Jezuici zapłacą Eskimosom 50 milionów dolarów odszkodowania za wykorzystywanie seksualne To będzie największe odszkodowanie wypłacone ofiarom przestępstw seksualnych przez zakon katolicki. Jezuici z prowincji Oregon zgodzili się przekazać 50 mln dol. 110 Eskimosom na Alasce, którzy w dzieciństwie zostali skrzywdzeni przez występnych zakonników i diakonów. W zamian wycofane zostaną oskarżenia w sądzie przeciwko 12 jezuickim kapłanom oraz trzem diakonom misjonarzom. Towarzystwo Jezusowe nie przyznało się do żadnych złych uczynków, ale, jak podkreślają adwokaci ofiar, wysokość rekompensat mówi sama za siebie. Jeden z pokrzywdzonych, Joseph Steve, opowiadał dziennikarzom, jak w wieku 17 lat pomagał diakonowi Josephowi Lundowskiemu w lekcjach katechizmu w kościele św. Bernarda w Stebbins. „Po zajęciach diakon poprosił mnie, abym został i umył naczynia. Nagle rzucił się na mnie, ściągnął mi spodnie, dokonał penetracji. Nigdy nie dokończyłem zmywania…”. Wcześniej jezuicka prowincja Oregon zawarła 78 indywidualnych układów pozasądowych z ofiarami zdeprawowanych zakonników. Porozumienie z 110 pokrzywdzonymi prowincjał jezuitów, ojciec John Whitney, pragnął jeszcze utrzymać w tajemnicy, jako że „nie wszystkie sprawy zostały załatwione”. O ugodzie poinformowali jednak prawnicy ofiar. Adwokat Ken Roosa oświadczył na łamach dziennika „Anchorage Daily News”, że do ustalenia pozostało niewiele szczegółów, ustne porozumienie zaś strony osiągnęły już kilka tygodni temu. Pośrednio zarzucił też zakonnikom mataczenie: „Jeśli nie byli uczciwi w sprawie gwałcenia dzieci, to jak możemy oczekiwać, że okażą się uczciwi odnośnie do zawartych umów?”. Eskimoskie dzieci były molestowane i dręczone w 15 trudno dostępnych wioskach Alaski w latach 1956-1988. W dwóch osadach położonych na wyspie St. Michael diakon przygotowujący dzieci do pierwszej komunii zgwałcił prawie wszystkich chłopców. Jezuita James Jacobson tak gorliwie krzewił wśród rodowitych Alaskańczyków Słowo Boże, że dwukrotnie został ojcem. Pozwany o alimenty tłumaczył, że nie może zapłacić, ponieważ złożył ślub ubóstwa. Spośród domniemanych występnych zakonników żyje jeszcze czterech, wszyscy są w podeszłym wieku. Tylko jeden, ojciec James Laudwein, zapewnia, że jest niewinny. Fakt, że w niemal wszystkich wioskach Eskimosów jezuici wykorzystywali seksualnie powierzone swej opiece dzieci, jest zastanawiający. Adwokaci ofiar przypuszczają, że Alaska była „śmietnikiem”, do którego Towarzystwo Jezusowe wysyłało swych najbardziej zdeprawowanych ojców i braci. Richard Sipe, były zakonnik benedyktyński, a obecnie ekspert od seksualnych przestępstw popełnionych przez duchowieństwo, występujący jako świadek w wielu podobnych sprawach, twierdzi: „Alaska była dla jezuitów czymś w rodzaju francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Lepiej wstąpić do Legii, niż pójść do więzienia”. Przełożeni Towarzystwa Jezusowego w Oregonie, zapewniają, że to nieprawda – posługa duszpasterska na Alasce uważana była za prestiżowe zadanie dla najdzielniejszych i gorliwych w wierze. W broszurach jezuickich wioski eskimoskie nazywano „najtrudniejszym misyjnym polem świata”. Prowincjał Whitney przekonuje, że Alaska uchodziła za zesłanie, lecz pracujący tam zakonnicy uważani byli za tych, którzy „przecierają szlaki dla wiary”. Towarzystwo Jezusowe założyło swą pierwszą misję na zachodniej Alasce w 1886 r. Ale łowienie dusz w tym mroźnym, niegościnnym zakątku świata okazało się niewdzięcznym zadaniem. Eskimosi, od niepamiętnych czasów myśliwi i zbieracze, mieli swą religię, nazwaną Yuuyaaraq, czyli „droga ludzkiej istoty”. Swe mity przekazywali ustnie, czcili siły przyrody i duchy, od których oczekiwano, że ochronią przed chorobą czy śmiercią głodową. W takiej społeczności nauki jezuitów nie padały na podatny grunt. Sytuacja zmieniła się radykalnie dopiero w 1900 r., kiedy epidemia grypy unicestwiła ponad 60% rdzennej ludności Alaski. Eskimoscy szamani okazali się bezsilni wobec zabójczych wirusów. Całe wioski przechodziły na katolicyzm, obiecujący wiernym zbawienie duszy. Obecnie katolicka diecezja Fairbanks obejmuje ponad dwie trzecie Alaski. 25 kapłanów ma pod opieką 41 kościołów. Jezuitom potrzebna więc była każda pomoc. Niestety, w osadach Alaski istniały wprost wymarzone warunki dla pedofilów. Nie znano tu policjantów, prawników ani telewizji. W każdej był najwyżej jeden telefon. Eskimosi, ufni i ulegli, traktowali misjonarzy niemal jak aniołów z nieba. Kiedy mały James Niksik z St. Michael poskarżył się ojcu, że diakon Joseph zgwałcił go na plebanii, dostał lanie, którego do końca życia nie zapomni.
Tagi:
Marek Karolkiewicz