Historia sekretnego ślubu

Historia sekretnego ślubu

Opowieść o różnicy wieku i wszelkich wynikających stąd konsekwencjach Postanowiliśmy pobrać się w całkowitym sekrecie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wszyscy będą przeciwko nam. Ja będę głównym szwarccharakterem – uwiodłem. Weronika w ciut lepszej, ale też kiepskiej roli – dała się uwieść. I to komu! Wyliniałemu, schorowanemu, o przeszło 40 lat starszemu uwodzicielowi z bożej łaski. Z daleka może to wyglądać jeszcze gorzej, z daleka mianowicie, a i z całkiem bliska moja żona w sensie ścisłym sprawia wrażenie, jakby dopiero co ukończyła 16 lat – może więc niejednemu się wydać, że uwiodłem małolatę i sposoby obrony mogą tu się okazać mało przekonujące. Przecież gołym okiem widać, że ona to dziecko! Że też na takich jak ja zboczeńców kary boskiej nie ma! Postanowiliśmy pobrać się w sekrecie także celem oszczędzenia przykrej wiedzy mojej matce i rodzicom Weroniki. Nie mieliśmy szans na pozyskanie ich poparcia, wiadomo było, że będą przeciw. Wiadomo było, że będą przeciw zarówno przed, jak i po. Tu naprawdę nie było dobrego wyjścia. Przed – bo będą samym pomysłem przerażeni, po – bo będą głęboko urażeni, że niczym sobie na taką nielojalność nie zasłużyli. Co ludzie powiedzą – użyje nieśmiertelnego argumentu moja matka. Czyś ty zdurniał do reszty, plus pełna gama poniżających argumentów wobec których jestem całkowicie bezbronny, bo niby na co mam się powoływać? Na miłość? Miłość takich par jak my nie cieszy się wielkim poważaniem i nie ma co wydziwiać. Wszyscy doskonale wiedzą, że to długo nie potrwa i nasza nieobalalna wiedza stanie się obalalna. Sekretny ślub był kiepskim rozwiązaniem, ale jakimś był i co więcej – zdawał się możliwy do przeprowadzenia. W każdym razie główny walor: sekretność akcji nie wydał się nam specjalnie trudny do osiągnięcia, rychło jednak okazało się, że całkowity sekret jest – jak prawie wszystko co całkowite – niemożliwy. O tym, że się pobieramy, z natury rzeczy musieli wiedzieć świadkowie oraz urzędnicy wiadomej instytucji. Tyle. Nikt więcej. Jak masz zamiar pobrać się w konspiracji, czynisz to i żyjesz w konspiracji. Chyba że traktujesz własny ślub jako swoisty test dyskrecji, i pobrawszy się w rzekomym sekrecie natychmiast albo najdalej nazajutrz lecisz na zbity ryj do niczego się niespodziewającej rodziny, do żyjących w błogiej niewinności znajomych i do kogo tam jeszcze i powiadamiasz wszystkich, że właśnie się w najgłębszej konspiracji ożeniłeś. Daruj, ale jest to niezrozumiałe. Oczywiście wieść się może szerzyć i bez twego udziału, świat jest tak urządzony, że kto wie, co się zdarzy, np. obdarzeni darem intuicji sąsiedzi zawsze mogą się znaleźć w informacyjnym pogotowiu, a nawet na plotkarskim głodzie, ściśle tajna wiadomość może, kto wie, jakimi kanałami i gdzie przenikać; w odpowiednich warunkach domyślać się jej mogli nawet co przenikliwsi przechodnie. Dajcie spokój! Tłum się zbierał. Jak idzie o świadków – stanęliśmy przed zadaniem: odnaleźć parę ludzi niezwykle bliskich i zarazem patologicznie dyskretnych. Proste? Weźcie tedy i spróbujcie dla czystego ćwiczenia znaleźć taką parę wśród swoich znajomych. Udało się? Szczere gratulacje. Nawet jak nam się udało (a udało się całościowo), łatwo nie było. Znaleźliśmy w końcu parę. Niestety, niemieszaną. Inaczej mówiąc, jednopłciową. Być może jest to wbrew tradycji, ale na szczęście nie reguluje tego żaden przepis – jeśli tradycja, to niepisana. Krótko mówiąc, znaleźliśmy w końcu parę kolegów. Jeden w moim, drugi w wieku Weroniki. Tak, ma to znaczenie. Olbrzymie. Historia ta jest opowieścią o różnicy wieku i wszelkich wynikających stąd konsekwencjach. Jest trudną lekcją pisania, bo wątki ściśle autobiograficzne sąsiadują tu z zupełnie fantastycznymi, trzeba dokładnie uzgodnić tonację, a to jest tylko dla lekkomyślnych amatorów łatwe. Powieść jako taka, powieść w odcinkach czy powieść w opowiadaniach? Swego czasu w pewnej historii jej bohaterka dała zdumiewającą uwagę na ten temat. Czy dziś zauważyłaby, że tam, gdzie mowa o ojcu, panują powieściowe nastroje, a tam, gdzie mowa o różnicy wieku, jest zwięźle i poetycko? Aż tak? Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale żeby aż tak? Pewnych rzeczy zupełnie nie przewidzieliśmy. Nie śniło nam się o nich nawet. Żeby było absolutnie jasne: do nikogo, a zwłaszcza do naszych świadków nie mamy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2020, 2020

Kategorie: Książki