Gra do przodu

Gra do przodu

Na Euro 2012 odważna i ofensywna piłka wygrała z asekuranctwem i brzydotą Pora zejść na ziemię i powrócić do rzeczywistości. To już koniec Euro 2012, które zapisało się w historii jako piękny i emocjonujący turniej, asymilujący postkomunistyczną część kontynentu z Zachodem. Całkowicie abstrahując od sytuacji piłkarzy naszej kadry, warto się przyjrzeć tegorocznym mistrzostwom Europy w piłce nożnej od strony sportowej. Grecy wyjątkiem Trzeba przyznać, że wrażenia estetyczne, jakie pozostawiły nam te mistrzostwa, są znakomite. Piłkarze strzelali ponad dwie bramki na mecz. Statystyki te nie zostały bynajmniej wywindowane przez bezwzględne pogromy, wręcz przeciwnie – poziom drużyn był zaskakująco wyrównany, a potyczki trzymały w napięciu do ostatnich minut. Nie brakowało emocjonujących konkursów rzutów karnych ani kontrowersyjnych decyzji. Wielkie drużyny dały wielkie widowiska, gwiazdy świeciły pełnym blaskiem. – Wrażenia ogólne? Był to naprawdę dobry turniej, jego oglądanie sprawiało mi ogromną radość. Wiele drużyn pokazało się z bardzo dobrej strony i mam na myśli nawet te, które odpadły we wcześniejszej fazie rozgrywek. Wszyscy zapamiętamy Chorwatów i ich postawę w meczu z Hiszpanią, również Duńczycy zaprezentowali się pozytywnie, biorąc pod uwagę ich piłkarski potencjał. Ostatecznie postawę Anglików też można ocenić raczej dobrze – mieli trudną grupę, z której wyszli na pierwszym miejscu – twierdzi Maciej Murawski, reprezentant Polski na mundialu w Korei i Japonii. Można też wszem wobec ogłosić, że odważna, ofensywna piłka wygrała z asekuranctwem i brzydotą. Sensacyjne wyjście z grupy Greków mogło przez chwilę wyglądać jak okropne déja vu z 2004 r., choć na dobrą sprawę chyba nikt nie wierzył, by byli zdolni wybudować w swojej bramce taką ścianę, której nie przebiliby Niemcy czy Hiszpanie. Teraz znowu króluje ofensywa i na szczęście większym szacunkiem darzy się szaleńcze, czasami nieodpowiedzialne ataki niż perfekcyjne „zero z tyłu”. – Odkąd Barcelona zaczęła zdobywać wszystkie możliwe tytuły, znowu pojawiła się tendencja do gry ofensywnej i efektownej. Jest wiele zespołów, które stawiają na obronę, wzorem Greków z Euro 2004, ale wielcy światowej piłki w ostatnich latach potrafią dobrze grać atakiem pozycyjnym i ostatecznie radzą sobie z takimi przeciwnikami. Z tego należy się cieszyć, bo futbol jest teraz jeszcze bardziej efektowny – przekonuje Murawski. Choć mistrzów świata sprzed zaledwie sześciu lat po prostu nie wypadało nazwać czarnym koniem turnieju, postawa Włochów jest jednak na pewno pozytywnym zaskoczeniem. Skłóceni przez kolejną już aferę korupcyjną wydawali się cieniem zespołu. Po ich gładko przegranym sparingu z Rosją tuż przed Euro raczej nikt się nie spodziewał, że to właś- nie team spirit będzie najmocniejszym punktem Squadra Azzurra. – Oni zawsze się liczą, może mają swoje problemy, może czasami grają kiepsko w eliminacjach i meczach towarzyskich, ale w dużych turniejach zazwyczaj nie zawodzą – mówi Murawski. Swoje grali również Hiszpanie, od początku turnieju sprawiający wrażenie trochę wypalonych. To błąd. Piłkarze, którymi opiekuje się Vincente del Bos- que, pokazali wyjątkowo inteligentną taktykę przystosowaną do turnieju rządzącego się własnymi prawami. Grali ładnie i skutecznie, jednak nie próbowali robić wszystkiego za wszelką cenę. Siła tej strategii polegała na konsekwencji – tej z kolei w półfinale zabrakło Niemcom, którzy zazwyczaj z meczu na mecz grają coraz lepiej. Mesut Özil i spółka opadli z sił i kolejny raz zostali z pustymi rękoma. To raczej koniec trenera Joachima Löwa. Druga młodość Pirla O ile genialna gra Andrésa Iniesty czy Xaviego Hernándeza nikogo nie dziwi, o tyle każdy błysk talentu graczy z innej drużyny niż hiszpańska jest natychmiast zauważany. W wielkim stylu powrócił Andrea Pirlo, generał drugiej linii w znakomitej reprezentacji Włoch, tegoroczny mistrz kraju z Juventusem Turyn. Rok temu znalazł się w sytuacji, która prędzej czy później dopada wiekowych piłkarzy – jego ukochany AC Milan postanowił odmłodzić drużynę. Pirlo był jedną z ofiar tej reformy, po czym eksperci oczekiwali od niego już tylko staczania się po równi pochyłej. Tak się nie stało, bo wychowanek Brescii szybko otrzymał angaż w „Juve”, gdzie przejął numer

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 27/2012

Kategorie: Sport