Historia jednej ankiety

Historia jednej ankiety

„Czy i jak często się onanizuję” – na takie pytania mieli odpowiadać uczniowie w Pionkach Czy potrafię zgwałcić, zabić, kupić prezerwatywę lub środek antykoncepcyjny? Czy potrafię myć się nago w publicznej łaźni lub przebierać? Czy i jak często onanizuję się? Czy w wolnym czasie jestem dealerem narkotyków, mam kontakt z grupą przestępczą? Czy jestem wierzący i jak często się modlę? Jaki jest mój stosunek do grup młodzieżowych, między innymi satanistów, kiboli, gejów, lesbijek? Czy uważam się za prostaczka? – tak kontrowersyjne pytania znalazły się w ankiecie, która została przygotowana na polecenie burmistrza Pionek i miała być przeprowadzona wśród młodzieży gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. Zdążyli wypełnić ją uczniowie dwóch klas liceum, bo wokół ankiety rozpętała się prawdziwa burza. Ankieta miała pomóc w poznaniu problemów młodzieży, takie przynajmniej były intencje burmistrza, a ośmieszyła Pionki, niewielką miejscowość koło Radomia, na całą Polskę. Ankietę wypełnili uczniowie dwóch klas miejscowego liceum. – Nie wyrażałam zgody na przeprowadzenie ankiety, bo nikt o taką zgodę do mnie nie występował – zdecydowanie odcina się od afery dyrektor placówki, Ewa Glegoła. – O całej sprawie dowiedziałam się już po fakcie. Z ankietą pani dyrektor zetknęła się w lutym na zebraniu, które zwołał nowy burmistrz, Romuald Zawodnik, po tragicznym zdarzeniu w mieście, gdy 19-latek zabił trzy lata młodszego chłopaka. – Szkoły ponadgimnazjalne nie podlegają burmistrzowi, ale wzięliśmy udział w spotkaniu i przez to mamy teraz tylko problemy – uważa. – Burmistrz nie występował o zgodę na jej przeprowadzenie, a my po konsultacjach w powiecie postanowiliśmy jej nie przeprowadzać. W liceum wyłamali się jednak dwaj księża, którzy rozdali ankiety w dwóch klasach trzecich. Pani dyrektor dała im ustne upomnienie, teraz nie może zajmować się tą sprawą, bo na głowie ma przygotowanie programu zajęć pozalekcyjnych. – Tym teraz w szkole żyjemy, a nie aferą z ankietami – wyjaśnia. Kto to wymyślił Wśród młodzieży, która wypełniała ankietę, zdania na jej temat są podzielone. – Taka ankieta mogłaby być przeprowadzona, żeby burmistrz i władze Pionek wiedzieli, jakie są tutaj problemy – mówi trzecioklasista. – Burmistrz jest nowy, nie zna mieszkańców, spraw młodych. – W szkole takie pytania? – śmieje się jego kolega. – A kto by je traktował poważnie i szczerze na nie odpowiedział? Wszystkie te pytania są jakieś dziwne. – Jak się poczuje ktoś, kto został zgwałcony, gdy przeczyta takie pytanie? – zastanawia się jedna z uczennic. Zbulwersowani ankietą są rodzice. – Ktoś tutaj się nie zastanowił – mówi jedna z matek. Druga dodaje bardziej dosadnie: – To nienormalne pytania. Jakiś psychol, debil je wymyślił. Jak można zapytać, czy kogoś zgwałciłeś, czy się onanizujesz. I na to miały odpowiadać nawet dzieci z szóstej klasy. A czy moja córka wie, co to w ogóle znaczy? Gdyby taką ankietę przyniosła do domu, zaraz bym porwała ją na kawałki. – Kogo to obchodzi, czy ktoś się modli i ile razy? – denerwuje się kolejna kobieta. – Nawet dla dorosłych takie pytania są żenujące, a co dopiero dla dzieci, zwłaszcza w gimnazjum. To najgłupszy wiek i do nich chcieli z taką ankietą? W telewizji mówili, że jeszcze dla nas, rodziców, mają takie pytania przygotować. Matka licealistki, która wypełniała ankietę, mówi, że jej córka przyjęła to całkiem spokojnie. Nie powiedziała jej jednak o wszystkich pytaniach. Miasto dwóch pokoleń Burmistrz Romuald Zawodnik jest już zmęczony ciągłym wyjaśnianiem, jaki cel miało przeprowadzenie takiej ankiety. Początkowo zainteresowanie mediów wziął za dobrą monetę. Pomyślał, że wreszcie ktoś zainteresuje się problemami Pionek i mieszkającej w nich młodzieży. Może ktoś pomoże, a tu zrobiono pośmiewisko na cały kraj. Zanim burmistrz powie o ankiecie, chce przedstawić powód jej powstania. A problem dotyczy całego miasta. Pionki są miejscowością, w której upadł przemysł zbrojeniowy. A właśnie z niego utrzymywali się prawie wszyscy mieszkańcy. Z dnia na dzień miasto stało się biedne. Ludzie zaczęli wyjeżdżać do pracy za granicę. – I teraz jest tak, że mamy w mieście społeczeństwo dwupokoleniowe – wyjaśnia burmistrz. – Są to dziadkowie i wnuki. Rodziców tu nie ma. Chłopcy wychowują się bez ojców, nigdzie nie mają wzorca mężczyzny. Mamy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2007, 2007

Kategorie: Kraj