Gwiazdki bez afer

Gwiazdki bez afer

Nominacje generałów nie przysłonią problemów armii Ponad 30 nowych nominacji na generała, z rozmaitą liczbą gwiazdek obok regulaminowego wężyka, i tylko niewielu naprawdę mocno rozczarowanych pominięciem w tegorocznych awansach to – jak się mówi tego lata w polskich koszarach – zupełnie przyzwoity wynik eliminacji, które cyklicznie budzą spore emocje w polskim wojsku, jak zresztą w każdej innej armii. Gdyby wszystkie inne zmiany odbywały się w wojskowości równie sprawnie i w miarę bezkonfliktowo jak przygotowania do święta 15 sierpnia – kiedy prezydent Aleksander Kwaśniewski wręczy nowo mianowanym generałom akty nominacyjne – należałoby tylko klaskać, komentują oficerowie. Niestety, podstawowe reformy w polskim wojsku spotykają się z większymi przeciwnościami, a bywa, że budzą nawet gorące dyskusje i wątpliwości. Wróćmy do generałów. W tym roku (podobnie zresztą jak przed 15 sierpnia 2002 r.) przed Świętem Wojska Polskiego emocje związane z nominacjami generalskimi wreszcie nie sięgają zenitu. Jeszcze trzy, cztery lata temu było zupełnie inaczej. Lista szczęśliwców, którzy wspięli się na kolejny stopień w karierze oficerskiej, była zazwyczaj poprawiana i korygowana do ostatnich godzin. W wojsku do dziś krąży (prawdziwa!) anegdota o gen. Grzegorzu Wiśniewskim, który w czasach rządu Jerzego Buzka o tym, że otrzyma gwiazdkę, dowiedział się w przeddzień ceremonii i musiał wystąpić przed prezydentem nie w mundurze szytym na miarę, jak być powinno, lecz w pożyczonym i niedopasowanym do sylwetki. Z tego wydarzenia zostały zdjęcia, gdzie na pierwszy rzut oka widać, że wspomnianemu generałowi sterczy czapka, która nie pasuje do głowy! W tym roku już w połowie lipca praktycznie każdy awansowany generał wiedział, że tak się stanie. Pod rządami ministra Jerzego Szmajdzińskiego udało się wreszcie wystarczająco sprawnie przeprowadzić długi i niełatwy proces kwalifikacji, w którym swoich faworytów zgłaszają i sztab generalny, i poszczególne dowództwa rodzajów broni, i samo MON. Zakulisowo toczyły się oczywiście rozmaite przetargi, niektórzy ubywali z listy, a dopisywano innych, ale po pierwsze, w niezbyt licznych przypadkach, a po drugie, bez wielkich i głośnych awantur. Nie było tym bardziej publicznych pretensji w stylu ubiegłorocznej afery płk. Ryszarda Chwastka ze Szczecina, który swój niesławny rokosz zorganizował m.in. z żalu, że nie otrzyma generalskich lampasów. Nie protestowali tym razem przeciwko poszczególnym kandydatom, którzy przeszli przez MON-owskie sito, ani prezydent, co zdarzało się za min. Janusza Onyszkiewicza, ani – uwaga! – bp Sławoj Leszek Głódź. Ten ostatni formalnie nie ma uprawnień do wtrącania się w takie awanse, ale wojskowi dobrze wiedzą, że swojego, nazwijmy to, głosu doradczego także w tej sprawie bp Głódź mocno pilnuje. Kilka lat temu właśnie interwencja biskupa polowego zablokowała nominację generalską dla jednego z ówczesnych pewniaków, Mariana Kowalewskiego. Powód? Kowalewski był akurat tuż po rozwodzie. Zostawmy zresztą biskupa w spokoju. Drugi rok z rzędu w nominacjach generalskich jest po prostu niewiele przypadków. Trudno byłoby w całym wojsku znaleźć żołnierza, który uznałby za niesłuszny awans na stanowisko generała broni, czyli trzygwiazdkowego, Mieczysława Cieniucha, pierwszego zastępcę szefa Sztabu Generalnego. O Cieniuchu mówi się od lat jak najlepiej (dobrze pisał o nim także „Przegląd”, i to już trzy lata temu). Wybitny sztabowiec, znakomity oficer, główny twórca koncepcji reformy polskiego wojska, a w ostatnich miesiącach także strategii funkcjonowania polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku, wybija się w generalskim korpusie. Znamienne, że podobnie pozytywnie oceniane są decyzje dotyczące nominacji w korpusie generałów dwugwiazdkowych. Znaleźli się w tej grupie m.in. generałowie Roman Iwaszkiewicz i kontradmirał (z awansem na wiceadmirała) Tomasz Mathea, których nasz tygodnik umieścił w rubryce „wschodzące gwiazdy” w polskim wojsku także już kilka lat temu. Żartobliwie mówiąc, dwie inne nominacje „naprawiają” zaniedbanie z poprzedniego roku, kiedy w wojsku mówiło się, że drugich gwiazdek zabrakło dla jednego z najzdolniejszych młodych dowódców, gen. bryg. Franciszka Gągora (wrócił po kolejnych studiach strategicznych w USA do Sztabu Generalnego) oraz dla gen. bryg. Andrzeja Ekierta. Z ciekawostek – drugą gwiazdkę otrzyma także i też na nią uczciwie zasłużył najwyższy polski generał, mający 202 cm wzrostu Krzysztof Juniec. Jak zawsze najżywsze dyskusje dotyczą nominacji na pierwszy stopień generalski, czyli generała brygady.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 33/2003

Kategorie: Kraj