Lech Kaczyński nie chce wręczać przedsiębiorcom nagrody gospodarczej ani promować polskich firm Od dziewięciu lat o tej porze, przy okazji otwarcia Międzynarodowych Targów Poznańskich, prezydent RP wręczał najlepszym przedsiębiorstwom nagrodę gospodarczą. Ale, jak mówi Jan Kobuszewski w „Ucz się Jasiu”, było i skończyło się! Prezydent Lech Kaczyński nie zamierza także w tej dziedzinie kontynuować zwyczajów poprzednika. Nagrody gospodarczej więc nie ma i nie będzie. – Nikt w Kancelarii Prezydenta nie wspomniał, że nagroda będzie kontynuowana. Kapituła ani nie została rozwiązana, ani nie powierzono nam prac nad kolejną edycją – mówi prof. Janina Jóźwiak z SGH, przewodnicząca kapituły nagrody gospodarczej. Pani z biura prasowego prezydenta stwierdziła, po dłuższym namyśle, że „jeszcze się zastanawiają” nad tą nagrodą, i oświadczyła, że żadnych innych informacji nie ma. Nie można więc było się dowiedzieć, kto i nad czym się zastanawia. Nikły poziom wiedzy na ten temat w Kancelarii Prezydenta jest zrozumiały, bo prezydent Kaczyński i dygnitarze z jego ekipy po prostu nie wiedzieli, że istnieje coś takiego jak Nagroda Gospodarcza Prezydenta RP. A gdy się dowiedzieli, nie wiedzieli, co z tym fantem zrobić, władze MTP pytały, czy w tym roku pan prezydent przyjedzie do Poznania i wręczy nagrodę. W końcu szef kancelarii, Andrzej Urbański, uznał, że za dużo z tym zachodu, nie warto kontynuować inicjatywy Aleksandra Kwaśniewskiego, by niepotrzebnie nie przywoływać jego osoby, i nagroda gospodarcza zmarła śmiercią naturalną. Dobry pomysł, ale nie nasz – Szkoda, że tak się stało, nagroda była potrzebna i wysoko ceniona. Dobrze służyła wybieraniu najlepszych, pokazywała, że polskie firmy są mocne, mogą odnosić sukcesy. To był ważny element promocji naszej gospodarki, eksportu, nauki czy rolnictwa – podkreśla prof. Janina Jóźwiak. W istocie, nagroda cieszyła się dużą renomą w środowiskach gospodarczych. Była obiektywna – rzeczywiście nagradzano najlepszych, całkowicie bezpłatna (przedsiębiorstwa nie musiały się opłacać organizatorom, by zdobyć laur, jak to bywa w przypadku wielu innych nagród tego rodzaju), honorowa (nie przynosiła żadnych ulg, gratyfikacji ani ułatwień), wolna od nacisków i protekcji. Firmy nie mogły same stawać do konkursu, musiały czekać, aż ich osiągnięcia zostaną zauważone i zgłoszone przez innych (np. przez izby gospodarcze czy organizacje przedsiębiorców). Gdy znalazły się wśród kandydatów, do pracy przystępowała 21-osobowa kapituła, która wybierała przedsiębiorstwa, instytucje finansowe, gospodarstwa rolne i wynalazki (nagrody przyznawano w kilku kategoriach) nominowane do zwycięstwa. Spośród nominatów prezydent wybierał zwycięzców. Kapitułę tworzyli naukowcy i specjaliści, ludzie różnych opcji. Byli tam więc np. Balazs, Belka, Hübner, Kalinowski, Piechota, Płażyński, Steinhoff. – Kapituła pracowała całkowicie społecznie. Gdy przyjeżdżałam do Poznania, płaciłam za pociąg i hotel – mówi prof. Jóźwiak. Jedyny koszt stanowiło więc chyba wykonanie nagród, 25-kilogramowych statuetek z zielonego marmuru. Zdjęcie z prezydentem Zwycięstwo i zdjęcie szefa z Aleksandrem Kwaśniewskim wręczającym mu statuetkę, zawsze, bez wyjątku, było wykorzystywane w materiałach promocyjnych każdej firmy, która zdobyła nagrodę. Już samo wejście do grona nominowanych stanowiło sukces. Lista kryteriów była długa i ostra. Należało produkować wyroby najwyższej jakości, wykorzystywać najnowocześniejsze technologie, rozwijać polską myśl techniczną, tworzyć miejsca pracy, terminowo regulować zobowiązania, zapewniać jak najlepsze warunki pracy i płacy, dbać o środowisko itd. Wszystko to było gruntownie sprawdzane podczas czteromiesięcznego postępowania kwalifikacyjnego. Nagroda była zatem elementem unowocześniania naszej gospodarki, sprzyjała cywilizowaniu relacji między pracownikami a pracodawcami. – Oczywiście, cieszyliśmy się, że nasze starania zostały zauważone i wyróżnione. Ta nagroda to z jednej strony nobilitacja, a z drugiej zobowiązanie i wyzwanie. A wyzwaniom trzeba sprostać – mówi dziś Andrzej Walczak, prezes grupy Atlas, która w 2002 r. zdobyła nagrodę gospodarczą dla najlepszego polskiego przedsiębiorstwa. Wyróżnione firmy i gospodarstwa, z wyjątkiem nagrodzonej w I edycji stoczni szczecińskiej (Aleksander Kwaśniewski często przywoływał jej przykład, mówiąc, że trzeba wybierać naprawdę najlepszych), funkcjonują bardzo dobrze. Wszyscy przedsiębiorcy lubią się chwalić takimi trofeami, więc likwidacja nagrody nie przysporzy prezydentowi sympatii w środowiskach gospodarczych. Ale też niespecjalnie na tej sympatii mu zależy. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Andrzej Leszyk