W Unii Europejskiej wypija się rocznie 107 litrów wody butelkowanej, podczas gdy w Polsce tylko 70 Dylemat mocniej naładowany emocjami niż „kawa czy herbata”. Przez kilka lat wydawało się, że zwolennicy niegazowanych wód pitnych są w zdecydowanej większości. Nie wiadomo dlaczego, ale kiedy czegoś dokładnie nie wiadomo, to pewnie chodzi o pieniądze. Były więc czasy, kiedy eksperci potrafili skutecznie ugruntować pozycję wody bezbąbelkowej, wtłaczając Polakom do głów rozmaite plagi, które groziły konsumentom pijącym gazowaną. Jeszcze dziś po internecie krążą odpryski tamtych mitów. Okazuje się, że specjalistów od wody jest u nas nie mniej niż tych od lotnictwa. Fora sportowe, bywalców siłowni, młodych matek czy stosujących diety odchudzające pełne są rozmaitych argumentów, głównie przeciwko gazowi. Nie przejmując się jednak tymi opiniami, warto spytać o to samo ekspertów. Dr hab. med. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, prezes Fundacji Rada Promocji Zdrowego Żywienia Człowieka, uważa się za jedną z niewielu osób stawiających niegazowaną i gazowaną na równi. I jedna, i druga jest dobra do picia, choć nie dla wszystkich, np. gazowana nie jest dla osób bezpośrednio po operacjach gastrycznych. Jeśli po wypiciu nasilają się dolegliwości, trzeba się przerzucić na niegazowaną. Przede wszystkim nie należy podawać wody silnie gazowanej malutkim dzieciom, bo one piją bardzo łapczywie. Ale to samo ostrzeżenie odnosi się do innych napojów gazowanych, o wiele mniej zdrowych, dosładzanych oranżad i coli, które dzieci wolą często od zwykłej wody. Warto wiedzieć, że wody nie można zmagazynować w organizmie, dlatego należy bezustannie uzupełniać jej straty, aby zachować równowagę metaboliczną. Idealne jest popijanie małych ilości przez cały dzień. Chodzi o to, by nie dopuścić do pojawienia się uczucia pragnienia – to sygnał, że organizm jest odwodniony i ma upośledzone funkcje. Dla pani prezes Kozłowskiej kwestia wyboru między gazowaną i niegazowaną dotyczy raczej gustu i estetyki, dobrego wychowania. Głośne beknięcia nie są czymś przyjemnym dla otoczenia, podobnie jak mlaskanie czy dłubanie w nosie przy stole. Generalnie problem jest w tym, by ludzie w ogóle chcieli wodę pić, bo w tej konkurencji wśród krajów europejskich wciąż jesteśmy w tyle. Konieczność picia wody odnosi się zwłaszcza do osób starszych. Fizjolog żywienia Iza Czajka jest podobnego zdania. Gazowana pod względem zdrowotnym jest równa niegazowanej, wybór zaś zależy wyłącznie od gustu, smaku i przyzwyczajenia. Na rynku jest ogromny wybór wód w różnym stopniu nasyconych dwutlenkiem węgla – słabo, średnio, silnie, ale chyba najcenniejsze odżywczo są wody naturalnie gazowane, które już u źródła zawierają naturalny dwutlenek węgla. Generalnie wody z bąbelkami są bardziej orzeźwiające, bo uwalniający się gaz pobudza nasz smak i daje uczucie ochłodzenia. Oczywiście są przeciwwskazania do picia wody gazowanej – np. stany pooperacyjne i pewne jednostki chorobowe. Dzieci też nie powinny z nią przesadzać, bo jeśli gaz dostanie się im do nosa, może nawet uszkodzić śluzówkę. Natomiast bardzo wskazana jest dla sportowców po wysiłku, bo właśnie tutaj dwutlenek węgla wspomaga usuwanie szkodliwych substancji. Zaleca się ją też osobom starszym, które potrzebują silniejszych bodźców, aby odczuwać pragnienie, i często są odwodnione. Pęcherzyki ulatniającego się gazu łaskoczą i stymulują pragnienie. Woda gazowana jest dla ludzi starszych napojem atrakcyjniejszym niż niegazowana. A do tego dochodzą pewne zalety technologiczne – dwutlenek węgla działa antybakteryjnie, więc wody gazowane są nieco bardziej trwałe, mają dłuższy czas przechowywania. Jednak nie można tych informacji brać sobie zbyt mocno do serca, bo w zasadzie każda butelka już otwarta powinna zostać opróżniona w ciągu 24 godzin. Tyle eksperci żywieniowi. Produkcja wody jest jednak poważną dziedziną przemysłu spożywczego. W interesie „rozlewników” jest więc także duże spożycie i duży obrót. Jak przyznaje Wojciech Rutkowski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej „Przemysł Rozlewniczy” zrzeszającej 70 największych producentów, branża każdego roku notuje dziesięcioprocentowy przyrost. A rezerwy są w Polsce dosyć duże. Średnio mieszkaniec Unii Europejskiej wypija rocznie 107 litrów wody butelkowanej, podczas gdy w Polsce jest to tylko 70 litrów. Po podzieleniu na 365 wychodzi szklanka wody
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz