Wszystkie cztery armie gotowe były do walki [Gen. Jaruzelski jeszcze przed stanem wojennym] część wojsk wyprowadził z koszar na poligony. Ze sprzętem, by ćwiczyły, by były gotowe do ewentualnych działań. Jakich? Gen. Dachowski1 odpowiada wprost: jednostki „wychodziły z artylerią i z rakietami, a więc na pewno nie po to, aby wjechać do miasta w celu zaprowadzenia w nim porządku”. Można więc przyjąć, że wojsko, które ćwiczyło i zajmowało poligony, pełniło funkcję prewencyjną. Zniechęcało do pochopnej interwencji. Czyniło ją trudną. I taką, która może przynieść niedobre konsekwencje. (…) Proklamowanie stanu wojennego tylko tę sytuację spotęgowało. Jednostki wojskowe, by osiągnąć „wyższy stan gotowości bojowej”, zostały przegrupowane w pobliże dużych aglomeracji miejskich. I – jak podaje gen. Puchała2 – „związki taktyczne Wojska Polskiego, w ograniczonych składach etatowych, miały zająć rejony, które w grudniu 1980 r. planowały obsadzić wojska interwencyjne ZSRR, Czechosłowacji i NRD”. Znajdowały się one w pobliżu Warszawy, Gdańska, Bydgoszczy, Poznania, Wrocławia, Katowic i Szczecina. Pojedyncze pułki zajęły rejony w pobliżu mniejszych miast. Ustalone też było, że „porządek” przywracać mają jednostki MSW. Wojsko zaś służy działaniom demonstracyjnym, wspomagającym. (…) I jeszcze na jeden element warto zwrócić uwagę. Otóż bardzo szczegółowo zaplanowano ochronę najważniejszych obiektów państwowych. Wśród nich znalazł się budynek telewizji. Strzec go mieli żołnierze z wojsk powietrznodesantowych. Czy trzeba było do ochrony gmachu telewizji, ochrony przed – co najwyżej – demonstrantami z Solidarności, ściągać wojska powietrznodesantowe? Czy może próbowano zabezpieczyć się przed innymi siłami? Batalion 6. Dywizji Powietrznodesantowej zajął też lotnisko Okęcie, blokując pasy startowe. Czyli blokując lotnisko tak, że żadna maszyna nie mogła z niego odlecieć, ale również żadna nie mogła na nim wylądować. Gambit Jaruzelskiego. Ostatnia tajemnica stanu wojennego Roberta Walenciaka w naszej księgarni Tytułem przypomnienia: generałowie przygotowujący stan wojenny byli dość dobrze zorientowani, jakie siły zgromadzili Rosjanie i jakie jednostki mają być do Polski wprowadzane. Gen. Wacław Szklarski mówił: „Wiedzieliśmy o tym, że jednostki Północnej Grupy Wojsk są uzupełniane. W grę wchodziły szczególnie wojska lądowe, a więc te dywizje, które stacjonowały w Bornem-Sulinowie i w Świętoszowie. Były one uzupełniane jednostkami powietrznodesantowymi, które prawdopodobnie mogły być wykorzystane do działań specjalnych w czasie ewentualnej interwencji. Później dowiedziałem się, że na skutek wzmacniania i uzupełniania jednostek garnizony radzieckie zyskały dwukrotnie wyższą liczebność”. Szef kontrwywiadu gen. Edward Poradko miał już interwencję sojuszników rozrysowaną w głowie. Mówił: „Chodziło o inwazję. Myślę, że w tym przypadku mielibyśmy do czynienia z wariantem afgańskim, chociaż praski był bardzo podobny. Taki wariant był rozpatrywany i przygotowywany. Zaprzyjaźnione armie opanowują newralgiczne punkty, blokują podstawowe garnizony wojskowe i uruchamiają siły wewnętrzne, które w owym czasie czy wcześniej były przygotowane do spełniania administracyjnych funkcji wewnętrznych. Wiemy, do czego doprowadziło to w Afganistanie. Myślę, że »polski Afganistan« byłby jeszcze bardziej tragiczny”. Ten zwrot „zaprzyjaźnione armie” dotyczył armii ZSRR, CSRS i NRD. Mówienie o „przyjaźni” w takiej sytuacji to trochę jak żart. (…) Jesienią 1981 r. mieliśmy więc zaskakującą, choć starannie ukrywaną przed światem sytuację. W samej Polsce i wokół Polski zgromadzone były dywizje gotowe do działania, z ostrą amunicją. Były systematycznie wzmacniane, prowadziły ćwiczenia. Rosjanie dokonywali przerzutu wojsk. To były dywizje rosyjskie, czechosłowackie i wschodnioniemieckie. Z drugiej strony jednostki Wojska Polskiego wyprowadzane były na poligony. W pełnej gotowości bojowej. Dywizje Armii Radzieckiej, czechosłowackiej i NAL NRD miały działać zgodnie z planami interwencji. Te plany częściowo znamy. Znamy np. plany interwencji w Polsce wojsk czechosłowackich – odbywać się to miało w ramach operacji „Karkonosze”. Plany interwencji nie przewidywały współdziałania z wojskami polskimi. Przeciwnie. Co warte zauważenia, w planach czechosłowackich i NRD-owskich pojawia się wspólny element – szpitale polowe. Planiści obu armii założyli taką sytuację, że będą mieli dużą liczbę rannych. Trudno zakładać, że spodziewali się ich w wyniku starć z bezbronną ludnością… Przewidywali szpitale polowe czy też miejsca na lądowanie dla śmigłowców, które ewakuowałyby rannych. (…) Wśród dokumentów wywiadu wojskowego NRD w Polsce jest raport oceniający