Google i Facebook walczą o władzę

Google i Facebook walczą o władzę

25 korporacji ma dochody większe od dziesiątków krajów Według klasycznych zasad obowiązujących w międzynarodowym prawie publicznym jego podmiotami są państwa i organizacje, którym przyznały one podmiotowość międzynarodową. W przeszłości były jednak od tych zasad wyjątki. Utworzona na początku XVII w. Holenderska Kompania Wschodnioindyjska, korzystająca z poparcia rządu holenderskiego, była pierwszą korporacją ponadnarodową, która mogła emitować bony i akcje, aby finansować swój rozwój. Dysponowała monopolem handlowym w określonej strefie geograficznej, mogła ściągać podatki, a nawet wypowiadać wojny. Dzisiaj mamy do czynienia z gigantami ekonomicznymi, które chociaż nie dysponują takimi przywilejami, również – dzięki swojej wartości giełdowej i dochodom przewyższającym PKB dziesiątków państw – zyskują „podmiotowość międzynarodową”, szczególnie wtedy, kiedy przedstawiciele biznesu znajdują się w kierownictwie państwa. Taka sytuacja pozwala im często realizować politykę, która nie jest zbieżna z polityką rządu, a nawet jest jej przeciwna. Przykładem z ostatniego okresu mogą być informacje ujawnione przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych na temat sekretarza ds. handlu USA Wilbura Rossa, mającego udziały w spółce transportowej, która robiła milionowe interesy z wenezuelską firmą naftową PDVSA, objętą amerykańskimi sankcjami. Rossowi nie przeszkadzają też kontakty z rosyjskimi biznesmenami powiązanymi z Putinem, mimo oficjalnych sankcji amerykańskich. Chodzi o Kiryła Szamałowa, męża młodszej córki Putina, i oligarchę Giennadija Timczenkę. Dzisiaj możliwości wpływania na władzę są szczególnie widoczne w sektorze technologii. Apple, Google, Microsoft, Facebook i Amazon odgrywają pierwszoplanowe role na giełdzie nowojorskiej. Ich kapitalizacja waha się między 500 mld dol. Facebooka a 850 mld dol. Apple’a. Gdybyśmy wzięli pod uwagę tylko to kryterium i gdyby firma Apple była krajem, jej pozycja gospodarcza w świecie byłaby porównywalna z Turcją, Holandią lub Szwajcarią. Google opanował 88% rynku publicystyki online. Facebook (łącznie z Instagramem, Messengerem i WhatsApp’em) kontroluje ponad 70% sieci społecznościowych w telefonach mobilnych. Amazon przejmuje 50% dochodów z handlu elektronicznego. Pozarządowa agencja Global Justice Now porównała dochody firm z dochodami państw. Z opublikowanej przez nią listy wynika, że gdyby północnoamerykańska sieć wielkich sklepów Walmart była państwem, zajęłaby 10. miejsce na liście krajów o największym PKB, za Stanami Zjednoczonymi, Chinami, Niemcami, Japonią, Francją, Wielką Brytanią, Włochami, Brazylią i Kanadą. 25 korporacji ma większe dochody niż dziesiątki krajów. Byłoby naiwnością wierzyć, że sektor prywatny nie wpływa na decyzje polityczne, stanowienie prawa i życie codzienne obywateli. O ile jeszcze niedawno korporacje zachowywały się statycznie, o tyle teraz są bardzo elastyczne i weszły w różne sektory działalności gospodarczej. ExxonMobil, Sony, Carrefour czy JPMorgan Chase dysponują dużą władzą i autonomią, chociaż nie można tego powiedzieć o ich kierownictwach. Szczególną wartość dla aktywów wielkich firm mają dane. Miliony użytkowników internetu wymieniają się wiadomościami, kontaktują z przyjaciółmi i dokonują zakupów. Pozostawiają po sobie informacje, które są paliwem ery cyfryzacji. Na tej podstawie można opracować profile użytkowników. Celem strategicznym wielkich firm technologicznych jest więc maksymalna liczba użytkowników. Jaki jest efekt polityczny? Poprzez sieci internetowe można wpływać na opinię publiczną, czego dowodem jest ostatnie śledztwo w USA w sprawie mieszania się Rosji w wybór prezydenta Trumpa, w którym kluczową rolę odegrały Facebook, Google i Twitter. Pojawiły się też oskarżenia wobec Rosji o mieszanie się w wybory francuskie. Można zatem wpływać na wybór bardziej odpowiadającego nam kandydata, szczególnie wtedy gdy chodzi o wielkie mocarstwo. Można wpływać na opinię publiczną, tak by tworzyć klimat sprzyjający separacji i podziałom, jak w przypadku Katalonii. Można także naruszyć bezpieczeństwo państwa, nie dokonując inwazji. W XVIII w. Adam Smith mówił o niewidzialnej ręce rynku. Teraz tę rolę przejęły wielkie korporacje technologiczne. Skutki tego przejęcia mogą być tragiczne, na razie bowiem brakuje odpowiednich środków, aby mu przeciwdziałać. W pojedynkę, nawet jako „wyspa wolności”, niczego zrobić się nie da. Kleszcze kapitału i mocarstwowych mrzonek są coraz silniejsze. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 50/2017

Kategorie: Opinie