W polityce nie za wiele jest punktów stałych. Stała jest tylko rywalizacja. W państwach, w których wykształciły się dojrzałe instytucje, politycy mają dobre narzędzia do skutecznego działania. A cel jest zawsze ten sam. Jak najlepiej zabezpieczyć interesy swojego państwa. Te interesy, które są długoterminowe i trwałe. Zmieniają się tylko środki wykorzystywane przez polityków, których oceniamy po efektach. Jeżeli wygrywają, to nie patrzymy na metody. Żeby daleko nie szukać, wystarczy przypomnieć, że większość Polaków przymyka oko na barbarzyńskie traktowanie uchodźców na wschodniej granicy, bo nie chce ich mieć w Polsce. Rozpad ZSRR Zachód i Polska uznały za rozstrzygnięcie geopolitycznie trwałe. A podchodzenie z bazami wojskowymi aż do granic Rosji za oczywisty element tej polityki. Miałoby to może jakiś sens, gdyby Rosja była państwem upadłym. Ale jest akurat odwrotnie. Mając niezbyt mocne karty, znowu wyrosła na ważnego globalnego gracza. I co z tym teraz mogą zrobić Amerykanie, Chińczycy czy Niemcy? Każde z tych państw ma własne interesy i prowadzi w stosunku do Rosji taką politykę, która jest dla niego najkorzystniejsza. Różnice widać gołym okiem. Na tym tle najbardziej bojowi są reprezentanci polskiej prawicy. Zamiast chłodnej, pogłębionej analizy i zdefiniowania naszych interesów mamy epitety na poziomie piaskownicy. Co dobrego można powiedzieć o ludziach, którzy, patrząc na mapę świata, nie widzą, że Polska leży między Niemcami a Rosją i nic tego nie zmieni? Można uznać, że jest to położenie koszmarne i żyć tu się nie da. A nam zostaje tylko wojowanie z sąsiadami. Dla prawicy takie półmyślenie to raj. Niczego tak nie kocha jak przegranych powstań. Setki tysięcy ofiar są później dla tych głupków mitami założycielskimi. I szansą na ogłupianie kolejnej generacji Polaków. Niestety, w Polsce z wielkim trudem przebija się myślenie pragmatyczne. Że można i trzeba tak sobie ułożyć relacje z Rosją i Niemcami, by Polacy mogli z tego położenia czerpać wymierne korzyści. W sprawie Ukrainy nie śpiewamy w głupawym chórze prawicy i powiązanych z nią mediów. Zachęcam do przeczytania naszych analiz. Wielu Polaków ma bezpośredni kontakt z Ukraińcami, którzy masowo migrują za pracą. Przyjeżdżają, bo muszą. Mają nowych prezydentów i premierów, ale biedę starą. I coraz bogatszych oligarchów. Korupcja nie maleje. Naród okradany jest dodatkowo przez zagraniczny desant, który trafił na Ukrainę pod hasłem budowy demokracji i pomocy. Na liście hańby są Amerykanie i są Polacy, vide Sławomir Nowak. A poziom polskiej dyplomacji najlepiej opisać słowami wiceministra Marcina Przydacza: „Nikt nam nie może zarzucić źle prowadzonej polityki wschodniej”. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint