Nazwisko Edwarda Gierka przez wiele lat w języku prawicowych polityków było inwektywą, teraz nabiera w ich ustach nowego znaczenia 19 maja w Gdańsku Donald Tusk powiedział: „Moje pokolenie dokładnie pamięta lata 70. To nie były dobre czasy, ale to nie były też czasy, które warto przekreślić. Gospodarskie wizyty i inwestycje za Gierka to jest raczej coś, co dobrze wspominamy, a nie źle. Więc jeśli ktoś chce mi bardzo dokuczyć i porównuje do wizyt Gierka, jestem w stanie to jakoś zaakceptować”. Porównanie Tuska do Gierka pojawiło się dwa lata temu jako reakcja na rosnące zadłużenie kraju. Kilkanaście dni przed śmiercią w katastrofie smoleńskiej Krzysztof Putra z Prawa i Sprawiedliwości oświadczył: „170 mld zł długu publicznego wypracowanego przez PO to coś niebywałego. Edward Gierek to przy Tusku pikuś. To wszystko będą musieli spłacić następcy, lądowanie będzie twarde”. Dwa Gierki Kilka miesięcy później tę myśl spopularyzował – także w tabloidach – prof. Krzysztof Rybiński. Zarzucił rządowi Tuska, że zadłuża kraj szybciej niż „dwa Gierki”, i przestrzegał przed katastrofą. W styczniu 2011 r. prof. Rybiński zorganizował konferencję „Dekada Gierka. Wnioski dla obecnego okresu modernizacji Polski”. Jej uczestnicy, wśród nich dawni doradcy Edwarda Gierka, porównywali lata 70. z polityką rządu Tuska. Efektem debaty była książka pod tym samym tytułem – na okładce sąsiadują zdjęcia dawnego I sekretarza KC PZPR oraz obecnego szefa rządu. Po konferencji w mediach pojawiły się tytuły „Tusk jak Gierek”. Tygodnik „Newsweek” zagrał nieco łagodniej: „Tusk prawie jak Gierek”. W obszernej publikacji Mariusz Cieślik nie ograniczył się do wykładni Rybińskiego: Tusk zadłuża Polskę, jeśli nie przestanie, skończy jak Gierek. Dziennikarz dostrzegł inne podobieństwa. Np. takie, że Tusk objął władzę po Jarosławie Kaczyńskim, którego liberalne elity uważały za obciachowego – podobnie jak Władysława Gomułkę. Zaściankowego, kłótliwego, przywiązanego do ideologii i własnej nieomylności przywódcę zastąpił polityk młodszy, przystojniejszy, dynamiczny, otwarty na świat, potrafiący nawiązać bezpośredni kontakt z ludźmi. Mniej nakierowany na historię, bardziej na nowoczesność i przyszłość. Publicysta „Newsweeka” chwalił Gierka: „Z dzisiejszej perspektywy wydaje się też, że tzw. gospodarskie wizyty na budowach czy w zakładach pracy to była w czasach PRL oczywistość. Otóż nie. To był pomysł Gierka, który lubił kontakt z ludźmi (pracował 13 lat jako górnik) i umiał z nimi rozmawiać. Sprawiał wrażenie, że uważnie ich słucha, choć nie zawsze była to prawda. (…) Ważne, że skutecznie wykreował wizerunek sympatycznego swojaka, przywódcy bliskiego ludziom, którego nie musimy się wstydzić przed światem”. Idzie nowe To nowy ton w polskiej publicystyce. Wcześniej porównanie do PRL-owskich przywódców miało charakter ciężkiej inwektywy. W styczniu 2007 r. klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości zażądał surowego ukarania Stefana Niesiołowskiego za porównanie ówczesnego premiera z Gomułką: „Podobieństwo Kaczyńskiego do Gomułki jest uderzające: niechęć do inteligencji, wiara w przemoc, szkodliwe pomysły na zawłaszczanie państwa i przeświadczenie o spisku, który zagraża ich władzy”. Jeszcze niedawno, przy okazji stu dni obecnego rządu Tuska, prezes PiS w liście do członków partii napisał: „Ataki na Kościół, biskupów i wiarę zwykłych ludzi przypominają najgorsze czasy PRL, z okresu Władysława Gomułki”. Próbując nadepnąć na odcisk Donaldowi Tuskowi, część mediów i opozycyjnych polityków porównała go starym zwyczajem do dawnego przywódcy PRL. Wykorzystano objeżdżanie przez premiera miast, w których w czasie Euro odbędą się mecze piłkarskie. „Pachnie Gierkiem”, oznajmił Ryszard Czarnecki, a „Super Express” zagrał tytułem, który wyjaśniał wszystko: „Pierwszy sekretarz Tusk z gospodarską wizytą”. Gdyby ktoś nie zrozumiał, o co chodzi, gazeta opublikowała zdjęcia, na których Gierka i Tuska przedstawiono w podobnych sytuacjach – ściskających ręce napotkanym rozmówcom, otoczonych przez kobiety w strojach ludowych. Te zdjęcia oraz wypowiedź Tuska o dobrych wspomnieniach związanych z inwestycjami i gospodarskimi wizytami Gierka sprowokowały sympatyzujący z PiS portal wPolityce.pl do postawienia pytania: „Czy aby PR-owy zespół premiera nie podjął świadomej decyzji o nawiązaniu – także bardzo konkretnym, poprzez aranżowanie podobnych sytuacji – do wciąż żywego mitu gospodarskich wizyt I sekretarza partii komunistycznej z lat 70.?”. Haczyk wyborczy Pytanie nie jest bezzasadne, bo podobnie – czego wPolityce.pl już nie przypomina
Tagi:
Krzysztof Pilawski