Haniebne słowa Cenckiewicza

Haniebne słowa Cenckiewicza

Msza swieta w Sielcach nad Oka. Ks. Kubsz przy ołtarzu polowym. 1943 rok. fot. Archiwum

Sławomir Cenckiewicz za nic ma daninę krwi żołnierzy z frontu wschodniego Sławomir Cenckiewicz, historyk IPN i od niedawna dyrektor Centralnego Archiwum Wojskowego, obraził żołnierzy Wojska Polskiego. Zdeptał ich pamięć, ich służbę i wielką daninę krwi. Stwierdził bowiem, że „żołnierze 1. i 2. Armii Wojska Polskiego nie są Wojskiem Polskim”, a ich szlak bojowy „nie jest częścią historii oręża polskiego”. Obok takich słów nie można przejść obojętnie. Od 1989 r. państwo konsekwentnie wypiera z pamięci narodu żołnierzy Wojska Polskiego walczących podczas II wojny światowej na froncie wschodnim. Nie tylko umniejsza się ich rolę i skazuje na zapomnienie, ale, co gorsza, zarzuca się im zdradę. Nie wolno dzielić polskiej krwi na lepszą i gorszą. To policzek dla naszego państwa i nas samych. Kim byli żołnierze, którzy walczyli u boku Armii Czerwonej? To wcześniejsi zesłańcy na Sybir, do Kazachstanu i w inne rejony ZSRR. Utworzenie polskiej armii w ZSRR dało im szansę wyrwania się z niewoli. Kierowała nimi nie tylko niepewność jutra, ale także gorący patriotyzm, nierozłączny z oddaniem i poświęceniem, co udowodnili na całym szlaku bojowym. I przede wszystkim było to wojsko polskie. Z polskim hymnem i biało-czerwoną flagą. Gdzie żołnierska przysięga kończyła się formułą „Tak mi dopomóż Bóg”, gdzie obchodzono święta religijne i odprawiane były msze święte. W pamięci żołnierzy 1. Dywizji Piechoty pozostał ks. mjr Wilhelm Kubsz, kapelan Wojska Polskiego w ZSRR. Nijak to się ma do kreowanej przez dzisiejszą propagandę opowieści. Symboliczną datą był 1 września 1943 r., kiedy 1. Dywizja Piechoty wyruszyła na front. Cztery lata wcześniej rozpoczęła się wojna, której następstwem była obecność polskich żołnierzy w tym miejscu. W Polsce Ludowej szczególnie czczona była bitwa pod Lenino – chrzest bojowy polskich żołnierzy w ZSRR. W radzieckiej doktrynie wojennej straty ludzkie nie były najważniejsze. Ta historyczna bitwa kosztowała życie 510 kościuszkowców, 652 zaginęło bez wieści, a 116 dostało się do niewoli. To 23,7% stanu osobowego dywizji! Ta danina krwi nie może zostać zapomniana! Polacy wykazali się męstwem i wielką walecznością. Zadali Niemcom duże straty – ok. 1,5 tys. żołnierzy niemieckich zginęło, a 326 dostało się do niewoli. To trzy razy więcej niż straty własne! Warto przy tym zauważyć, że pierwszy i ostatni raz w tej wojnie władze ZSRR uhonorowały troje Polaków tytułami Bohaterów Związku Radzieckiego. Wśród odznaczonych była kobieta, Aniela Krzywoń. Z kolei podczas powstania warszawskiego olbrzymim męstwem wykazał się Edwin Rozłubirski „Gustaw”, partyzant lewicowej Armii Ludowej, generał Wojska Polskiego. Za walki w powstaniu otrzymał od gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari. Szlak bojowy żołnierzy gen. Zygmunta Berlinga od Lenino do Berlina był długi. Podczas walk na Wale Pomorskim poniesiono największe straty w jednej operacji. Życie straciło wówczas ponad 3 tys. żołnierzy. Przełomowym momentem był jednak udział żołnierzy Wojska Polskiego w bitwie o Berlin. Zdobycie stolicy III Rzeszy było dla polskiego żołnierza nadzwyczajnym symbolem. Oto bowiem nadarzała się okazja, aby po sześciu niemal latach od napaści Niemiec na Polskę dokonać aktu dziejowej sprawiedliwości. Radzieckie plany nie przewidywały udziału Polaków w szturmie na stolicę Niemiec. Dopiero po interwencji marsz. Michała Żymierskiego u marsz. Żukowa Stalin zezwolił na udział polskich jednostek. Cena zwycięstwa była wysoka. Podczas operacji berlińskiej, trwającej od 16 kwietnia do 2 maja 1945 r., straty bojowe wyniosły 4871 poległych, rannych i zaginionych żołnierzy WP. Polska flaga zawisła nad Berlinem, co dziś nie jest w ogóle przypominane. Czy może być większa duma niż biało-czerwona flaga powiewająca nad gruzami III Rzeszy zawieszona przez kpt. Henryka Jabłońskiego? Żyją jeszcze ostatni weterani tamtych walk i tamtego wojska. Mało kto dziś o nich pamięta. Haniebne słowa historyka IPN potwierdzają, że trwa u nas zajadła batalia o politykę historyczną. Szkoda, że odbija się ona rykoszetem na tych, którzy – w przeciwieństwie do Cenckiewicza – swoje męstwo i oddanie ojczyźnie udowodnili na froncie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2016, 2016

Kategorie: Opinie