Gwiazda niskobudżetowa

Gwiazda niskobudżetowa

Meryl Streep zagra Margaret Thatcher Meryl Streep, mimo skończonej sześćdziesiątki, nie oddaje pola konkurencji. Właśnie zaczęła pracę nad rolą premier Margaret Thatcher. Żelazna Dama w jej wykonaniu zwycięsko walczy z inflacją, a jednocześnie zdobywa Falklandy. Twarda kobieta trafiła na twardą aktorkę. Problem w tym, że po 35 latach etykietkowania Meryl Streep jako największej aktorki w historii kina Hollywood jest nią już nieco zmęczone. Za to ona nadal demonstruje wigor nastolatki i talent dojrzałej aktorki jednocześnie, wręcz się rozhukała. W filmie „Mamma Mia” (z piosenkami Abby) zjeżdżała po poręczy schodów, skakała i turlała się jak nastolatka. Nie mówiąc o całowaniu się z Pierce’em Brosnanem, który mógłby być jej synem, co zrobiła „w imieniu wszystkich kobiet Ameryki”. A przecież pocałunki wymieniała z peletonem sławnych kolegów: od Clinta Eastwooda przez Jacka Nicholsona po Stinga. W wywiadach powtarza, że uwielbia swoją pracę, jedzenie i seks. A także ciągle marzy, że zagra jeszcze udaną scenę rozbieraną, choć biust na ekranie pokazała tylko raz („Silkwood”, 1983). Zakupy robi sama, nie zatrudnia ochroniarzy. Żyje z tym samym mężem od 30 lat i na farmie w Connecticut wychowała czwórkę potomstwa. I nieustannie namawia Amerykanki, by za nic w świecie nie przejmowały się brakiem urody. Jej śliczna buzia nie była potrzebna do niczego. Meryl Streep gra u Wajdy Jako 12-latkę pociągał ją śpiew, brała nawet lekcje – do pierwszego występu na szkolnym przedstawieniu. Wtedy olśniło ją, że nie śpiew, ale aktorstwo jest jej powołaniem. I tak już zostało. W college’u studiowała dramat, a po wstąpieniu na Yale zapisała się na zajęcia School of Drama. Niekiedy były to praktyki dziwaczne. Wystąpiła (z koleżanką Sigourney Weaver) w słynnym klasyku Arystofanesa „Żaby”, wystawianym na uczelnianym basenie. Ale zdarzały się i przedsięwzięcia poważniejsze. W 1974 r. Andrzej Wajda wystawiał w miejscowym Yale Repertory Theatre „Biesy” Dostojewskiego. Gwiazdą była w nich Elżbieta Czyżewska, wtedy od kilku lat w Stanach, choć bez większych sukcesów. Do niewielkiej rólki Lizy Drozdowej zaangażowano studentkę Meryl Streep. Ta od razu zorientowała się, ile naprawdę umie Czyżewska, i poprosiła ją o lekcje mistrzowskie. Czyżewska – chętnie. Później mówiła, że panna Streep była wysoce pojętna. Ale też chowała niejaki żal, że tej aktoreczce tak się powiodło, a ona sama – po tylu wielkich polskich rolach – ciągle grywała ciotki z Europy Wschodniej. „Nie przypuszczałem wtedy, że Streep zrobi hollywoodzką karierę, bo nie miała siły przebicia – wspominał po latach Wajda. – Nie znałem, widać, Ameryki”. A Streep z Yale gładko przeszła na Broadway, gdzie też długo nie pozostawała w cieniu. Choć na utrzymanie zarabiała głównie jako kelnerka. Powoli owocowało jednak mozolnie zdobywane doświadczenie. Nauczyła się świetnie podrabiać najrozmaitsze akcenty angielszczyzny, także polski, co się przydało w „Wyborze Zofii”. Wreszcie światło na moment padło na nią. Sztuka nazywała się „27 Wagons Full of Cotton”, była pióra Tennessee Williamsa i przyniosła jej nominację do nagrody Tony. Nie było to wiele, ale w 1976 r. tak wyróżniona Meryl występuje już na nowojorskim festiwalu szekspirowskim, czyli w pierwszej lidze teatralnej. Tu wypatrzyli ją specjaliści od filmowych castingów i zakwalifikowali jako refleksyjną amantkę, szczególnie przydatną do ról kobiet trudnych, po przejściach, cierpiących. Co ściśle splotło się z życiem, bo na tymże festiwalu zakochała się w aktorze Johnie Cazale’u, u którego niebawem wykryto raka kości. W stadium nieuleczalnym. Gwiazda kina ciężkiego Jako kobietę po przejściach przyjął ją na plan „Julii” (1977) – fabułki z życia twórcy czarnego kryminału Dashiela Hammeta, chodzący klasyk, jakim był reżyser Fred Zinnemann po nakręceniu „W samo południe”. Spodobała się i znowu kroczek do przodu. Zagrała u Michaela Cimina w „Łowcy jeleni” (1978). Nareszcie rola dla niej. Prosta dziewczyna z hutniczego miasteczka w Pensylwanii, która umawia się na ślub z chłopakiem zaraz po jego powrocie z Wietnamu. Makabryczne przejścia (znamy, oglądaliśmy to z wytartych taśm wideo jeszcze w latach 80.) powodują, że chłopak traci pamięć. Zamiast niego wraca kolega, z którym dziewczyna się wiąże – tym kolegą był Robert DeNiro. Meryl sprostała temu duetowi do tego stopnia, że dostała pierwszą nominację do Oscara. A w kolejce do kolejnego duetu już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 39/2010

Kategorie: Kultura
Tagi: Wiesław Kot