Hanna za żelaznym płotem – rozmowa z Sebastianem Wierzbickim
W największych miastach Europy rządzą socjaldemokraci Sebastian Wierzbicki – (ur. 1977 r.) socjolog, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, radny m.st. Warszawy, kandydat SLD na prezydenta Warszawy Od kiedy to samorządowcy rzucają wyzwanie wielkim politykom? – Najwyższy czas, żeby tak się stało. Czas na profesjonalizm. Myślę, że pora podziękować celebrytom. Jaki profesjonalizm? O Warszawę walczyły osoby z topu. Była prezes NBP, były premier, były prezes NIK, były minister spraw zagranicznych… – A czy w związku z tymi funkcjami poznali problemy Warszawy? Poznali jej mieszkańców? OK – są znani, ale co dalej? To znaczy? – Jaki model miasta realizuje Hanna Gronkiewicz-Waltz? Przecież to widać gołym okiem, odgrodziła się od mieszkańców wysokim płotem na placu Bankowym. Kiedy się z nimi kontaktuje? Kiedy pyta ich, jakie mają problemy? Dopiero gdy zaczynają protestować albo próbują ją odwołać, jak w zeszłym roku. O, wtedy pani prezydent zeszła do ludu. Ale natychmiast po wygraniu referendum znów się schowała za swoim żelaznym płotem. Pracuje… – Praca prezydenta miasta polega też na tym, żeby być wśród ludzi. A nie tylko wśród swoich urzędników. Hanna Gronkiewicz-Waltz realizuje model miasta prawicowego, starej daty – jest prezydent, są urzędnicy, oni są najmądrzejsi, oni wiedzą wszystko, co trzeba. A mieszkańcy są dodatkiem i mają siedzieć cicho. Chcę to odwrócić. Chcę Warszawy z tysiącem organizacji i stowarzyszeń, kipiącej energią. Takiej, w której urzędnicy nie ogłaszają prawd, ale słuchają mieszkańców. By wspólnie decydować. Żeby nie było tak jak z mostem Północnym – mieszkańcy chcieli, by tak właśnie się nazywał, a nazywa się most im. Marii Skłodowskiej-Curie. A inwestycje… Tych nie brakuje. – A która skończyła się w terminie? Hanna Gronkiewicz-Waltz i Platforma Obywatelska nie potrafią sobie z nimi poradzić. Mamy tu bądź wielomiesięczne opóźnienia i dodatkowe aneksy do umów, bądź przekładanie inwestycji na święty nigdy. Ile miało być mostów w Warszawie? Co z obwodnicą śródmiejską? Inwestycje to wielka klęska Platformy w Warszawie. Dlaczego się ślimaczą? – Po pierwsze, dlatego że urzędnicy nie potrafią przygotować odpowiedniej dokumentacji na czas. Wszystkie ustawowe terminy odpowiedzi na pisma i wnioski albo podjęcia decyzji są przez nich przekraczane. Jaki tam jest bezwład, pokazuje sprawa dokumentacji potrzebnej, by pojechał tramwaj na Tarchomin – jeden urząd nie potrafił dogadać się z drugim. Całymi miesiącami! A jeśli już jakaś inwestycja wypali, to człowiek się zastanawia, gdzie tu sens. Przykładem niech będzie pociąg na lotnisko, wydawać by się mogło – superpomysł. Tak jest niemal na całym świecie – na lotnisko dojeżdża się metrem lub szybkim pociągiem. – Oczywiście, powinien być szybki pociąg na lotnisko Chopina na Okęciu, tylko co z tego, skoro ten pociąg jedzie z centrum na lotnisko dłużej niż autobus linii 175, którą notabene PO chciała zlikwidować? Autobusem pasażer dotelepie się szybciej niż tym szybkim pociągiem, na który poszły miliardy złotych i który dziś jeździ pusty. I żeby utrzymać ten pociąg, podnoszone są ceny biletów. Jeżeli nie słucha się mieszkańców, nie słucha ekspertów, tylko wszystko robi się tak, żeby urzędnikom było wygodnie, to mamy tego typu efekty. Pan by to zrobił lepiej? – Myślę, że tak. W Europie dominuje inny model zarządzania metropoliami niż ten, który realizuje Hanna Gronkiewicz-Waltz. Parę miesięcy temu, w marcu, miałem okazję gościć w Paryżu, w ostatnich dniach kampanii samorządowej. Wygrała w nich kandydatka socjalistów Anne Hidalgo, to ona jest dziś merem Paryża. Na czym polegała jej siła? Na tym, że i ona, i jej współpracownicy patrzyli na politykę jak na dialog z mieszkańcami. Jeżeli była mowa o urzędach – to musiały być przyjazne mieszkańcom. Jeżeli była mowa o inwestycjach, wszystko poprzedzały konsultacje z mieszkańcami. To było dzieło wspólne, nikogo nie uszczęśliwiano na siłę. Nikogo nie zaskakiwano, projektując przed oknami czteropasmową arterię. Spójrzmy szerzej – w wielu miastach Europy rządzą socjaldemokraci. Paryż, Berlin, Bruksela, Bratysława, Monachium, Wiedeń… Pani prezydent powinna brać przykład z takich włodarzy miast. A nie równać się do Pragi i Budapesztu. Patrzmy w górę! Sukces Christiana Udego, wieloletniego burmistrza Monachium, socjaldemokraty, polegał m.in. na tym, że częściej bywał wśród mieszkańców niż w biurze. Sukces Anne Hidalgo, Hiszpanki z pochodzenia, polega też na tym, że mogą