Grupa Granica to koalicja kilkunastu organizacji pozarządowych, które od wielu lat działają na rzecz migrantek i migrantów. Teraz aktywiści pomagają ludziom wywiezionym do lasu na polsko-białoruskiej granicy. Opatrują rany, dają jedzenie, śpiwory, suche ubrania, organizują zbiórki. Wysłuchują historii migrantów, oferują im pomoc prawną i monitorują ich dalsze losy. A Polakom pokazują, jak wygląda prawdziwy kryzys humanitarny.
W skład grupy wchodzą: Stowarzyszenie Nomada, Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, Stowarzyszenie Homo Faber, Polskie Forum Migracyjne, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Salam Lab, Dom Otwarty, Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć, Chlebem i Solą, uchodźcy.info, Testigo Documentary, Kuchnia Konfliktu, Strefa WolnoSłowa, RATS Agency oraz niezależni aktywiści, prawnicy i badacze.
Byli przy granicy jeszcze przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego i są tam nadal, chociaż teraz już nie mogą dotrzeć w miejsca, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna. Na patrolach ciągle znajdują zmarzniętych, okaleczonych przez drut żyletkowy ludzi wałęsających się po lesie. – Codziennie widzimy na granicy ogrom nieszczęścia. Ludzie są niejednokrotnie w stanie agonalnym. A my mamy świadomość, że nikt nas nie słucha. To, co mówimy, nie dociera do osób, które podejmują różnego rodzaju decyzje – mówi Marta Górczyńska, prawniczka z Grupy Granica dla Radia Tok FM. – To, co się dzieje na granicy, to niewyobrażalny poziom barbarzyństwa, okrucieństwa, zaszczuwania ludzi, których jedyną winą jest to, że dali się skusić na oszukańcze obietnice Białorusi odnośnie do podróży do Europy – dodaje aktywistka. Marta Górczyńska pomaga uchodźcom na granicy już od kilku tygodni. Mówi, że najgorsze momenty są wtedy, gdy – po podaniu doraźnej pomocy – trzeba powiedzieć tym ludziom, że nie można ich zabrać do samochodu i zawieźć do ciepłego domu czy ośrodka.
„Strefa nadgraniczna staje się pułapką, z której nie ma wyjścia. Jest bardzo zimno (w nocy poniżej 0 stopni Celsjusza) i pada deszcz. Na Białorusi setki przybyszów głodują i nie mają wody. Jest duże ryzyko śmierci z wychłodzenia. (…) Nie dajcie się nabrać oszustom, którzy chcą tylko Waszych pieniędzy”, pisze Grupa Granica w apelu do uchodźców przetłumaczonym na 7 języków.
Mimo apelu sytuacja na granicy pogarsza się. 21 października o godz. 1 w nocy aktywiści Grupy Granica znaleźli 26-letniego Irakijczyka z objawami ostrej hipotermii. Obecnie jest na SOR w jednym z białostockich szpitali. Jak relacjonuje Grupa Granica na Twitterze, przy przyjęciu do szpitala mężczyzna miał 32 stopnie temperatury. Zdiagnozowano u niego zapalenie płuc. Już chodzą słuchy, że po wyleczeniu Straż Graniczna przewiezie do z powrotem do lasu, co będzie oznaczało dla niego śmierć.
26-letni Irakijczyk to niejedyna ofiara ubiegłej nocy. Również 21 października nad ranem aktywiści z Grupy Granica znaleźli w lesie grupę kilkudziesięciu migrantów, wśród których było 16 dzieci i kobieta w ciąży. Po udzieleniu pomocy Straż Graniczna przetransportowała migrantów na teren jednostki SG w Białowieży. „Od wszystkich członków tej grupy powinny zostać przyjęte wnioski uchodźcze”, pisze Grupa Granica. Czy tak będzie? Nie wiadomo.
Tymczasem zbiórka „Pomoc Grupy Granica na granicy polsko-białoruskiej” zainicjowana przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, przyniosła już ponad 730 tys. zł na pomoc migrantom. Nie tylko tym na granicy, ale też tym, którzy mieli szczęście i mogą zostać w Polsce. Grupa Granica zapewnia im pomoc prawną, rzeczową i opiekę psychologiczną.
„Zrzutka rośnie, bo Polki i Polacy nie godzą się na nieludzkie traktowanie osób uwięzionych na polsko-białoruskim pograniczu. Gdy państwa stosują bezlitosną politykę wobec uchodźców i migrantów, tylko obywatelski sprzeciw i zaangażowanie wielu ludzi – aktywistów, lokalnych mieszkańców, medyków i donorów – może zapobiec śmierci kolejnych osób z głodu i wychłodzenia. Łączymy siły, bo razem możemy więcej!”, napisali aktywiści na stronie zbiórki.
fot. Krzysztof Żuczkowski
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy