Jeżeli całkowicie uprzemysłowimy wytwarzanie żywności, to w końcu zaczniemy umierać z głodu Prof. Paulina Kramarz – biolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, współtwórczyni serwisu Nauka dla Przyrody Jak bardzo uprzemysłowiona jest dziś produkcja żywności? – Bardzo, co jest kompletną paranoją. W tej chwili rolnictwo przemysłowe, czyli bazujące na wielkoobszarowych monokulturach. i fermy, zajmuje ok. 70% wszystkich zasobów rolnych, w tym ziemi. A wytwarza żywność jedynie dla 30% ludzkości, i to jej bogatszej części, czyli mieszkańców Europy, Ameryki Północnej, części Azji i Oceanii – miejsc, które są nazywane globalną Północą. Mamy skłonność do patrzenia na cały świat z jej perspektywy, choć to są 2-3 mld ludzi. Rolnictwo przemysłowe żywi dziś głównie ich. Resztę wciąż zaopatrują małe i średnie gospodarstwa rodzinne. W Polsce też jeszcze częściowo polegamy na takim gospodarowaniu. Wbrew pozorom tak jest efektywniej. Jak to wygląda w Polsce? – Jeszcze kilka lat temu mieliśmy ok. 60% małych i średnich gospodarstw, ale to bardzo szybko się zmienia. Małe hodowle i gospodarstwa znikają. Mniej więcej w ostatniej dekadzie straciliśmy ok. 190 tys. gospodarstw – i ten proces trwa. Dlaczego tak się dzieje? Wśród przyczyn można wymienić niskie ceny skupu oraz niepewność, czy uda się sprzedać to, co się wytworzyło, za cenę zapewniającą godziwy zarobek. Dziś ceny dyktują wielcy gracze. To możliwe z powodu skali produkcji w rolnictwie przemysłowym, ale nie tylko. Przewagę zapewnia im również to, że nie muszą ponosić kosztów związanych z dewastacją przyrody, którą powodują. Są oni także hojnie dotowani przez rządy właściwie wszystkich zamożniejszych państw świata. Prowadzi to do tego, że mali rolnicy bankrutują, młodsze pokolenie opuszcza wieś, a społeczności wiejskie się starzeją. Niestety, uprzemysłowienie postępuje, chociaż jest irracjonalne – również ze względu na bezpieczeństwo żywnościowe. Nie trzeba nawet żadnych badań naukowych, żeby zrozumieć, dlaczego tak jest. Kiedy posiadasz wielki obszar, na którym uprawiasz jedną roślinę, czyli monokulturę, albo chów zwierząt skoncentrowany w niewielu budynkach, to wystarczą grad, pożar lub choroba – i tracisz wszystko. Ekstremalny przykład tego widać w Ukrainie, gdzie jedna rosyjska bomba doprowadziła do śmierci wszystkich kurcząt w gigantycznej fermie, jednej z największych w Europie. Wystarczyła jedna bomba i z milionów zwierząt nie zostało nic. Ważne jest także to, że uprawy oraz hodowle zróżnicowane gatunkowo – w tym pod względem odmian i ras – są odporniejsze również na klęski żywiołowe i choroby. Kiedy hodujemy różne zwierzęta i uprawiamy różne rośliny, to zawsze coś okaże się silniejsze i przetrwa. W przypadku upraw można nawet tak dobierać gatunki, by się nawzajem uzupełniały – podobnie jak w naturalnych ekosystemach. Na przykład jedne odstraszają potencjalne szkodniki, a drugie osłaniają glebę przed wysychaniem, jeszcze inne wzbogacają glebę o azot. To ostatnie robią choćby rośliny motylkowe, czyli np. fasole. Zresztą to bardzo znany przykład. Wytwarzanie żywności to dziś po prostu przemysł? – W dużej mierze tak. Produkcja żywności to wielki biznes, na którym zarabia kilka – ta liczba jest coraz mniejsza, bo molochy się łączą – wielkich koncernów. Nie tylko spożywczych, takich jak Nestlé, PepsiCo, Coca-Cola, Cargill czy JBS. Także biochemicznych: Bayer, Syngenta i BASF. Kilka z nich pochodzi z Europy. Aż dwa z malutkiej Szwajcarii: Nestlé i Syngenta. Przerażającą ciekawostką jest to, że w Europie produkuje się środki przeznaczone dla rolnictwa, które są na naszym kontynencie zakazane. W tym pestycydy. Eksportuje się je m.in. do Brazylii, z której później importuje się żywność wyprodukowaną za pomocą substancji niedozwolonych u nas. Kontrola jest bardzo słaba, choć ostatnie postanowienia Unii Europejskiej dają nieco nadziei na zmiany. W takim rolnictwie jest coś złego? – Rolnictwo przemysłowe, którego podstawą są wielkoobszarowe monokultury i fermy przemysłowe i które stosuje tzw. chemię rolną, czyli nawozy sztuczne i syntetyczne środki ochrony roślin, jest niesamowicie niestabilne. Jednolite uprawy na dużych obszarach, czyli wspomniane wielkoobszarowe monokultury, są bardzo podatne na występowanie niepożądanych organizmów żerujących na tych monokulturach, w tym owadów. Używa się więc ogromnych ilości insektycydów, czyli pestycydów zabijających owady. Aby usunąć gatunki roślin zwane chwastami, stosuje się z kolei