Goj-socjolog patrzy na Jedwabne
MEDIA I OKOLICE Był wczesny ranek. Wieś pogrążona była we śnie… Na okolicznych polach wyłoniły się niewyraźne sylwetki… Przywódca dał rozkaz do ataku. Ruszyli… wdarli się do wioski… ktoś podłożył ogień pod obydwie chaty stojące na skraju miejscowości. W mgnieniu oka ogarnęły ją płomienie. Zewsząd dochodziły krzyki o pomoc, płacz małych dzieci, słychać było pękające drewno i rozbijane szkło… Zapędzono mieszkańców na plac przed kościołem… Młode matki niosły niemowlęta lub prowadziły dzieci za rękę. Dziesiątki, a może setki ludzi zebrano na placu. Strażnicy na placu przed kościołem odczekali, aż wszyscy mieszkańcy znaleźli się w jednym miejscu. Zgromadzili się tam również wszyscy naganiacze… Wyprowadzono ludzi na pola. Nikt nie odważył się na sprzeciw. Przy miedzy konni podpalili suchą pszenicę. Ogień szybko się rozprzestrzeniał i zbliżał do grupki stłoczonych ludzi… W powstałym rozgardiaszu kilku mężczyzn próbowało uciec z powrotem do wsi. Otoczeni z jednej strony ścianą podpełzających płomieni, a z drugiej tyralierą strzelców – nie mieli szans ujść z życiem. Gdy większość napastników przyglądała się jeszcze pożodze, ich dowódca rozpoczął obchód wsi. Towarzyszyła mu nieliczna świta. Jego ludzie dokładnie wykonali robotę… Spod schodów dobiegało ciche kwilenie małego chłopczyka. Jeden z roześmianych kamratów pochwycił go za gardło i zaciskał dłoń tak długo, aż kwilenie ustało. Dwie uliczki dalej załadowano na wóz zdobycze: dywan, belę materiału, beczkę wina, skrzynię, trochę srebra. Bilans tej masakry? Nie pozostawiono przy życiu ani jednego mężczyzny, ani jednej kobiety, ani jednego dziecka. Przemoc dotknęła wszystkich. Nie oszczędziła nikogo. Spadła jak grom z jasnego nieba. Całe to zdarzenie nie miało w sobie nic z wyprawy rabunkowej ani z walki. Było to zabijanie bezbronnych ofiar. Mordercy nie zadowolili się tym, że pozbawili ich życia. Pastwili się nad zwłokami, zabijali po raz drugi. Wydarzenie to bez niedomówień pokazuje działanie przemocy podczas masakry – okrążenie miejscowości, polowanie z nagonką, podpalanie, dokonywanie gwałtów, zabijanie, całkowita zagłada jako cel ostateczny. Nie są to cytaty z książki Jana T. Grossa, lecz uogólniony scenariusz masakry pochodzący z „Traktatu o przemocy” Wolfganga Sofsky’ego (w tłumaczeniu Marka Adamskiego, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1999). Masakry – pisze Sofsky – kończą polowanie na ludzi. Masakra to zbiorowa przemoc nad bezbronnymi, którzy nie mogą uciec ani też stawić oporu. Są punktem kulminacyjnym przemocy stosowanej podczas prześladowań społecznych i wojen. Istota masakry pozostaje wciąż ta sama. Jej celem jest całkowite wyniszczenie. Ani nienawiść, ani krzywdy, rzeczywiste czy rzekome, ani nawet złość nie stanowią niezbędnych przesłanek do przeprowadzenia rzezi. Nie jest najważniejsze, kto inspiruje rzezaków (tak określę sprawców masakr, bowiem, jak zauważa Sofsky, podczas rzezi bronią preferowaną są nóż i siekiera. I drąg). W czasie masakry morderca skraca dystans – chce widzieć, jak ofiara umiera, chce nasycić oko jej śmiertelnym przerażeniem. Mordercy ekscytują się samą akcją, własną potęgą, uzasadnionym przekonaniem, że są do wszystkiego zdolni. Krwawa rzeź tworzy równość społeczną i poczucie koleżeńskości. Kolektyw tworzy negatywną communitas, braterskie przymierze destrukcji, łączone więzami okrucieństwa. Krwawa feta nadaje złoczyńcom nową, wspólną tożsamość. Każdy, stając się takim jak inni, nie jest już tym, kim był. Każdy może uczestniczyć w zabijaniu, nikt nie powinien przyglądać się z boku. Po masakrze, pisze Sofsky, pojawia się „szczelna konspiracja winnych, którzy później o niczym nie wiedzą”. Mordercy zastraszają wszystkich. Nie trzeba rzezi, aby się bać. Przecież i dzisiaj Polacy boją się wezwać policję do bitej sąsiadki, maltretowanego dziecka, aby tylko nie narazić się sąsiadowi-bandycie. Wielu historyków poszukuje faktów, które ujawnią pełną prawdę o Jedwabnem. Jednak jaką dokładnie prawdę? Przecież nie chodzi o szczegóły, przyczyny czy podłoże historyczne zbrodni, bo to jest znane, lecz o jej charakter. Ten zaś określają socjolodzy i psycholodzy zajmujący się zachowaniami zbiorowymi, a w szczególności tłumem mordującym. „Socjologia to historia bez wysiłku” – tak rozpoczyna się studium Petera Burke’a „Sociology and History” (1980). Istotnie, socjolodzy często opierają się na materiałach żmudnie