Smog i narastające kłopoty związane z przekładaniem Morawieckiego na hebrajski nie zamykają listy polskich nieszczęść. Kolejne będziemy zawdzięczać Rosji, organizatorowi XXI Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Może to zmartwi kilka osób, ale nie sami Rosjanie wystąpią w modnej roli sprawców (perpetrators). Wiosenną ofensywę zapowiada w związku z tą imprezą Telewizja Polska, która wybierze do zrealizowania swojego planu „pięciu największych piłkarzy polskiej kadry”. Z pomocą tej rosłej piątki TVPiS będzie umacniać to, czego nie ma, czyli wizerunek nadawcy publicznego. Jeszcze nie wiadomo, na kogo spółka napadnie i ilu trzeba będzie zatrudnić nowych czarnoksiężników, żeby wszystko się udało. Ma to kosztować (dane z WP.pl) 1,1 mln zł, z czego 20% przewidziano na „działania niestandardowe”, których strach się domyślać, zważywszy porywającą patriotyzmem skalę projektu. Ujawniono kryptonim akcji: „Kibicuj naszym”. Głowy nie urywa i nie odznacza się świeżością pierwszego sortu, a nawet wprost przeciwnie – zalatuje. Trzeba jednak pamiętać, że hasło nie musi się podobać wszystkim. Ma porwać naszych i zdezorientować przeciwnika. W największym skrócie chodzi o to, aby drzeć mordy przed telewizorami, kiedy atakować będą nasi, a gwizdać na Senegal. Polska oczywiście będzie w Moskwie mistrzem świata, bo wreszcie mamy swoją państwowość i to nam się należy na stulecie. Na porażki mogliśmy sobie pozwalać, kiedy graliśmy na kolanach. Regulamin kampanii reklamowej TVPiS „Kibicuj naszym” powinien już teraz trafić do jakiejś komisji zajmującej się ustawowym patriotyzmem, aby Sejm zdążył jeszcze przed nabożeństwem 11 listopada uchwalić tak potrzebną na kolejne stulecie ustawę o obowiązku kibicowania naszym przez Polaków i uchodźców z Polski. Trzeba dać sobie trochę czasu do namysłu. Dokument sejmowy powinien np. pozbyć się skazy genderowej, jaka obciąża telewizyjne postanowienia. TVPiS adresuje swój apel wyłącznie do młodych mężczyzn, a ustawa sejmowa nie może sobie pozwolić na podobne wykluczenie kobiet i małolatów obu płci. Kto choć raz był na Legii i słyszał, jak kibicują białogłowy na żylecie, musi przyznać, że wielką niesprawiedliwością byłoby pozbawianie ich praw do obowiązkowego wywrzaskiwania soczystych słów o potędze naszych i impotencji przeciwnika. Kary więzienia za indyferentność na trybunie, podobnie jak za złorzeczenia przed telewizorem, można żywcem przepisać z poprawek do ustawy o IPN. Głębszego namysłu będzie wymagać rejestr poprawnych zachowań, gdyby Polakowi zdarzyło się być świadkiem jakiegoś finału, w którym nie biorą udziału nasi. Gdyby Trybunał Konstytucyjny nie postanowił inaczej, można by taką okoliczność z całą premedytacją pominąć w ustawie. Lepiej, żeby dokument tej wagi państwowej nie przewidywał, że możemy gdzieś, kiedyś i w ogóle przegrać. Powinien milczeć, żeby wszyscy wiedzieli, że zwyciężać mamy. Wzorem kilku poprzednich ustaw z łatwością regulujących przeszłość również ten nowy, jubileuszowy akt prawny powinien wprowadzić jasność historyczną pozwalającą auf ewige Zeit odróżniać twarz piłkarza patrioty od piłkarza zdrajcy. Białą albo czarną plamą w historii polskiego piłkarstwa, które notabene jest starsze od naszej niepodległości, jest postać Ernesta Wilimowskiego. Był w swoim czasie lepszy od Roberta Lewandowskiego dzisiaj, co dla wielu znawców przedmiotu nie ulega wątpliwości. Pierwszy dorabiał na życie grą w ping-ponga, ale został zdrajcą, bo w piłkę grał także dla Niemców. Drugi zarobił sławę i kasę, bo gra dla Niemców. Obaj nasi czy tylko jeden jest nasz? Wiosenna ofensywa TVPiS zmiażdży bezpartyjną konkurencję na rynku wewnętrznym i zapewne wstrząśnie światem dotychczasowych potęg piłkarskich. Jeżeli rząd chce, żeby jeszcze przed zdobyciem Moskwy o Polsce zrobiło się głośno, natychmiast powinien przenieść Polską Fundację Narodową na Woronicza. Nie do radia na Malczewskiego, jak głosi plotka. Koniecznie do telewizji. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint