Po prawicowym przewrocie w gminie Gietrzwałd wszystko niby wróciło do normy, ale już nic nie jest jak dawniej Leżący kilkanaście kilometrów od Olsztyna Gietrzwałd posługuje się sloganem promocyjnym „Gmina pełna cudów”. Najbardziej znany cud miał miejsce 140 lat temu, gdy dwóm miejscowym dziewczynkom w koronie przykościelnego klonu objawiła się Matka Boska i przemówiła do nich po polsku. Miało to wtedy istotne znaczenie, ponieważ Warmia była częścią Prus Wschodnich, a polską ludność poddawano germanizacji. We wrześniu zeszłego roku, z okazji okrągłej rocznicy objawień, do Gietrzwałdu zjechały setki tysięcy pielgrzymów z całej Polski. Miejscowi pamiętają, że padało, a przy drodze krzyżowej zrobiło się błoto, w którym grzęźli wierni i hierarchowie z prymasem na czele. W tym czasie był już w gminie nowy wójt – Jan Kasprowicz, wybrany w drugiej turze 6 sierpnia 2017 r. Pokonał faworyta Wojciecha Samulowskiego, zgłoszonego przez grupę, która sprzeciwiła się porządkom panującym za poprzedniego wójta, Marcina S. Ten młody były urzędnik gminy nie dość, że został postawiony w stan oskarżenia za machlojki w referacie budowlanym, to jeszcze przyjął styl rządzenia wzbudzający protest części mieszkańców. Dlatego zorganizowali referendum w sprawie jego odwołania. Trzy powody Jak już pisaliśmy w tekście „Paciorki gietrzwałdzkiego różańca” (PRZEGLĄD, nr 19/2017), poza sprawą karną wójta były trzy powody referendum. Pierwszy to odwołanie przez niego dyrektorki szkoły Teresy Kochanowskiej, bo nie chciała wystawić pocztu sztandarowego szkoły na uroczystość z okazji Dnia Niepodległości, która zaczynała się w kościele. Szkoła jest świecka! – miała oświadczyć, co wzburzyło miejscowych narodowców, w tym byłego wszechpolaka i eurodeputowanego Bogusława Rogalskiego, obecnie doradcę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów PE w Brukseli. Wójt formalnie nie przedłużył dyrektorce kontraktu, ale na jedno wyszło. Chodziło o „dobrą zmianę” i taka nastąpiła, bo na miejsce Kochanowskiej wójt powołał Bożenę Reszkę z Olsztyna, nauczycielkę o pisowskich poglądach, która od ręki urządziła w gabinecie ołtarzyk smoleński. Drugi powód referendum też wiązał się z byłym wszechpolakiem, który – jak wieść gminna niesie – rozgrywał karty, korzystając ze sprzyjających rządów wójta Marcina S. Gdy któregoś dnia podjął polemikę z „Gazetą Gietrzwałdzką”, odkrył siłę tego czasopisma i próbował je przejąć. Okazało się, że wydawane od ćwierćwiecza przez miejscowych liberałów pismo miało numer ISSN, ale nie było zarejestrowane w sądzie. Sprytnie z tej okazji skorzystał Paweł Kot, młody sąsiad Rogalskiego z Woryt, i taki tytuł pod swoim nazwiskiem zarejestrował. Wkrótce wójt nie tylko zakazał drukowania dwutygodnika w gminnym ośrodku kultury, ale jeszcze odwołał za to dyrektora Pawła Jarząbka, byłego dziennikarza, który przez pięć i poł roku dał się poznać jako świetny organizator imprez. I to był trzeci powód gniewu obywateli. Przywracanie porządku Prawicowa rewolucja nie przeszła gładko. Przede wszystkim nie poddała się redakcja dotychczasowej „Gazety Gietrzwałdzkiej”, nadal wydając i rozpowszechniając pismo w nakładzie ok. 500 egzemplarzy, choć drugie pod tym samym tytułem, lecz pod redakcją Pawła Kota sprzedawano w sklepach. Tyle że dziesięć razy mniej. Nic więc dziwnego, że siła przekazu grupy pod kierunkiem redaktor naczelnej Teresy Samulowskiej była znacznie większa. Wkrótce opinia publiczna uznała, że należy podjąć walkę o odwołanie wójta. Młodzi organizatorzy referendum na wypadek zwycięstwa musieli zapewnić następcę Marcina S., więc zaproponowali objęcie tego stanowiska Wojciechowi Samulowskiemu, potomkowi Andrzeja Samulowskiego, bojownika o polską Warmię, pierwszemu wójtowi po roku 1989, aktualnie dyrektorowi Olsztyńskiego Parku Naukowo-Technologicznego. A prywatnie mężowi pani Teresy. W akcie demokracji bezpośredniej odwołano Marcina S., lecz dalsza część planu nie do końca się powiodła. Co prawda, Samulowski wygrał pierwszą turę wyborów uzupełniających, jednak w drugiej minimalnie przegrał i stanowisko wójta objął Jan Kasprowicz, dotychczasowy kierownik miejscowego zakładu gospodarki komunalnej. – Mąż po tych wyborach był bardzo rozżalony – wspomina Teresa Samulowska. – Przede wszystkim ze względu na fałszywych przyjaciół, którym zaufał, a potem oni przeskoczyli do konkurencji. Ale i nowy wójt po zwycięstwie zapowiedział przywrócenie porządków w gminie, choć nie wszystko poszło gładko. Po pewnym czasie odwołał Bożenę Reszkę z funkcji dyrektorki szkoły z powodu nieprzygotowania placówki do nowego roku szkolnego i obsadzania etatów swoimi ludźmi.