Futbol jako wehikuł czasu

Futbol jako wehikuł czasu

Fot. materiały prasowe

Lubię filmy, które niewiele podpowiadają. Wolę wiedzieć za mało, bo wtedy czuję, że ktoś traktuje mnie jak partnera do dyskusji.

Jan Bujnowski – (ur. w 1994 r.) reżyser i scenarzysta filmowy. Absolwent reżyserii i doktorant w PWSFTviT w Łodzi. Wcześniej studiował dziennikarstwo i historię sztuki na UW. Jest laureatem Nagrody MKiDN dla studentów uczelni artystycznych za wybitne osiągnięcia. Jego „Diabeł” otrzymał Specjalne Wyróżnienie Jury w Clermont-Ferrand. „Taniec w narożniku” będzie miał polską premierę w sekcji Shortlista na Międzynarodowym Festiwalu mBank Nowe Horyzonty (18-28 lipca).

Twój krótkometrażowy film „Taniec w narożniku” miał premierę na tegorocznym festiwalu w Cannes i był tam jednym z nielicznych polskich akcentów. Można się poczuć onieśmielonym na Lazurowym Wybrzeżu?
– Wbrew pozorom festiwal nie był onieśmielający, bo mój film został pokazany w bocznej sekcji Tydzień Krytyki, która wyróżnia się dobrą organizacją. Wszystko odbywa się w przyjacielskiej atmosferze i wydaje się bardzo kameralne. Podejrzewam, że w konkursie głównym twórcy spotykają się z większą presją i napięciem, ale my czuliśmy się jak członkowie jednej dużej rodziny. Nie mogę narzekać, ponieważ wygraliśmy los na loterii, uczestnicząc w imprezie tej rangi. Pobyt na Lazurowym Wybrzeżu był oczywiście intensywny i męczący fizycznie. Mieliśmy napięty harmonogram, musieliśmy brać udział w licznych spotkaniach i wydarzeniach towarzyszących, a nie przyjechaliśmy na cały festiwal. Cieszymy się jednak podwójnie, że mogliśmy prezentować film przed canneńską widownią. Dzięki wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i Instytutu Adama Mickiewicza udało się zebrać na miejscu dużą część ekipy. Te osoby poświęciły swój wolny czas, żeby pracować zeszłego lata nad „Tańcem w narożniku” i chciałem im to jakoś wynagrodzić.

Jak traktujesz nagrodę, którą przyznało ci Stowarzyszenie Kolejarzy Kinomanów, Ceux du rail, czyli Złotą Szynę?
– Mój kolega Dawid Bodzak, który pokazywał film „Krokodyl” w tej samej sekcji w 2023 r., wspominał o podobnej nagrodzie. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałem. Oczywiście bardzo się ucieszyliśmy z wyróżnienia i poszliśmy na małą ceremonię odebrania Złotej Szyny. Stowarzyszenie Kolejarzy Kinomanów działa przy festiwalu od prawie 30 lat. To trochę nie pasuje do medialnej otoczki Cannes, które słynie z blichtru i przepychu. Potraktowaliśmy ten laur jak nagrodę publiczności, bo komisja przyznająca Złotą Szynę składa się z kilkudziesięciu osób. Spędziliśmy prawie godzinę na gali, porozmawialiśmy z francuskimi kolejarzami i odrobinę się wzruszyliśmy. Jeden z nich podarował mi nawet książkę pod tytułem „Czerwony dywan w cieniu walki klasowej”. A któraś z organizatorek opowiadała, że w tym roku podjęto sporo działań na rzecz docenienia pracowników niższego szczebla festiwalu. Budujący jest fakt, że wokół tak potężnego wydarzenia znajduje się przestrzeń dla związków kinomanów z różnych grup społecznych. Ich nagrody nie potrzebują dodatkowego prestiżu, a i tak stały się integralną częścią Cannes.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 27/2024

Kategorie: Kultura, Wywiady