Głową w Mur

Głową w Mur

Roger Waters, współzałożyciel legendarnego Pink Floyd, powraca z największym show w historii rocka Charyzmatyczny, gustujący w czerni basista, przed laty filar jednego z najważniejszych zespołów progresywnych. Zagorzały kibic londyńskiego Arsenalu oraz muzyczny wizjoner, wciąż poszukujący artystycznej (nie tylko) perfekcji. Częściowo pozbawiony słuchu autor niezapomnianych tekstów piosenek, najpełniej oddających jego światopogląd, obawy i nadzieje. Czterokrotny mąż, ojciec (jego syn Harry udziela się jako klawiszowiec w zespole rodziciela) oraz dziadek, będący także twórcą na poły biograficznego widowiska „The Wall”, które do dziś obejrzało ponad 3 mln fanów. 20 sierpnia na Stadionie Narodowym w Warszawie Roger Waters znów wzniesie Mur – jeszcze bardziej spektakularny i w pełni dostosowany do przestrzeni stadionów, tak aby żaden z widzów nie uronił nic z tego muzyczno-wizualnego spektaklu. Widowiska niezmiennie znajdującego się w ścisłej czołówce najpopularniejszych tras koncertowych w historii rocka. Ciemna strona artysty George Roger Waters urodził się 6 września 1943 r. w Great Bookham (hrabstwo Surrey). Dorastał w Cambridge, gdzie chodził do szkoły wraz z Sydem Barrettem – z widzenia znał się także z Davidem Gilmourem, który pobierał nauki w sąsiedniej placówce. Chętnie uczestniczył w zajęciach sekcji rugby oraz krykieta, nie przepadał jednak za systemem edukacji i restrykcyjnym gronem pedagogicznym. W 1965 r., wspólnie z Barrettem, Nickiem Masonem oraz Richardem Wrightem (których poznał podczas studiów na wydziale architektury londyńskiej politechniki) założył zespół Pink Floyd. Waters szybko wziął na siebie obowiązki basisty, wokalisty oraz autora tekstów, coraz śmielej decydując o kierunku artystycznych poszukiwań grupy. A dążąc do realizacji swoich wizji, nie kierował się sentymentami. Gdy nasilające się objawy psychotycznego zachowania Syda uniemożliwiały pracę zespołu, Roger próbował wymusić na muzyku poddanie się terapii. Brak porozumienia w tej sprawie zaowocował zwolnieniem gitarzysty, którego miejsce (zgodnie z intencją nowego lidera) zajął David Gilmour. Po latach Waters przyznał jednak, że wciąż ubolewa nad sposobem, w jaki rozstał się z Barrettem oraz nad faktem, że kompletnie nie interesował się losem chorego kolegi. Zespół początkowo tolerował absolutystyczne zapędy Rogera – wszak to za jego kadencji powstały najważniejsze albumy grupy – aczkolwiek w opinii Davida Gilmoura Waters niejednokrotnie dał się poznać jako „maniak przewrażliwiony na punkcie swojego ego”. Czara goryczy przelała się jednak wtedy, gdy podczas prac nad albumem „The Wall” lider bezceremonialnie wyrzucił z zespołu Richarda Wrighta, uznając jego wkład w postawanie longplaya za niewystarczający. Chociaż klawiszowiec nadal występował z Floydami jako muzyk sesyjny, decyzję Watersa przypłacił załamaniem nerwowym oraz uzależnieniem od narkotyków, nie mówiąc już o trwałym urazie psychicznym na punkcie Rogera. Artysta zdrowo dopiekł także Gilmourowi, którego ciągał po sądach oraz obrzucał błotem na łamach prasy w ramach walki o prawo do używania nazwy zespołu („Pink Floyd to Ja!”). To prawda, że w 2005 r. (na potrzeby akcji Live 8) muzycy brytyjskiej formacji po raz pierwszy od 24 lat wystąpili w oryginalnym składzie. Jednak o pojednaniu nie mogło być mowy. Waters doskonale bowiem wiedział, że pozostała trójka nigdy nie zgodzi się na artystyczne posłuszeństwo wobec niego („Nie przeszkadza mi ustępowanie przez jeden dzień, ale nie mógłbym ustępować przez całą cholerną trasę”). Charyzmatyczny muzyk nie przestał budzić kontrowersji także po opuszczeniu macierzystej formacji. Okładka jego debiutanckiej płyty „The Pros and Cons of Hitch Hiking” („Plusy i minusy podróżowania autostopem”), przedstawiająca nagą autostopowiczkę chwytającą okazję, odczytana została jako zachęta do gwałtu, a środowiska feministyczne jednogłośnie oskarżyły artystę o mizoginię. Waters nie ukrywa także swoich propalestyńskich sympatii (w 2009 r. poparł marsz wolności dla Strefy Gazy), otwarcie krytykując politykę Izraela, wzywając do bojkotu kraju oraz nałożenia na niego sankcji, w wyniku czego – obok łatki kabotyna – dopięto muzykowi kolejną: antysemity. Waters: wersja ostateczna Społeczno-polityczny komentator, wolnomyśliciel oraz budziciel ludzkich sumień – to tylko niektóre z ról przyjmowanych przez Rogera w czasach jego aktywności jako lidera Pink Floyd. Zadaniem klasycznego dziś albumu „The Dark Side of the Moon” było zwrócenie uwagi na problemy współczesności: alienację, kult mamony, konsumpcjonizm

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 33/2013

Kategorie: Kultura