Gry kaukaskie

Gry kaukaskie

Zauważalny wzrost napięcia na południowym Kaukazie paradoksalnie przyczynia się do wzmocnienia stabilności w tym regionie Największym obecnie punktem zapalnym południowego Kaukazu jest bez wątpienia sytuacja wokół konfliktu rosyjsko-gruzińskiego oraz funkcjonowania powstałych w jego wyniku parapaństw Osetii Południowej i Abchazji. Emocje rosną również w sąsiednim Górskim Karabachu, gdzie azersko-ormiański konflikt po latach zamrożenia ponownie zaczyna nabierać kolorów. Ostatnie posunięcie Moskwy, związane z zamontowaniem na terenie Abchazji systemu obrony przeciwpowietrznej S-300, a także plany ormiańskiego rządu dotyczące nabycia w najbliższym czasie rakiet dalekiego zasięgu „na wypadek konfliktu zbrojnego z wrogimi sąsiadami” pozornie ponownie podnoszą napięcie na Kaukazie. Historia nieraz już jednak pokazywała, że nic tak nie służy pokojowi jak strach przed dobrze uzbrojonym wrogiem. Zgodnie z umową Wojskowa obecność Rosji na terenie zbuntowanych republik Abchazji i Osetii Południowej nie jest niczym zaskakującym. Wszystko odbywa się zgodnie z obowiązującą od sierpnia 2009 r. trójstronną umową. Przewiduje ona obustronną współpracę wojskową (Rosja-Abchazja, Rosja-Osetia Południowa), a także funkcjonowanie na terenie gruzińskich parapaństw rosyjskich baz wojskowych. Pierwsza z nich znajduje się w abchaskiej miejscowości Gudauta, druga zaś w stolicy Osetii Południowej – Cchinwali (w każdej z baz obecnych jest ok. 1,7 tys. rosyjskich żołnierzy). Instalacja S-300 na terytorium Abchazji jest elementem trójstronnego systemu obrony przeciwlotniczej. Jak potwierdził dowódca Sił Powietrznych Rosji, gen. Aleksandr Zielin, rakiety S-300 mają osłaniać jedynie terytorium Abchazji. Niebo Osetii Południowej zabezpieczane jest obecnie przez inne rosyjskie zestawy obrony przeciwlotniczej, m.in. Buk-M1, Osa-AKM, Tor-M1. Trudno postrzegać umieszczenie przez Rosję na terytorium Abchazji elementów obrony przeciwlotniczej jako coś niespodziewanego (co więcej, według Philipa Crowleya z amerykańskiego Departamentu Stanu, rakiety S-300 znajdują się na terenie Abchazji już od dwóch lat!). Na działanie to składa się co najmniej kilka okoliczności. Podstawowymi są jednak geopolityczne meandry towarzyszące powstaniu parapaństw Osetii Południowej i Abchazji w sierpniu 2008 r. Wydarzenia te jednoznacznie potwierdziły usilne starania Moskwy na rzecz zwiększenia i wzmocnienia strefy wpływów wobec „bliskiej zagranicy”, lecz nie należy zapominać, że były również odpowiedzią na działania Zachodu w kwestii Kosowa. Funkcjonowanie tych państw (uznawanych dotąd jedynie przez Moskwę, Wenezuelę, Nikaraguę i wyspę Nauru) stanowi dla Rosji skuteczne narzędzie osłabiania Gruzji, a tym samym dystansowania wpływów Zachodu na Południowym Kaukazie. Wzmacnianie ich pozycji militarnej wydaje się zatem naturalnym zabiegiem Kremla, który zabezpiecza tym samym własne interesy. Warto zaznaczyć, że rakietowy system obrony przeciwlotniczej S-300 (Rosjanie nie określili, jaka dokładnie wersja zestawu została umieszczona w Abchazji, nieoficjalnie mówi się o unowocześnionej wersji S-300 PMU1, mającej zasięg do 150 km) jest bronią defensywną i nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla sąsiedniej Gruzji. Mimo to zarówno Tbilisi, jak i NATO wyraziły niezadowolenie z tego faktu, określając posunięcie Rosji jako „źródło zaniepokojenia”. Jeszcze dalej poszedł gruziński minister ds. reintegracji Temur Jakobaszwili, który nazwał zachowanie Kremla odpowiedzią na amerykańskie plany tarczy antyrakietowej w Europie. Biorąc pod uwagę reakcję władz amerykańskich, nie należy się spodziewać konsekwencji rosyjskiej decyzji dla stosunków z Waszyngtonem, tym bardziej że niedawne rozmieszczenie baterii Patriot w Polsce wytrąciło Amerykanom argument w ewentualnej dyskusji na ten temat. Jak najbardziej uzasadnione w tej sytuacji jest zaniepokojenie Tbilisi. Taki układ z pewnością osłabia jakiekolwiek nadzieje Gruzji na odzyskanie separatystycznych regionów w przyszłości. Tego, że system obrony przeciwlotniczej w Abchazji i Osetii jest wymierzony przede wszystkim przeciw zapędom gruzińskim, nie kryje abchaski szef dyplomacji Maksim Gvindzhia, który triumfalnie obwieścił: „Teraz jesteśmy gotowi na wszystko”. Gvindzhia dość jednoznacznie dodał również, że system obrony jest niezbędny wobec „stałego zagrożenia” ze strony Gruzji oraz „jej sojuszników”. Nie od dziś wiadomo, że głównym „opiekunem” Tbilisi nadal pozostają Amerykanie. Instalacja systemu S-300 na terenie Abchazji to niejedyne działania Rosji w celu zwiększenia obronności swoich „podopiecznych”. W tym samym czasie Moskwa wysłała do abchaskiego portu Ochamchira pięć łodzi patrolowych klasy Mangust, które mają pomóc w ochronie liczącego prawie 215 km

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 34/2010

Kategorie: Świat