Frustracja i chaos w CIA

Frustracja i chaos w CIA

Nowy szef CIA musi sprawnie lawirować między światem polityki, wojskiem i służbami Centralna Agencja Wywiadowcza ma nowego dyrektora. To gen. Michael V. Hayden, główny architekt wielkiej afery podsłuchowej. Niektórzy obawiają się, że wojskowy szef nie ocali niezależności cywilnej CIA przed zakusami Pentagonu. Podnoszą się także głosy, że Hayden, który tak energicznie realizował program podsłuchów, przez wielu uważany za nielegalny, także jako dyrektor wywiadu będzie lekceważył swobody obywatelskie. „To niewłaściwy człowiek na niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie”, oświadczył republikanin Pete Hoekstra, przewodniczący Komisji ds. Służb Specjalnych Izby Reprezentantów. CIA, potężna agencja wywiadu zagranicznego z siedzibą w Langley (Wirginia) od kilku lat przeżywa ostry kryzys. Funkcjonariusze agencji nie zdołali zapobiec zamachom z 11 września 2001 r. Potem zbierali dowody na temat broni masowej zagłady Saddama Husajna, która okazała się fantomem. W CIA doszło do sporów i rozłamów, gdyż wielu funkcjonariuszy twierdziło, iż agencja nie powinna spełniać wszystkich życzeń Białego Domu, lecz raczej ostrzec prezydenta Busha, że domniemany arsenał broni masowego rażenia Saddama nie istnieje, inwazja na Irak zaś będzie wyjątkowo niebezpiecznym przedsięwzięciem. CIA stała się pośmiewiskiem innych służb specjalnych USA, zwłaszcza tych związanych z Pentagonem. „Jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć, nie pytamy tych z Langley, gdyż i tak nic nie wiedzą”, powiedział pewien admirał. Agencję miał zreformować Porter J. Goss, były wysoki funkcjonariusz CIA, potem kongresman, który objął stanowisko dyrektora agencji we wrześniu 2004 r. Niestety, nie miał szczęśliwej ręki, stanął zresztą w obliczu licznych problemów. Goss obsadził kluczowe stanowiska w Langley swymi kolegami z Kongresu, co nie spodobało się wielu wysokim funkcjonariuszom agencji, liczącym na awans. Nowy dyrektor usiłował też powstrzymać „przecieki” do prasy i poddał dokładnej kontroli swych podwładnych. Liczni poirytowani tym stanem rzeczy doświadczeni weterani CIA podali się do dymisji. Goss nie potrafił poradzić sobie z nawałem pracy, a zwłaszcza ze sporządzaniem codziennych raportów wywiadowczych dla prezydenta. Na domiar złego utracił wiele ze swych kompetencji, w 2005 r. George W. Bush powołał bowiem nową instytucję – biuro dyrektora-koordynatora służb specjalnych (Director of National Intelligence, DNI). Na czele DNI, instytucji zatrudniającej 1,5 tys. pracowników, stanął John Negroponte. Jego zadaniem było koordynowanie działalności wszystkich 16 agencji wywiadowczych i służb specjalnych Stanów Zjednoczonych. Teraz Negroponte składał codzienne raporty prezydentowi. Porter Goss poczuł się odsunięty na boczny tor. Z coraz większym mozołem stawiał też czoła ekspansji Departamentu Obrony. Szef Pentagonu, 74-letni, ale tryskający energią i agresywny Donald Rumsfeld, zamierza najwidoczniej poddać swej kontroli wszystkie amerykańskie służby specjalne. Ich łączny roczny budżet wynosi ok. 44 mld dol., z czego już teraz 80% trafia do Pentagonu. Amy Zegart, profesor politologii z University of California w Los Angeles, twierdzi: „Departament Obrony tworzy swój równoległy kosmos wywiadowczy i stanowiska, tradycyjnie obsadzane przez cywilów. To sytuacja, która powinna nas zaniepokoić”. Porter Goss miotał się bezradnie między ekspansywnym Rumsfeldem a ambitnym koordynatorem służb specjalnych. W końcu prezydent Bush, który zazwyczaj nie lubi zwalniać swych dygnitarzy, uznał, że miarka się przebrała. 5 maja niefortunny dyrektor CIA musiał złożyć rezygnację. Na jego następcę gospodarz Białego Domu nominował czterogwiazdkowego generała lotnictwa, Michaela Haydena, od dawna związanego z wywiadem. W latach 1999-2005 generał stał na czele supertajnej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), zatrudniającej 21 tys. ludzi. NSA zajmuje się przede wszystkim wywiadem „technologicznym”. Do jej zadań należy szpiegostwo satelitarne, rozpoznanie elektroniczne i komputerowe, monitorowanie łączności, łamanie szyfrów itp. Komentatorzy podkreślają, że Hayden jako dyrektor NSA również nie zdołał zapobiec zamachom z 11 września. Przez ostatni rok Hayden był zastępcą Johna Negropontego w DNI i oczywiście toczył kompetencyjne spory z CIA. Teraz ma stanąć na jej czele. Hayden wywodzi się, jak to w USA mówią, z „klasy pracowniczej”. Syn spawacza i brat kierowcy ciężarówki stąpa twardo po ziemi i potrafi wyrazić się twardym, „robociarskim” językiem. Dlatego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2006, 2006

Kategorie: Świat