Henryk zawodowiec

Henryk zawodowiec

Henryk Kasperczak: – We Francji funkcjonuje powiedzenie „Trenerzy, którzy nigdy nie byli zwolnieni, nie są trenerami” To był marny rok dla polskiej piłki nożnej. Niczego nie ugrano podczas czerwcowych finałów mistrzostw świata w Korei i Japonii, także występy reprezentacji w eliminacjach mistrzostw Europy przyniosły więcej rozczarowań niż radości. Czarę goryczy przepełniła grudniowa dymisja Zbigniewa Bońka z funkcji selekcjonera biało-czerwonych. Jesienią mogło cieszyć tylko jedno – postawa jedenastki krakowskiej Wisły w europejskich rozgrywkach Pucharu UEFA. We wdzięcznej pamięci kibiców zapisały się szczególnie obydwa (wygrane po 4:1) rewanżowe mecze – najpierw z włoską Parmą, a następnie niemieckim Schalke 04. Pochwałami obsypano piłkarzy podwawelskiego klubu, ale komplementów nie szczędzono pracującemu z nimi od 17 marca 2002 r. trenerowi. Cieszy się opinią zawodowca w każdym calu. Nazywa się Henryk Kasperczak. Potrafił pięknie podać – Jak z perspektywy lat wspomina pan swoją grę w Polsce? – To był bardzo piękny czas z tego względu, że moja kariera obfitowała w wyniki. Poza tym był to najpiękniejszy okres w historii polskiego futbolu. W naszej piłce zaczęło się dobrze dziać już w 1972 r., gdy zwyciężyliśmy w turnieju olimpijskim w Monachium. Potem był 1974 r. – finały mistrzostw świata i srebrny medal, a następnie 1976 r. i igrzyska w Montrealu. – Rozegrał pan 61 meczów w reprezentacji i strzelił pięć goli. Po raz ostatni w Mendozie z Brazylią. Miał pan wtedy niespełna 32 lata. Który mecz z tych 61 utkwił panu szczególnie w pamięci? – Z Włochami na mistrzostwach świata w 1974 r., kiedy wygraliśmy 2:1. Byłem ostatnim podającym piłkę zarówno do Szarmacha, jak i do Deyny, którzy zdobyli bramki. Były to jedne z najpiękniejszych goli na mistrzostwach świata. W Polsce przez większość kariery grałem w mieleckiej Stali – aż do wyjazdu za granicę w 1978 r. – Jak do tego doszło, że znalazł się pan we Francji? – Dzięki Bernardowi Blautowi, który grał w klubie Metz. Tamtejsi działacze szukali pomocnika. Mając kontakt z Blautem, zapytali, czy zna w Polsce jakiegoś dobrego gracza na tej pozycji. Akurat mnie wybrali. Obserwowali cały tydzień i zdecydowali się mnie przyjąć. W pierwszym roku grał naprawdę bardzo dobrze, tak jak i cała drużyna FC Metz. Strzelali dużo bramek i zakończyli sezon na trzecim miejscu, stając się rewelacją rozgrywek. A później, w drugim roku było ciężej. Naciągnął więzadła krzyżowe. Wtedy nagle zachorował trener. Prezes poszedł do niego do szpitala i zapytał, kto ma prowadzić drużynę. Na to on odparł, iż nie muszą daleko szukać, bo mają zawodnika, który może go zastąpić. I podał nazwisko Kasperczaka. Tydzień po tej rozmowie zmarł. Tak się zaczęło. A Henryk już siedział na walizkach, żeby wrócić do Polski, gdzie miał podjąć pracę jako trener. Zrobił „francuskie papiery” – Przecież nie miał pan uprawnień wydanych przez federację francuską! – Miałem za to „polskie uprawnienia” i to zaakceptowano. Oczywiście, później musiałem zrobić francuskie papiery. Karierę trenerską zacząłem dokładnie 23 listopada 1979 r. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę równocześnie być szkoleniowcem i zawodnikiem. Zrezygnowałem więc z biegania po boisku. Zaczęło mi dobrze iść i prezes zaproponował dwuletnią umowę, którą później przedłużyłem na kolejne dwa lata. Potem znowu chciał, abym przedłużył na następne dwa lata. I na koniec z FC Metz zdobyłem Puchar Francji w 1984 r. – A który trenerski stopień pan osiągnął? – Najwyższy. Dyplom jest honorowany w całej Unii Europejskiej. Po opuszczeniu Metz pracował w kilku francuskich klubach. Tamtejsze kluby są zależne od miasta. Praktycznie władze każdego miasta pomagają klubowi. Stadiony są na ogół miejskie. Miasta dbają o nie. Klub wynajmuje obiekt od miasta. Płaci miastu jakiś procent od liczby widzów przychodzących na mecze. Miasto buduje też ośrodki sportowe dla młodzieży. Państwo bardzo się w to zaangażowało. Standard jest wysoki. Kluby mają po kilka boisk, także sztuczne. Dysponują wszystkim, co potrzebne do pracy. Natomiast klub zajmuje się budżetem, podpisuje kontrakty z zawodnikami. Kiedyś miasto płaciło też część pensji zawodników. Można śmiało powiedzieć, iż państwo stworzyło wspaniałe warunki dla całego sportu, a szczególnie dla piłki. – Do Polski przyjeżdża trener światowy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2003, 2003

Kategorie: Sport