Historię PRL trzeba opowiedzieć na nowo – rozmowa z dr. Tomaszem Żukowskim
Wciąż słyszymy o „mrocznych czasach PRL” i nie wiadomo, o jakie czasy chodzi – stalinizm, odwilż za Gomułki, marzec 1968, dekadę Gierka, stan wojenny? Choć od upadku Polski Ludowej minęło ponad 20 lat, stosunek do tamtej rzeczywistości pozostaje jednym z najważniejszych składników polityki, kultury, życia codziennego. Skąd bierze się ten fenomen? – Od czasów „Solidarności” gest odrzucenia PRL ustanawia polską tożsamość. Polska Ludowa nie jest po prostu częścią naszej przeszłości, przedmiotem namysłu historyków, ale miejscem mitycznym, symbolem zła, od którego my, Polacy, po 1989 r. się odcinamy. Odnosimy się do tego, czym nie jesteśmy. I to nas – wolnych ludzi w wolnym kraju – konstytuuje. Legitymizuje ustrój, system gospodarczy, porządek społeczny, symbole. Racją bytu III RP jest zerwanie z komunizmem i PRL. To prawda, że wszystko się zmieniło. Tyle że obraz PRL tworzą głównie rytualne potępienia i egzorcyzmy, mówiące więcej o tych, którzy je wypowiadają, niż o rzeczywistości sprzed 20 lat. Ten rytuał to zasadnicza sprawa. Trudno w nim o rzetelny namysł – np. nad biografiami ludzi, ich wyborami, racjami, którymi się kierowali, gdy PRL istniała. Przecież to było 45 bardzo różnych lat. Z tego wynika, że wciąż nie możemy się obyć bez PRL. – Brytyjska antropolożka Mary Douglas w „Czystości i zmazie” pisała, że społeczeństwa tworzą swój świat, odrzucając to, co dla nich obrzydliwe. Żeby opowiedzieć o własnej tożsamości, trzeba skonstruować zewnętrze, które wywołuje złe emocje i wstręt. Od niego się odróżniamy. Władze Polski wyłaniającej się z wojny robiły to samo – budowały tożsamość na negacji Polski sanacyjnej, którą przedstawiano jako kraj dzielonych na cztery zapałek, bosych dzieci, analfabetów, podwórek studni, Berezy Kartuskiej, szosy zaleszczyckiej. Przedwojennej reakcji przeciwstawiano postęp, zacofaniu – nowoczesność, ciemnocie – oświatę, sanacji – demokrację. Używano pojęcia „za sanacji”, które obejmowało przedwojenny „rezerwuar zła”. Dziś mówi się: „za komuny”. Ten sposób konstrukcji nie jest niczym nowym. – Mechanizmy retoryczne są podobne. I w 1945, i w 1989 r. mamy do czynienia z rewolucją. Tworzenie wroga było ważne dla legitymizacji zmian. Skupmy się jednak na roku 1989. David Ost twierdzi, że zasadniczą cechą i problemem transformacji było tłumienie gniewu społecznego. Duże grupy społeczne traciły na przemianach. Oskarżenia o PRL-owską mentalność pomagały pozbawić je głosu i kapitału symbolicznego. Miały odebrać protestom prawomocność. Ks. Tischner spopularyzował pojęcie homo sovieticusa, który nie umie się pozbyć nawyków i sposobu myślenia ukształtowanego w poprzednim systemie. Od centrum do skrajnej prawicy piętnowano ten produkt komunizmu, który nam przeszkadza w gonieniu Europy. Rezerwat komunistycznych reliktów Władze PRL utyskiwały, że pogrobowcy sanacji wkładają kij w szprychy postępu. – Grupy społeczne, które poparły PRL, stały się beneficjentami nowego systemu. Robotnicy, którzy doprowadzili do jej upadku, zostali zmarginalizowani. Po zwycięstwie „Solidarności” Lech Wałęsa powiedział, że jeśli będziemy mieli silne związki zawodowe, to nigdy nie dogonimy Europy. I rzeczywiście, do niedawna prawa pracownicze właściwie nie interesowały związkowców. Reforma Leszka Balcerowicza była wymierzona w pracowników najemnych, przede wszystkim z wielkich państwowych zakładów pracy, ostoi „Solidarności”. Wchodzenie w demokrację zaczęło się od tłumienia głosów sprzeciwu. Nie tylko pracowniczych. Zlikwidowano komitety obywatelskie, narzucono ustawę antyaborcyjną – i to mimo ponad miliona podpisów zebranych pod żądaniem referendum. Obraz PRL odgrywał i wciąż odgrywa bardzo ważną rolę w uciszaniu części polskiego społeczeństwa. Skoro PRL jest uosobieniem wszelkiego zła, wystarczy powiedzieć, że ci, którym nie podobają się przemiany, są pogrobowcami PRL, boją się wolności, nie potrafią sobie poradzić w ustroju premiującym przedsiębiorczość, inicjatywę, pracę i dojrzałość, bo są bierni, leniwi i roszczeniowi. Przypisując ich do PRL, pozbawia się ich prawa głosu, umieszcza w rezerwacie reliktów komunistycznych. Prof. Przemysław Czapliński wyodrębnił postawę narracyjną wobec PRL, którą nazwał groteską antyhistoriozoficzną. Wywiódł ją od Zbigniewa Herberta, który umieścił komunizm, PRL poza czasem i przestrzenią. System był jednakowy w ZSRR, Polsce, NRD, Czechosłowacji i nie podlegał żadnym zmianom. Ta postawa jest dziś ważna, powszechna. W PRL jednak wyraźnie rozróżniano