Frustraci kontra inny świat

Frustraci kontra inny świat

Prof. Ludwik Stomma Platforma to jest partia strachu. Oni się wszystkiego boją, PiS, Kościoła, a przede wszystkim boją się zrobić jakikolwiek znaczący ruch – Panie profesorze, nawiązując do tytułu pańskiej najnowszej książki „Skandale polskie”, chciałbym zapytać na wstępie: czym jest skandal w historii? – Skandal jest zawsze tym, co przekracza reguły panującej w danym momencie poprawności. Czasami wywołuje tylko wzburzenie opinii publicznej, która fascynuje się zdarzeniami skandalicznymi, dyskutuje o nich lub na ich podstawie kształtuje swoje opinie, a czasami pełni funkcję znacznie poważniejszą. Jest elementem kulturotwórczym, który przełamując pewne bariery, otwiera drogę do zmiany sposobu myślenia, często prowadzi do nowych spostrzeżeń, a nawet do tworzenia się zupełnie nowych poglądów. Dla mnie osobiście ważne jest także to, że jeżeli nie rozumie się, jakimi skandalami żyli ludzie w różnych epokach i co było dla nich skandalem, to nie rozumie się ich czasów ani sposobu myślenia. Z punktu widzenia historii fascynujące jest badanie tego, co w różnych czasach ludzi wzburzało. Skandale i skandale – Pańską książkę otwiera rozdział o Kazimierzu Wielkim, a kończy o Jerzym Urbanie, a pomiędzy nimi jest jeszcze m.in. afera Dreyfusa. Różne epoki i różne skale… – Afera Dreyfusa była skandalem w sensie klasycznym, ogromnie wpłynęła na bieg dziejów. Tymczasem w naszej skali np. sprawa Gorgonowej była na początku wyłącznie kryminalna, ale potem stała się przyczynkiem do ogólnonarodowej dyskusji nad statusem kobiety. Od tej sprawy właściwie zaczął się polski feminizm. Niby kryminalny proces, a miał głębokie konsekwencje. – A czy dziś jesteśmy świadkami jakichś skandali, które za lat 20 czy później okażą się znaczące? Czy np. burdy w polskim Sejmie to istotny skandal, czy tylko eksces? – Tak jak pan powiedział, skandal staje się znaczący bądź nie dopiero w perspektywie czasu. Bardzo trudno w tej chwili ocenić, czy obecna niskość standardów polskiego życia politycznego będzie uleczona, czy też będzie miała wpływ na dalsze lata naszej historii. – Ale patrząc na naszą politykę, można powiedzieć: to już wszystko było i nie wpłynęło na standardy. Czy skandal zawsze pełni funkcję lekcji, z której wyciąga się wnioski? – Nie zawsze, ale to jest o wiele bardziej skomplikowane zagadnienie. Proszę spojrzeć np. na takie sprawy jak stosunek Piłsudskiego do Sejmu, który wielokrotnie przekraczał granice skandalu, albo na sprawę Stanisława Cywińskiego, w której pobito go za obrazę Marszałka, a następnie osądzono. To wszystko jednak zmieniało aurę w Polsce i znalazło później na emigracji, w roku 1939 czy 1940, niezwykle silną reakcję zwrotną. Nie jest więc tak, że tego typu wydarzenia mijają bez echa i nie pozostawiają po sobie niczego. Nie wiem, jaka będzie reakcja zwrotna na to, co się obecnie dzieje w polskim Sejmie, ale nie sądzę, żeby te burdy na dłuższą metę uchodziły bezkarnie. Skandale i standardy – A czy prezydentura Lecha Kaczyńskiego może być traktowana w kategoriach skandalu? – Myślę, że ta prezydentura jest odejściem od standardów, które Polska chciała przyjąć. Nawet Lech Wałęsa ze swoimi fumami i manierami nie był reprezentantem jednej partii, jak Kaczyński, lecz mówił o lewej i prawej nodze. Aleksander Kwaśniewski starał się naprawdę być prezydentem wszystkich Polaków, a teraz mamy prezydenturę zupełnie partyjniacką. Stawia to pod znakiem zapytania model konstytucyjny, skoro prezydent może być przedstawicielem jednego tylko skrzydła. Powstaje więc pytanie, czy polski model polityczny jest dobry, jeśli taka rzecz jest możliwa. – To jest model demokratyczny. – Owszem, tylko że demokracja demokracji nierówna. Może być prezydencka albo parlamentarna, inna jest we Francji, inna w Anglii. Pytanie jest proste: czy powinniśmy wprowadzić na przyszłość mechanizmy zabezpieczające nas przed Kaczyńskimi? – Mam wrażenie, że tę ich formację przenikają jakieś dziwne, groźne namiętności, jeśli nie chcemy nazwać tego wprost paranoiczną orientacją. – Paranoja to za mocne określenie. Jednak niewątpliwie jest to partia frustratów. Niedobrze jest, jeżeli krajem rządzą frustraci. Lepiej byłoby, gdyby rządzili ludzie optymistycznie patrzący w przyszłość i prący do przodu. – Za takich uważają samych siebie ludzie Platformy Obywatelskiej. – Tylko że tego nie widać. Na Platformę patrzę z dużym niepokojem. Wydaje mi się, że poza nielicznymi wyjątkami jest to partia strachu. Oni wszystkiego się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 33/2008

Kategorie: Wywiady