Wielu dziennikarzy jest zupełnie nieprzygotowanych do zawodu. Jak patrzę na telewizję i te dziewczynki latające z mikrofonem… One nie wiedzą, o czym mówią! Bogdan Tuszyński (ur. w 1932 r.) dziennikarz, sprawozdawca Polskiego Radia (1953-1981), prasoznawca (doktorat w 1974 r.), historyk sportu. Czterokrotny zdobywca Złotego Pióra, wyróżniony Srebrnym i Złotym Wawrzynem Olimpijskim PKOl. Autor kilkudziesięciu książek, m.in.: Sprintem przez prasę sportową, Prasa i sport, Tytani mikrofonu, Złota księga kolarstwa polskiego, Złota księga kolarstwa światowego, Ostatnie okrążenie Kusego, Polscy olimpijczycy XX wieku. – Panie redaktorze, dzisiaj coraz częściej się mówi, że pana ukochane dziennikarstwo sportowe zeszło na psy. Kiedyś też tak mówiono. Dziennikarzy sportowych nazywano ludźmi z ostatniej strony. Ale był taki okres w Polsce, kiedy prasa sportowa była fachowa, a dziennikarze cieszyli się prestiżem. Dzisiaj wielu dziennikarzy jest zupełnie nieprzygotowanych do zawodu, bez wiedzy, warsztatu. Jak patrzę na telewizję i te dziewczynki latające z mikrofonem… One nie wiedzą, o czym mówią! Jak można mieć do nich zaufanie? Nowy szef sportu w TVP daje reprezentacyjną piłkę nożną jakiejś kobitce i ona wywiady przeprowadza! To jest zabójstwo dziennikarstwa! – A komentatorzy sportowi? Co pan o nich powie? Pewnie nie jestem obiektywny, ale dla mnie wciąż najlepsi są dwaj moi wychowankowie Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Szaranowicz. Uważam, że w TVP nikt im nie może podskoczyć. Telewizji prywatnych tak dobrze nie znam, ale słyszę głosy, że komentatorzy w tych stacjach promują określonych piłkarzy, że mają jakieś układy… Jeśli rzeczywiście biorą w czymś takim udział, to się to w głowie nie mieści. – A może kiedyś dziennikarzom sportowym było łatwiej, bo łatwiej mówi się i pisze o sukcesach? Mój wielki nauczyciel, Wojciech Trojanowski, mówił: popularności się nie zdobywa, mówiąc o klęskach. Tak było, jest i będzie. My mieliśmy sukcesy, jednak by o nich mówić, latami krzyczeliśmy o klęskach. I nawet wtedy staraliśmy się tworzyć dramaturgię, że ci nasi chłopcy, że biało-czerwoni się biją! Wielu przyszłych wielkich zawodników po latach mówiło mi: Panie Bogdanie, pan nas zwoływał na stadiony i szosy. A dzisiaj tuż po Atenach mówimy, jak źle będzie w Pekinie. Nie robimy nic, by taki scenariusz się nie sprawdził. Nie ma ustawy, jeden zrzucił odpowiedzialność na drugiego, dziennikarze przestali pisać o trudnych problemach. Zresztą dziś już w zasadzie prasy sportowej nie ma. Bo jeśli w Przeglądzie Sportowym na 20 stron 15 dotyczy piłki nożnej i tego, czy ktoś kopnął piłkę lewą nogą, czy prawą? To jest pisanie pod osobników spod budki z piwem. Polska inteligencja wstydzi się takiej prasy sportowej. Kiedyś Przegląd Sportowy był pismem informacyjnym, ale też ideowym i pełnym romantyzmu. Kierowali nim nawet poeci (Kazimierz Wierzyński). A po wojnie w 1945 r. uczyliśmy się z tej gazety języka polskiego. Każdy chłopak w moim gimnazjum w Łodzi jednym uchem słuchał matematyki, a drugim zerkał na leżący na kolanach PS. Ta gazeta patronowała sportowi przez duże S. – A pana ukochane radio? To już nie jest moje radio. I nie dlatego, że mam coś do moich następców. To złożony problem. Kiedyś radio rywalizowało z telewizją. I choć telewizja nas faulowała, odbierając wartościowych ludzi, zawsze staraliśmy się być lepsi w obsłudze słuchacza. W 1976 r. na IO w Montrealu, kiedy telewizja dawała program światowy, my mieliśmy łączność z sześcioma własnymi punktami sprawozdawczymi. Do końca życia będę pamiętał, jak Kazio Lipień po zdobyciu medalu siedział w studiu w Montrealu, a w studiu Polskiego Radia w Rzeszowie była jego żona i łącznie z płakaniem odbyła się na żywo rozmowa między nimi. Kiedy wróciliśmy z Montrealu, ekipa Polskiego Radia otrzymała od czytelników prasy i słuchaczy radia złoty medal. Obsługa tych igrzysk to mój największy zawodowy sukces. – Pana radio było radiem słowa. Dzisiaj słowo jest dodatkiem do muzyki? Nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo musiałbym mówić straszne rzeczy. Przez kilkanaście lat walczyliśmy, aby ustawić czas trwania kroniki sportowej, tak by słuchacz otrzymywał produkt finalny wielu imprez sportowych (wyniki). Przez lata kronika była nadawana o 21.05 i ludzie do tego się przyzwyczaili. Przyszedł nowy szef radiowej Jedynki
Tagi:
Tomasz Sygut