Każdy czas ma swoich bohaterów. Na szczęście! Ale ma też, na nieszczęście, inkwizytorów. My ich mamy w dwójnasób. Mamy przecież Instytut Pamięci Narodowej. A na dodatek, jak to z nieszczęściami bywa, lubią one chodzić parami. Taką parą dla IPN jest Prawo i Sprawiedliwość. Taki związek gwarantuje, że nic nie jest i nie będzie w jego działaniu normalne. IPN działa dokładnie tak, jak zapowiedzieli politycy prawicy. Jedną, czarną farbą maluje wszystkich i wszystko, co mierzi liderów PiS. Statyści sprzed ćwierćwiecza postanowili napisać historię Polski od nowa. Z sobą w rolach głównych. Tylko jak wynieść na piedestał opozycjonistów drugiego i trzeciego rzutu? Wydawałoby się, że już sam pomysł jest absurdalny i wręcz niewykonalny. Ale nie dla Jarosława Kaczyńskiego, który ciągle walczy o powrót do władzy i wcale nie stoi na straconej pozycji. Mając w ręku IPN, całą telewizję publiczną i Polskie Radio, z wielką determinacją i konsekwencją próbuje swój plan realizować. By realnie myśleć o powrocie do władzy, chce wyeliminować tych, których Polacy zapamiętali jako bohaterów, i jednocześnie wrzucić ich do jednego worka z władzami PRL, którym przypisuje jak najgorsze intencje i zbrodnicze czyny. Ukoronowaniem tej tak cynicznie pomyślanej operacji jest to, co nieustannie próbuje dowieść IPN. Prokuratorzy z IPN nawet nie udają bezstronności. Realizując PiS-owskie zamówienie, połączyli liderów opozycji z ówczesną władzą pod hasłem: zbrodniarze i agenci dogadali się ze sobą i sprzedali Polskę. Wniosek, jaki z tego mają Polacy wyciągnąć, jest jeden. Liderów opozycji z Wałęsą na czele trzeba wyeliminować z życia publicznego i obłożyć anatemą, a ludzi władzy postawić przed sądami i próbować skazać ich w pokazowych procesach. Właśnie zaczął się proces autorów stanu wojennego. Prokuratorzy z IPN zarzucili im działanie „w zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym”. Tak sformułowane zarzuty do końca kompromitują i ośmieszają tę instytucję. Za ogromne pieniądze ufundowano lukratywne życie armii inkwizytorów PiS. Ich działalność nie ma nic wspólnego z powagą państwa. Ośmiesza tych, którzy powołali IPN do życia. Obraża pamięć Polaków, którzy nie udają, że urodzili się w 1989 r. Rozzuchwala łajdaków ze Springerowskich gazet, które zalewają nasz rynek pomyjami. Trzeba mieć iście niemieckie wyczucie miary, by pisać o politycznym procesie autorów stanu wojennego pod tytułem „Polska Norymberga”. Stary Springer mógłby być dumny z Polaków wypisujących takie brednie. Goebbels też. W takich momentach właściciele gazety wiedzą, że duże pieniądze wpompowane w ich brukowiec nie idą na marne. I nie pożałują premii. Im więcej czasu upływa od wprowadzenia stanu wojennego, tym agresywniej atakowani są jego twórcy. Z historii nie potrafimy czerpać mądrości. U nas historia ciągle służy jako budulec do nowych okopów. Nierozstrzygnięty polityczny spór o stan wojenny przekształca się w sąd nad ludźmi. W najzwyklejszą zemstę. Politycy, którzy w 1981 r. odpowiadali za losy państwa, nie mieli komfortu wyboru. Wybierając mniejsze zło, wzięli na siebie brzemię odpowiedzialności. Uważam, że była to słuszna decyzja. I żaden prokurator z IPN nie jest w stanie pozbawić gen. Jaruzelskiego szacunku, jakim darzą go miliony rodaków. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański