Gazowanie płuc Polski

Gazowanie płuc Polski

Na Zamojszczyźnie są najlepsze ziemie. Rolnicy boją się, że wydobycie gazu łupkowego zmieni ten teren w górniczy, a w studniach zabraknie wody Od 3 czerwca trwa antyłupkowa blokada w maleńkiej wsi Żurawlów na Zamojszczyźnie. O szóstej rano na działce dzierżawionej przez koncern Chevron Polska Energy Resources pojawiły się samochody podwykonawcy firmy. Usiłowano rozpocząć budowę płotu okalającego działkę. Kilkudziesięciu mieszkańców Żurawlowa, Rogowa, Szczelatyna, Ministrówki, Czartorii, Świdnika, Żukowa, Siedlisk i Dębiny zablokowało traktorami wjazd, sprzeciwiając się grodzeniu. Gdy robotnicy próbowali zdjąć narzędzia i materiały z samochodów, blokujący układali je tam z powrotem. Przyjechała policja, był też wójt gminy Grabowiec, ale problemu nie rozwiązali. Mieszkańcy nie chcieli pozwolić na budowę płotu, gdyż obawiali się, że pod jego osłoną firma zacznie wiercenia. – Chevron wycofał wniosek o lokalizację wiertni na tym terenie, a koncesja, jaką dysponuje, pozwala jedynie na badania sejsmiczne, a nie na wiercenia. Zezwolenie na prace wiertnicze zostało anulowane w czerwcu 2012 r., a koncesja wygaśnie w grudniu – twierdzą protestujący, podkreślając, że mają na to dokumenty i gotowi są dochodzić swoich racji w sądzie. Grażyna Bukowska, rzecznik prasowy Chevronu, twierdzi co innego. „Firma dysponuje wszelkimi pozwoleniami niezbędnymi do rozpoczęcia prac w Żurawlowie. Stawiamy płot wokół dzierżawionego przez nas terenu. Jest to część naszego planu inwestycyjnego”, napisała w oświadczeniu. – Poprosiłem firmę Chevron o wstrzy­manie prac do wyjaśnienia. Otrzymałem odpowiedź, że nie będzie żadnych ustępstw. Firma stoi na stanowisku, że ma prawo do działań. Zrobiłem, co mogłem. Chevron ma prawo do działki – mówi wójt gminy Grabowiec. Przyznaje jednak, że koncern nie posiada pozwolenia, które uprawniałoby do innego niż rolnicze zagospodarowania terenu. – Dlaczego się od nas odgradzają? Co planują? Potem postawią budkę dla strażników i tablicę „Teren prywatny” i będzie po wszystkim. Mamy prawo wiedzieć, co dzieje się w naszym otoczeniu – kontrują protestujący. Mówią, że nie odpuszczą. Na potwierdzenie tych słów w środę, 5 czerwca, obok dzierżawionej przez Chevron działki postawili wojskowy namiot, przywieźli agregat prądotwórczy i kuchnię polową. Dyżurują w dzień i w noc. Blokadę bez przerwy rejestruje internetowa kamera. Dzięki niej informacje o ich walce płyną w świat. – Nasz protest jest całkowicie spontaniczny – podkreślają mieszkańcy. – Zrzucamy się na benzynę do agregatu prądotwórczego. Banery robimy metodami domowymi, malujemy je na odwrocie starych reklam – o, choćby ten, jeszcze niedawno reklamował damską bieliznę. Dziś żywność podrzucili nam właściciele lokalnych sklepów, a kobiety przygotowały bigos w kuchni polowej. Większość z nas żyje z rolnictwa. Tu są ziemie od pierwszej do trzeciej klasy, pszenno-rzepakowo-buraczane. Zainwestowaliśmy w maszyny, w nowe zabudowania, zaciągnęliśmy kredyty na wiele lat. Obawiamy się, że wydobycie gazu zmieni ten teren w górniczy, że w studniach zabraknie wody. Już w marcu ubiegłego roku Chevron zamierzał postawić u nas wiertnię, ale okazało się, że firma nie ma odpowiednich dokumentów. Przez kilkanaście miesięcy był spokój, aż nagle przyjechali z ochroniarzami, jakby chcieli nas zastraszyć. Od początku przebieg wydarzeń rejestruje dwóch kamerzystów wynajętych przez Chevron, domyślamy się, że po to, aby nas później jakoś represjonować. Nikt z zarządu Chevronu nie rozmawiał z protestującymi. Poza wójtem na blokadzie nie zjawili się też przedstawiciele żadnych władz. Za to kilkanaście osób biorących udział w proteście otrzymało wezwania na przesłuchania na policji. – Wezwania dotyczą udziału w zbiegowisku. Często jest tak, że dziś ktoś dostaje pismo, a już jutro musi być na komisariacie w Miączynie – mówi sołtys Żurawlowa Emil Jabłoński. Tymczasem protestujący utrzymują, że ich blokada nie jest zbiegowiskiem, lecz zgromadzeniem publicznym odbywającym się w określonym, ważnym celu społecznym. A to, że nie wypełnili ustawowego obowiązku zawiadomienia gminy o zgromadzeniu trzy dni wcześniej, wynika z dynamiki wydarzeń. Nie mogli przecież przewidzieć poniedziałkowego najazdu Chevronu. Trzy osoby z wezwanych złożyły stosowne oświadczenia i policja na chwilę zaniechała dalszych działań.  – Tylko że Chevron złożył kolejne doniesienia i znowu rolnicy są wzywani na posterunek – dodaje Andrzej Bąk, uczestnik blokady. Brudna woda w studni Koncesja na poszukiwanie gazu łupkowego na tym terenie została przydzielona ponad pięć lat temu przez ministra środowiska, a w jego imieniu podpisana przez Jacka Jezierskiego,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 25/2013

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman