Izraelski atak na Hamas może być preludium do wojny regionalnej To najbardziej zmasowany atak izraelski na Palestyńczyków od 1967 r. Przywódcy państwa żydowskiego chcą zadać miażdżący cios islamskiej organizacji Hamas w Strefie Gazy. Samoloty, śmigłowce bojowe i okręty bombardowały od 27 grudnia cele na tym niewielkim, beznadziejnie zatłoczonym terytorium, rządzonym przez Hamas. Zaatakowane zostały siedziby władz Hamasu, ale także uniwersytet w Gazie i meczety, w których, jak głoszą izraelskie komunikaty, muzułmańscy ekstremiści urządzili składy amunicji. W atakach zginęło do 2 stycznia ponad 420 Palestyńczyków, a ok. 2 tys. odniosło rany. Dziewięć szpitali w Gazie jest przepełnionych. Wśród zabitych znalazło się kilku wysokich rangą dowódców Hamasu, jednak według informacji ONZ, co trzecia ofiara jest osobą cywilną. W Beit Hanun straciły życie dwie siostry, cztero- i 11-letnia, jadące na wózku, który ciągnął osiołek. Według informacji palestyńskich, wózek został zbombardowany. Komisarz Narodów Zjednoczonych Navi Pillay zarzuciła Izraelowi „nieproporcjonalne użycie przemocy”. Bojownicy Ruchu Islamskiego Oporu (Hamasu) ostrzeliwują terytorium państwa żydowskiego rakietami, w tym pociskami o zasięgu prawie 40 km, które sieją strach w miastach Beerszeba, Aszkelon i Aszdod. Do tej pory hamasowcy nie używali tak dalekosiężnej broni. Rakiety Hamasu zabiły od 27 grudnia czworo mieszkańców Izraela (w całym 2008 r. – 19 osób). Generałowie z Tel Awiwu zdają sobie sprawę, że same naloty nie unicestwią islamistów. Czołgi i transportery stanęły w gotowości bojowej na granicy Strefy Gazy. Komentatorzy uważają, że izraelski atak lądowy jest nieunikniony. Spowoduje on zacięte walki i przerażający przelew krwi, ponieważ bojownicy Hamasu, których oficerowie zostali wyszkoleni w Iranie i Syrii, okopali się mocno w labiryncie domów, przygotowali liczne miny i pułapki bombowe. Międzynarodowa dyplomacja, w tym Bliskowschodni Kwartet (USA, ONZ, UE i Rosja), usiłują skłonić zwaśnione strony do zawieszenia broni. Być może w końcu uda się sklecić jakieś porozumienie, ale nikt się nie spodziewa, że rozejm okaże się trwały. Narastają natomiast obawy, że atak na Strefę Gazy jest tylko pierwszym etapem konfliktu regionalnego, który może ogarnąć Bliski i Środkowy Wschód. „Rzeź w Gazie: preludium do III wojny światowej?”, zastanawia się komentator rosyjskiej agencji informacyjnej Novosti Dmitrij Kozyriew. Hamas założony został w końcu 1987 r. podczas pierwszej intifady (powstania palestyńskiego) przez radykalnych ideologów egipskiej organizacji Bracia Muzułmanie. Program Hamasu przewiduje zniszczenie Izraela i utworzenie państwa Palestyna, rządzonego według prawa Koranu. Ruch Islamskiego Oporu to zarazem partia polityczna i siły zbrojne (ok. 16,5 tys. dobrze wyszkolonych, fanatycznych bojowników) oraz organizacja charytatywna, która troszczy się o najuboższych, dlatego zdobyła wśród Palestyńczyków znaczną popularność. Matecznikiem Hamasu stała się Strefa Gazy, nazywana niekiedy „największym więzieniem świata z widokiem na morze”. Kiedy w 1967 r. Izraelczycy zdobyli Strefę Gazy, znajdującą się pod kontrolą Egiptu, ten nadmorski skrawek ziemi o powierzchni 378 km kw. zamieszkiwało jakieś 380 tys. ludzi. Obecnie gnieździ się tu półtora miliona osób, z czego milion to uchodźcy palestyńscy lub ich potomkowie. Strefa Gazy jest jednym z najgęściej zaludnionych regionów świata. Na tym terytorium nie ma zamożnych i od dawna wpływowych rodów palestyńskich, które na Zachodnim Brzegu Jordanu potrafią układać się z Izraelczykami i wpływać moderująco na nastroje rodaków. W „największym więzieniu świata” radykalne hasła Hamasu trafiają do serc i umysłów żyjących w nędzy mieszkańców. Obecna tragedia w Strefie Gazy wynika z jątrzącego się od lat konfliktu bliskowschodniego, walki dwóch narodów o jeden niewielki kraj. Co więcej, spór ten ma charakter niemalże sakralny – zarówno Palestyńczycy, jak i Izraelczycy wywodzą z boskiego nadania swoje prawa do krainy między Jordanem a Morzem Śródziemnym, a w konflikcie o sacrum niezwykle trudno jest osiągnąć kompromis. Jerozolima jest świętym miastem muzułmanów i Żydów – zwaśnione narody uważają ją za swoją stolicę. Wszelkie plany pokojowe, forsowane przez kolejne administracje USA (ostatni to inicjatywa rządu George’a W. Busha z Annapolis z 2007 r.), przewidujące utworzenie niepodległego państwa palestyńskiego, to mrzonki. Między Palestyńczykami a Izraelczykami rozciąga
Tagi:
Jan Piaseczny