Mirosław K. przyjeżdżał w nocy, ordynował 200 zł kary za patrzenie w oczy szefowi. Ludzie spali na podłodze, a on karał za nieumyte okno Irena Dawid-Olczyk – współzałożycielka Fundacji La Strada – Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu Czym jest handel ludźmi? – Najkrócej mówiąc, jest to oszukiwanie ludzi, werbowanie ich, transportowanie w celu wyzyskania ich pracy. Handel ludźmi to nazwa przestępczego procederu obejmującego wszelkie działania nakierowane na wyzysk ludzi, naruszające ich prawo do decydowania o sobie. Wyzysk z użyciem przemocy fizycznej i psychicznej, a także ograniczaniem wolności. Źródłem zysku jest praca przymusowa, również w seksbiznesie, lub zmuszanie do działań przestępczych, a nawet małżeństwa. Czyli współczesna forma niewolnictwa. – Niewolnictwo wiąże się z pozbawieniem ludzi atrybutów człowieczeństwa. Niewolnik może tylko myśleć, nie decyduje, kiedy śpi, kiedy odpoczywa, co robi, co je, gdzie pracuje. Jest własnością. W Polsce jest kategoria quasi-niewolników. To ludzie bezdomni, często uzależnieni, niemający dokąd pójść. Zgadzają się na straszne rzeczy. Pracowaliśmy z dwoma takimi przypadkami, ale sądzę, że jest ich całkiem sporo. Ci ludzie myślą, że to ich jedyna szansa na kąt do spania i jedzenie. Mieszkali w poniżających warunkach, jedli zepsute jedzenie, byli wyzywani. Kiedy jedna z tych osób nie zrobiła tego, do czego była zobowiązana o określonej godzinie, pod wpływem stresu, strachu przed karą usiłowała popełnić samobójstwo. Te osoby wierzyły, że im nic lepszego w życiu się nie należy, tylko ochłapy. Jak wygląda sytuacja handlu ludzi w pandemii? Wydawać by się mogło, że zjawisko istnieje marginalnie. Przynajmniej jeśli chodzi o seksbiznes, który podobno pada. – Pandemia na pewno stawia pewne ograniczenia, ale seks rozładowuje napięcie. Nie łudźmy się, ludzie szukają tego rozładowania bez względu na obostrzenia, legalność itd. Jest trudniej, biznes staje się mniej jawny, ale nie znika. Zresztą w stosunku do seksu żadne zakazy nigdy nie działały. Handel ludźmi wiąże się też z pracą przymusową. – Z pracy przymusowej całe państwa, społeczeństwa, my wszyscy czerpiemy profity. Osoby świadczące pracę przymusową nie upomną się o swoje emerytury, nie korzystają ze zwolnień lekarskich, wytwarzają dobra dużo taniej niż pełnoprawni pracownicy. W tej chwili kraje rozwinięte bardzo ostro występują przeciwko pracy przymusowej. Mała polska firma sprzedająca coś większej zagranicznej powinna się zastanowić, czy u siebie nie ma pracy przymusowej. Bo ta duża firma będzie sprawdzała, czy w łańcuchu dostaw ma wykluczoną pracę przymusową. I polska firma może stracić zamówienie. W pandemii, kiedy padają restauracje, gdzie ludzie pracowali na zmywakach, gdy brakuje pieniędzy, żeby płacić paniom sprzątającym, mnóstwo cudzoziemców jest bez pracy. Nie mają oszczędności, bo wszystko wysyłali rodzinom. Koczują więc u znajomych, których jeszcze stać na opłacenie czynszu. Godzą się na wiele rzeczy, byle pracę zatrzymać. To podglebie do pracy przymusowej. Ukraińcy wyjeżdżają do domu, żeby przeczekać kryzys. Gorzej z przybyszami z Bangladeszu. Muszą przetrwać u nas pandemię, bo drugi raz nie zbiorą pieniędzy na podróż do Europy. Pozwalają się źle traktować w imię jakichkolwiek zarobków, a nawet ich obietnicy. Trafiają do was ludzie z Bangladeszu? – Nie wiedzą jeszcze o nas, więc na razie nie trafiają. Trafili do nas przez te wszystkie lata cudzoziemcy z 49 krajów. Z pięciu kontynentów. Ostatnio poruszyło mnie, gdy zawodowy kierowca, który niejedno w życiu przeszedł, rozpadał się psychicznie, bo jeśli nie stawiał się do pracy w weekend, pracodawca, który miał klucz do jego kwatery, siadał na jego łóżku. Kiedy ten człowiek się budził, widział wściekłą twarz szefa mówiącego: „Dlaczego nie przyszedłeś do pracy w niedzielę?”. To kompletne pozbawienie prywatności. Wspomniała pani o małżeństwach. Czy w naszym kręgu kulturowym zdarzają się sytuacje – czy dotyczą raczej Afryki – że dziewięcioletnia dziewczynka zostaje sprzedana, by stać się żoną 60-latka? – W kraju Unii Europejskiej Polka, która myślała, że jedzie do pracy na zmywaku, na miejscu została zmuszona do małżeństwa, żeby komuś zalegalizować pobyt w UE. Ślub odbył się w urzędzie stanu cywilnego, mimo że dziewczyna nie rozumiała języka. Teraz staramy się jej pomóc w rozwodzie. Szukamy w całej Unii tego „męża”. W parze z takim procederem idzie kradzież tożsamości. W taki sposób brane są zasiłki, zapomogi itp. – Stykamy się z tym. Teraz
Tagi:
Afryka, Bangladesz, epidemia, Fundacja La Strada, handel ludźmi, Irena Dawid-Olczyk, kobiety, koronawirus, niewolnictwo, oszuści, pandemia, Polska, praca, praca na czarno, praca przymusowa, praca w agencjach, prawa człowieka, prawa kobiet, prawa pracownicze, przemoc seksualna, przestępcy, przestępczość, Ukraina, Wielka Brytania, współczesne niewolnictwo, wyzysk