a tym, co dzieje się w Watykanie Apel papieża Franciszka o przyjmowanie przez parafie i zgromadzenia zakonne uchodźców jest kolejnym dowodem na zmianę stylu pontyfikatu. Ten zupełnie odmienny sposób „papieżowania” od początku budził nad Wisłą konsternację. Główną tego przyczyną jest dominacja autorytarnego modelu katolicyzmu, jaki próbował narzucić Kościołowi Jan Paweł II, ale również intelektualna bezradność obecnego Episkopatu, w zdecydowanej większości pochodzącego jeszcze z nominacji polskiego papieża. Większość polskiego kleru i prawicowych dziennikarzy przywykła do agresywnej retoryki, która pojawiła się w Watykanie w ostatnich latach pontyfikatu Jana Pawła II i została wręcz wzmocniona przez Benedykta XVI. Jego abdykacja na początku 2013 r. była jasnym sygnałem kompromitacji tej konfrontacyjnej postawy. Mimo to otwartość Franciszka napotyka w polskim Kościele opór. Nie jest on oczywiście artykułowany wprost. Strategię stosowaną przez większość polskiego kleru można nazwać selektywnym przemilczaniem. Owszem, odnotowuje się słowa Franciszka i miejsca, które odwiedza, ale ani nie analizuje się jego słów, ani nie komentuje wyborów. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest rosnąca obcość Kościoła Franciszka, a nawet coraz większy rozdźwięk między tym, co proponują polscy hierarchowie, a tym, co dzieje się w Watykanie. Wystarczy wybiórczy kontakt z mediami (nawet katolickimi) poza Polską, by zdać sobie sprawę, że polski katolik żyje raczej w świecie stworzonym przez dziennikarzy wspominających „polskiego papieża” niż w realnym. Bezpretensjonalność zamiast celebry W moim przekonaniu konfrontacja jest nieunikniona i prawdopodobnie dojdzie do niej w przyszłym roku, gdy papież przyjedzie do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży (26-31 lipca). Poprzednie tego typu spotkanie odbyło się w lipcu 2013 r. w Rio de Janeiro. Być może najważniejszym przesłaniem tego spotkania było zdecydowane opowiedzenie się za rozdzieleniem państwa od Kościoła i przyznanie wszystkim religiom równego statusu w przestrzeni publicznej. Papież Franciszek mówił wtedy: „Pokojowe współżycie między różnymi religiami będzie korzystne dla laickości państwa, które bez przyjmowania jako swojej którejkolwiek z nich przyjmuje obecność wymiaru religijnego w społeczeństwie”. Nie mniej ciekawe jest to, co się dzieje w ostatnich miesiącach w Watykanie. Faktem jest, że miejsce namaszczonej celebry zajęły bezpretensjonalność i dystans wobec roli samego papieża, jak też niewyreżyserowana spontaniczność w kontaktach z ludźmi. Jednak sprawą najważniejszą jest bardzo wyraźny skręt w lewo, a dokładnie przyjęcie właściwie bez zastrzeżeń dorobku teologii wyzwolenia. Oto przyczyna narastającej obcości między papieżem Franciszkiem a polskim klerem i konserwatywnie nastawionymi świeckimi katolikami. Tymczasem na Zachodzie właśnie ten wymiar pontyfikatu argentyńskiego papieża budzi najżywsze zainteresowanie. Nie chodzi tu bynajmniej tylko o liberalne czy antyklerykalne media. Zbliżone do Watykanu czasopismo włoskich jezuitów „La Civiltà Cattolica” regularnie poświęca Franciszkowi bardzo solidne studia, w których analizuje źródła jego społecznego zaangażowania. Aż dziw, że nie sięgają po nie polscy jezuici, stworzyliby bowiem ważną platformę odbioru pontyfikatu jezuickiego papieża. Na początku było spotkanie papieża z generałem jezuitów Adolfem Nicolásem, podczas którego padły obustronne deklaracje o szacunku i potrzebie współpracy. W Polsce to może mało istotna sprawa, ale w Watykanie zostało to odnotowane jako swoiste nowe nawiązanie stosunków po znacznym ich ochłodzeniu w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Potem pojawiła się słynna już rozmowa redaktora naczelnego Antonia Spadara „Serce wielkie i otwarte na Boga” (tym razem trzeba pochwalić polskich jezuitów, którzy opublikowali ją w formie książkowej). Pierwszy papież jezuita nie tylko przyznawał się w niej do bliskich związków z zakonem Ignacego Loyoli, ale także wskazał zasadniczą zbieżność jego duchowości jako papieża ze szkołą „Ćwiczeń duchownych” Loyoli. Kolejnym tekstem był zapis rozmów z Abrahamem Skórką, rabinem i bliskim przyjacielem Franciszka z czasów sprawowania funkcji biskupa w Buenos Aires. Autorem najważniejszych artykułów jest sprowadzony do redakcji wkrótce po wyborze Franciszka jego nauczyciel z Argentyny, Juan Carlos Scannone. To on stworzył ciekawą koncepcję teologii ludu, która tylko z nazwy różni się od teologii wyzwolenia; tak naprawdę jej głównym celem jest dowartościowanie lokalnej kultury, zwłaszcza religijności ludowej. Równie aktywnym publicystą jest francuski jezuita i politolog Pierre de Charentenay. Teksty

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 38/2015

Kategorie: Opinie