Banksterzy. To słowo robi furorę. Widać, że wyjątkowo dobrze trafiło w nastroje Polaków. I łatwo się domyślić, kogo dotyczy. I zrozumieć, nawet za granicą, bo są przecież: Banksterzy zagraniczni Zwykle ostro ze sobą rywalizujący o naszą kasę, ale niezwykle solidarni, gdy ktoś chce im się dobrać do niebotycznych zysków. Wtedy nie ma przebacz. Dowody? Choćby zaszantażowanie polskiego rządu przed decyzją Senatu w sprawie przewalutowania kredytów frankowych. Bardzo skuteczne. Bo Senat wywrócił projekt sejmowy. Od interesu własnych obywateli ważniejsze okazały się: niemiecki Commerzbank (właściciel mBanku), austriacki Raiffeisen, portugalski Millennium i amerykański GE (właściciele BPH i GE Money Bank). Żartownisie z tych banków straszą, że takie działania polskiego rządu byłyby bezprawne. I kto to mówi? Banki, które stosowały instrumenty spekulacyjnej gry na kurs walut. Banki, które świadomie oferowały oszukańcze produkty. Banksterzy krajowi Takie jedno pytanko. Czy banki mogą opierać swoją działalność na oszustwie? A jeżeli tak by się stało, to czy państwo może taki stan tolerować? A jeśli toleruje, to czy możemy ufać państwu, które w pogardzie ma oszukanych? Czy państwo może, w porozumieniu z bankami, dzielić oszukanych na tych, którym pomoże, i resztę, którą ma w nosie? Bankowców zadowolonych z tego, że interes kwitnie, czekają trudne czasy. Frankowicze i inni oszukani kredytobiorcy stoją pod ścianą. A wybory tuż-tuż. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint