Generacja Nic

Generacja Nic

Polska poezja to nie tylko nobliści. Obok nich tworzy młode pokolenie poetów, których nikt nie czyta Księgarskie regały z poezją od lat wyglądają tak samo. Eksponowane miejsca dawno zajęli 80- i 90-latkowie: Miłosz, Szymborska, Różewicz. Dla większości czytelników na nich zaczyna się i kończy polska poezja współczesna. Bardziej wtajemniczeni wymienią jeszcze autorów dawnego „bruLionu” – 40-latków Świetlickiego i Podsiadłę. Problem pojawia się, gdy zapytać o autorów młodszych, których tomiki pokrywają się kurzem na najniższych półkach i których z braku lepszych określeń nazywa się „generacją Nic” albo „rocznikami ’70”. W powszechnej świadomości ci poeci nie istnieją. A jednak istnieją. Zaznaczyli swoją odrębność już w połowie lat 90. Ukształtował ich nie tyle rok 1989 i ideały symbolizowane przez Radio Wolna Europa, ile nowa rzeczywistości III RP, popkultura, komórka, komputer, Internet, MTV czy clubbing. Ideały poprzedników okazały się dla nich mało przydatne, ale też nie potrzebowali ich obalać. Pokolenie ’70 nie zbuntowało się przeciw starszym, nie napisało manifestu, nie wyznaczyło sobie zasadniczych celów, nie stworzyło zwartej grupy, ale weszło do literatury jako zbiór indywidualności, które trudno sensownie uporządkować. Najbardziej popularny jest klucz geograficzny. Główne ośrodki: Warszawa, Śląsk, Pomorze, Kraków. Zdaniem krytyka Jarosława Klejnockiego, za tym podziałem nie stoi – może poza warszawskimi neolingwistami – żadna wyraźna wspólnota programowa. Ułatwia on jednak czytelnikom i krytykom orientację we współczesnej poezji, a poetom przynosi korzyści. Dysponując szyldem, np. „poeta śląski”, mogą się ubiegać o dotacje od różnych lokalnych instytucji. Jest to o tyle ważne, że w kulturze obowiązują dziś twarde prawa ekonomii. Młody poeta musi umieć funkcjonować na rynku, gdzie normą stały się walka, konkurencja, wydrapywanie sobie odbiorcy – dodaje Klejnocki. Zarabiam na mleczko i serek Właściwie każdy może dziś wydać tomik wierszy. – Nigdy nie było tak łatwo – twierdzi poeta, redaktor pisma „Meble”, Jarosław Lipszyc. Koszt produkcji tomiku to niecałe 1000 zł. Jeśli wydawca chce więcej, to resztę chowa do kieszeni. Właściciel pisma i wydawnictwa „Lampa i Iskra Boża”, Paweł Dunin-Wąsowicz, mówi o 600-2000 zł, a Jarosław Klejnocki o około 2,5 tys. zł. Można również umieścić tomik w Internecie, ale debiut elektroniczny uważany jest za zdecydowanie mniej prestiżowy. Wydrukowanie tomiku to dopiero początek. Trzeba go jeszcze wypromować i sprzedać. Koszty promocji wielokrotnie przekraczają koszty druku, a dotarcie do masowego odbiorcy jest praktycznie niemożliwe. Pisma wysokonakładowe nie chcą promować młodej poezji. Jeżeli już drukują wiersze – mówi dziennikarka „Przekroju”, Justyna Sobolewska – to takie, które poruszają jakiś aktualny temat, są łatwe w odbiorze albo firmowane znanym nazwiskiem. – Z przerażeniem kartkuję działy kulturalne w największych polskich tygodnikach – wyznaje młody poeta Tadeusz Dąbrowski – bo jeśli mowa o literaturze, to albo o „Harrym Potterze”, albo o Paulu Cohelo, a jeśli teatr, to, powiedzmy, „Monologi waginy”. Uważam, że o literaturze pisze się rzetelnie już tylko w pismach branżowych, jak „Odra”, „Kresy”, „Studium”, „Fa-art.”, „Twórczość” czy „Topos”- dodaje Dąbrowski. Tyle tylko, że przeciętny czytelnik takich pism nie kupi. Ani nie kupi tomiku poety, którego nie zna. Odczuwają to księgarze, którym sprowadzanie tej literatury po prostu się nie opłaca. – Wycofujemy się z tego – mówi Jakub Winiarski z warszawskiej księgarni Liber, pokazując na szafkę z młodą poezją. Po co nam towar, który się nie sprzedaje? A wystarczyłby jeden artykuł Klejnockiego w „Polityce” i jutro miałbym puste półki. Jarosław Klejnocki rozkłada ręce. – Takich tekstów nikt nie chce. Ludność bardziej zainteresowana jest tym, że Michał Wiśniewski kupił sobie luksusową wannę i wykąpał się w niej z Urbanem. Dziewięć z dziesięciu artykułów o poezji nie pójdzie. Ostatecznie z nakładu 500-1000 egzemplarzy sprzedaje się najwyżej 50 tomików. Zainteresowani zamawiają je bezpośrednio u wydawcy albo przez Internet, a głównym dystrybutorem pozostaje od lat Poczta Polska. Młody poeta nie utrzyma się dzisiaj z poezji. – Najmłodsi, którzy uczciwie są w stanie zarobić na sprzedaży swoich książek, to Podsiadło (39 lat) i Świetlicki (42 lata). A i z tego utrzymać się nie da. Takiego Lipszyca, który niby się liczy, za żywe pieniądze sprzedało

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 51/2003

Kategorie: Kultura