Grup unikam jak ognia

Grup unikam jak ognia

scena z: Martyna Jakubowicz, SK:, , fot. Podlewski/AKPA

W mediach jest tyle polityki, że nie trzeba o tym śpiewać MARTYNA JAKUBOWICZ (ur. w 1955 r. w Krakowie) tworzy muzykę z pogranicza bluesa, rocka i amerykańskiego folku. Zadebiutowała w 1977 r. w warszawskim klubie studenckim Remont. W 1983 r. nagrała w krakowskim Studiu Teatr STU pierwszą płytę „Maquillage”, na której znalazł się najbardziej znany utwór wokalistki „W domach z betonu nie ma wolnej miłości”. W marcu premierę miała jej najnowsza płyta „Prosta piosenka”, na której Martyna Jakubowicz śpiewa z Wojciechem Waglewskim i Kortezem. Czy w tytule najnowszej płyty „Prosta piosenka” chciała pani zawrzeć pewną przekorę? – Z założenia nie ma tutaj żadnej przekory. Moim zdaniem, są to proste piosenki i proste opowieści. Ale mają swój ciężar. – To jest stara folkowa zasada, że piosenki śpiewa się o ważnych rzeczach, choć one same w sobie wcale nie są skomplikowane. Mamy gatunki muzyczne, które służą do pokazywania fantastycznych wokalnych możliwości, jak jazz i gospel, i jest muzyka folkowa czy bluesowa, w których nie chodzi o skomplikowaną wokalistykę, tylko o przekaz i historię. One zazwyczaj płyną z życia, z serca albo z całkowicie normalnych rzeczy. Taka jest tradycja. Bluesmani zawsze śpiewali o problemach, życiu i miłości, a folkowcy byli bardziej lewicujący. Zawsze wolałam piosenkę składającą się z pięknej melodii i bardziej poetyckiego tekstu niż wyczyny na granicy grafomanii. Zależało pani, żeby zabrać na tej płycie głos w związku z tym, co się dzieje w naszym kraju? – Zawsze są dwie drogi. Można zdecydować się na czyste komentatorstwo, ale to byłoby nudnawe, bo każdy człowiek ma własny pogląd na rzeczywistość i swoje obserwacje. Tylko w niektórych momentach udaje się zaśpiewać o ważnych rzeczach, jak udało się np. Bobowi Dylanowi w „Hurricane” – to była ważna historia. Ja się nie zajmuję polityką. Nie chcę się nią zajmować nie dlatego, że jestem wycofana i tym się nie interesuję. Po prostu uważam, że media poświęcają jej tyle czasu, że została zachwiana zdrowa równowaga między światem rzeczywistym a światem polityki. Polityk według mnie powinien być urzędnikiem, który wykonuje swoją pracę, i oprócz okoliczności czysto wyborczych człowiek nie powinien być tak masowo atakowany wizerunkami osób, które nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Nie mam ochoty w tym uczestniczyć. Ale czy można od tego uciec? – Dla mnie najważniejsze jest to, co mam w środku i to, co mam do przekazania. Rzeczywistość dotyka mnie i innych ludzi i stąd się wzięła piosenka „Macherzy od pieniędzy”. Komunizm był dla wielu ludzi sytuacją dolegliwą i chorą, ale kapitalizm nie jest przecież stanem jednoznacznie pozytywnym. Nie jesteśmy być może jeszcze przystosowani do tego systemu. Moje pokolenie urodziło się w komunizmie i w nim funkcjonowało. Pokolenie urodzone po 1989 r. tak naprawdę też nie widzi tego kapitalizmu w sposób do końca zdrowy. Nie można zresztą powiedzieć, że do 1989 r. był komunizm, a później już go nie było. Formalnie, owszem, zniknął, ale pozostał w głowach ludzi, w ich mentalności i sposobie myślenia. Oglądałam kiedyś bardzo ciekawy film o Stalinie, pokazujący ludzi, do których w ogóle nie docierała potworność tej postaci. Oni widzieli tylko tyle, że wiele rzeczy było za darmo, wszyscy mieli pracę i żyło się spokojnie. Każdy człowiek ma jakiś subiektywny obraz rzeczywistości. Ja staram się zawsze znajdować uniwersalną drogę, żeby mówić o rzeczach, nie zahaczając o jakiś konkretny pogląd czy ideologię. Chcę, aby moje piosenki były opowieścią i dotyczyły zwykłych ludzkich spraw. Kiedy się wraca do starych piosenek, powstałych pod wpływem konkretnych emocji, wracają także te emocje? – Nie pamiętam tego, co się wtedy wydarzyło, to nie jest też istotne dla tych piosenek. Może gdybym mieszkała w Portugalii, tworzyłabym inną muzykę, o czymś zupełnie innym. Człowiek jest związany z miejscem, ludźmi, czasem i wszystkimi innymi uwarunkowaniami, a napisanie piosenki wcale nie jest takie łatwe. W każdym razie nie działa w taki sposób, że składają się na nią jakieś konkretne inspiracje, które teraz jestem w stanie odtworzyć. A jak to w takim razie działa? – Każdy muzyk powie, że robienie piosenek to nie jest prosta sprawa. Nigdy nie wiadomo, kiedy ta piosenka powstanie i czy jak już powstanie, będzie fajna i da się z nią cokolwiek dalej zrobić. Oczywiście są ludzie, którzy pracują na komputerach i tylko sobie przestawiają nuty w programie – to popularny obecnie sposób komponowania.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 26/2016

Kategorie: Kultura