Hity u dentysty

Szczepionka na próchnicę, żel i ozon zamiast borowania, leczenie w hipnozie, biostymulacja laserowa, bezbolesne znieczulenie Co czwarty Polak nie był u dentysty w ciągu ostatnich dwóch lat, a 4% nigdy w życiu! Efekt jest taki, że połowa z nas ma zaawansowaną próchnicę. Polska znajduje się w grupie 15 krajów, w których zapadalność na schorzenia zębów i dziąseł jest tak duża, że można śmiało mówić o chorobie społecznej. Najczęstszym problemem jest próchnica, a obok niej krwawienia z dziąseł, wrażliwość zębów i dziąseł oraz kamień nazębny. Zapytani o przyczynę tak złego stanu swoich zębów, chórem odpowiadamy, że chodzi o niedostateczną higienę jamy ustnej (co czwarty Polak przyznaje, że myje zęby maksymalnie raz dziennie), a w dalszej kolejności o nieregularne wizyty u dentysty. Polacy wstydzą się więc szerokiego uśmiechu – jeszcze ktoś zauważyłby ich braki w uzębieniu. Gdy zbolały rodak trafi w końcu na dentystyczny fotel, w najlepszym wypadku czeka go długie borowanie. Ale tak być nie musi, bo współczesna stomatologia robi wszystko, żeby przekonać do siebie najbardziej strachliwego Kowalskiego. Odważnie do gabinetu Poczekalnia w kolorze brzoskwini, gabinet w tonacji ciepłej zieleni. Fotele dla pacjenta i lekarza obite miękkim welurem. W tle spokojna muzyka. Przez głowę przelatuje myśl: to nie może być gabinet dentystyczny. Sprawę wyjaśnia maszyna dentystyczna, ale też jakaś niepozorna i niegroźna. – Tak wygląda nowoczesny gabinet stomatologiczny – tłumaczy Elżbieta Jagiełło, dentystka z gabinetu Mipar-Dent. Na lewo od fotela pacjenta wisi ciekłokrystaliczny monitor. Można na nim zobaczyć swoje uzębienie. Wszystko za sprawą miniaturowego urządzenia, które bardziej przypomina gruby długopis niż kamerę. Pod ścianą stoi dziwne urządzenie. – To radiografia cyfrowa. Dzięki niej można szybko prześwietlić szczękę. To absolutnie bezpieczne, bo dawka promieniowania jest mniejsza o 90% niż w klasycznym rentgenie – mówi Elżbieta Jagiełło. I pokazuje kolejne ułatwienie – urządzenie do biostymulacji laserowej, dzięki któremu lepiej goją się rany, zmniejsza się infekcja i szybciej mija szczękościsk. – Są tacy, którzy już w progu krzyczą: ja chcę znieczulenie ogólne – mówi Elżbieta Jagiełło. – Trzeba ich od razu uspokoić, bo narkoza to niepotrzebne obciążenie dla organizmu. I nie da się zrobić wszystkiego za jednym zamachem – o czym pewnie niektórzy cicho marzą. Nie da się, bo to krótka narkoza. Działa około 30 minut i dentysta musi się spieszyć. Takie znieczulenie jest natomiast regułą przy operacjach z zakresu chirurgii szczękowej. – Narkozę często stosuje się przy dłutowaniu ósemek, ponieważ w zwykłym znieczuleniu nie dałoby się zrobić za dużo. Ale wadą narkozy jest to, że organizm się do niej przyzwyczaja. Kiedy wykonuję duże zabiegi protetyczne, trzecie znieczulenie działa mniej więcej jak placebo – mówi dentystka, dr Anna Pacholska. Dentyści dzielą nerwowych pacjentów na dwie grupy. Nadwrażliwych i wymagających. Tych pierwszych boli absolutnie wszystko, łącznie z włożeniem ligniny. To z nimi w gabinetach rozmawia się o niczym, a potem o wszystkim szczegółowo informuje. Dla nich są środki uspokajające, a na Zachodzie nawet hipnoza. – Niedawno byłam świadkiem, jak znajoma dentystka zahipnotyzowała sześciolatkę opowieścią o tym, jak długopisem koloruje robaczki biegające po ząbkach. Szybko wywierciła i zaplombowała jej ząb, a mała nawet się nie skrzywiła – mówi dr Anna Pacholska. W czasie zabiegu pacjent może sobie zażyczyć znieczulenie. Na ogół stomatolodzy używają środków działających miejscowo, na pojedynczy ząb. Najpopularniejsze są znieczulenia międzywięzadłowe, tzw. w dziąsło. Blokują czucie bólu w danym miejscu. Dla tych, którzy boją się nawet ukłucia igłą, są żele, którymi znieczula się miejsce ukłucia. Hitem ostatnich miesięcy jest maleńka kroplówka sterowana przez komputer. Aplikuje środek przeciwbólowy z fizjologiczną, czyli odpowiadającą przepływowi krwi prędkością, a konstrukcja aplikatora pozwala na bezbolesne wprowadzenie igły. Gdy i to nie pomaga, można podać głupiego jasia. Przydaje się przy zabiegach, których pacjent się boi, takich jak wkręcanie implantów czy zabiegi na przyzębiu. Anestezjolog podaje wtedy jasia dożylnie, pacjent robi się pogodny i zaraz po zejściu z fotela zapomina o przykrych doznaniach. Jest też gaz rozweselający, czyli podtlenek azotu. Bezpieczny, może być aplikowany

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 51/2003

Kategorie: Zdrowie