Nocne oświetlenie zagraża zwierzętom i źle wpływa na zdrowie ludzi Chociaż należę raczej do skowronków niż sów, zawsze bardzo ceniłem ciemność. O moim obecnym miejscu zamieszkania zdecydował m.in. brak latarni, a więc możliwość oglądania nocnego nieba, słuchania nocnych zwierząt. Od pewnego czasu mam jednak nowego sąsiada, zamożnego dewelopera, który bywa tu kilka razy w roku, najczęściej w ciepłej porze. Niestety, podwórko oświetla przez okrągły rok, każdej nocy, w końcu kto bogatemu zabroni? Fast food dla gacków Rzecz jasna, nie piszę o tym, by podzielić się z czytelnikami awersją do nocnego oświetlenia. Wbrew pozorom to poważny problem, zwany zanieczyszczeniem światłem. Pierwszy raz spotkałem się z nim jeszcze jako wczesny nastolatek. Przeczytałem o tym w czasopiśmie „Aura” i choć nie padła tam nazwa zjawiska, autor wspomniał, że oświetlenie parków ze starymi drzewami zagraża nocnym motylom i chrząszczom, dla których owe parki stały się oazami. W innym miejscu przeczytałem o problemach sów związanych z oświetlaniem wież wiejskich kościołów, na co w tym czasie nastała moda, utrzymująca się niestety do dziś. Gdy w latach 80. i 90. bywałem u rodziny na wsi, latarnie mnie drażniły, ich światło wdzierało się do domu babci, ale tylko przez część nocy. Wówczas przez jedną trzecią nocy była oświetlona połowa wsi, potem druga, a następnie sąsiednia wieś. Dziś całą noc świecą obie wsie, a także kilka innych, do tej pory spowitych ciemnościami. Wolałem ciemność, ale nie wiedziałem dlaczego. Pojąłem to dopiero w 1997 r., podczas pierwszego pobytu w Bieszczadach, na młodzieżowym obozie dla ekoodszczepieńców. Tam, podczas nocnych pogaduch, dostrzegłem nieprzeliczone gwiazdy nad głową. Do dziś to region najmniej skażony światłem w Polsce. Problem zanieczyszczenia światłem jako pierwsi w latach 70. podnieśli astronomowie, którym sztuczny blask utrudniał pracę. Dlatego dziś najważniejsze obserwatoria astronomiczne umiejscawia się daleko od metropolii. Ale najbardziej na nadmiernym nocnym oświetleniu cierpią zwierzęta. Szczególnie nocne motyle i chrząszcze, które światło przywabia. Można zapytać: no i co z tego? W końcu osłonięta żarówka to nie płomień świecy, ćma nie spłonie. Rzeczywiście, nie spłonie, ale zużyje wiele energii, odbijając się od źródła światła. Możliwe, że będzie to robić do świtu albo póki nie padnie z wycieńczenia. Nawet jeśli przeżyje, straciła mnóstwo energii i czasu, który mogła poświęcić na żerowanie, poszukiwanie partnera do rozrodu czy składanie jaj. Nie bez znaczenia jest też zwiększona presja ze strony drapieżników. Stańcie kiedyś nocą przy latarni w parku lub oświetlonym oknie budynku, najlepiej kościoła (z racji wysokości umiejscowienia okien) poza miastem. Zobaczycie, ile nietoperzy ma ułatwioną robotę. Taki fast food dla gacków. Zresztą wzrost zagrożenia ze strony drapieżników odnotowano ogólnie, od najmniejszych napastników i ich ofiar po największe. W sztucznym świetle doskonale radzą sobie niektóre pająki, ale i one muszą mieć się na baczności, w końcu same są przysmakiem większych drapieżników. Równie chętnie ze sztucznego światła korzystają lisy czy koty, w tym te wielkie, np. lwy. Dwa lęgi mieszczuchów Zyski ze światła nie są domeną wyłącznie drapieżników, niektóre miejskie ptaki też czerpią z tego korzyści, np. gołębie, które podobnie jak ludzie wydłużyły swoją aktywność. Chętnie jedzą w nocy, a dzięki zdobywanym w ten sposób większym racjom pokarmu zdarza się, że lęgną się zimą. Dotyczy to także innych skrzydlatych mieszczuchów. Przykładowo kosy z miejsc mocno oświetlonych rozpoczynają sezon lęgowy miesiąc wcześniej niż ich pobratymcy z ciemniejszych zakątków miast, o kosach leśnych nie wspominając. Wcześniej zaczynają, mogą zatem wyprowadzić jeden lęg więcej. Brzmi dobrze i kosy z tego korzystają, z drugiej strony zwiększony wysiłek rozrodczy przekłada się na większe zmęczenie, a to skraca życie ptaków. Pierwsze pisklęta mogą też mieć kłopot, ponieważ kiedy się wylęgną, nie będzie jeszcze dostatecznie dużo owadów i innych bezkręgowców, którymi są karmione. Ponadto u mieszczuchów stwierdzono niższy poziom melatoniny, hormonu regulującego nasz zegar biologiczny. U ptaków współodpowiada on za nawigację. Badania bocianów z okolic Zielonej Góry wykazały, że ptaki z miejsc oświetlonych przydrożnymi latarniami miały mniej melatoniny oraz tyroksyny, odpowiedzialnej m.in. za usuwanie z organizmu wolnych rodników wywołujących nowotwory. Co więcej, sztuczne oświetlenie samo w sobie dezorientuje
Tagi:
Bieszczady, biologia, bociany, ekologia, lubuskie, medycyna, melatonina, nietoperze, noc, ochrona przyrody, ochrona środowiska, oczy, polskie miasta, przyroda, ptaki, skażenie światłem, społeczeństwo, ssaki, światło, wzrok, zdrowie psychiczne, zdrowie publiczne, Zielona Góra, zwierzęta, zwierzęta nocne