Zadajmy sobie pytanie: dlaczego prawie wszystkie istoty pozaziemskie pojawiające się w fantastyce naukowej są podobne do nas? Jakie formy inteligencji alternatywnej dla naszej są możliwe z biologicznego punktu widzenia na innej planecie? (…) Jeśli chodzi o istoty pozaziemskie, Edward O. Wilson stwierdza, że istoty pozaziemskie, o ile istnieją na innych planetach istoty inteligentne, nieodzownie będą takie jak my praktycznie pod każdym kluczowym względem. (…) Przytaczam opis istot pozaziemskich sporządzony przez Wilsona, co brzmi jak fantastyka naukowa. Istoty pozaziemskie są zasadniczo lądowe, nie wodne, ponieważ w końcowej fazie ewolucji, w drodze ku inteligencji i cywilizacji, muszą umieć panować nad ogniem lub innym źródłem łatwej do przeniesienia energii, aby rozwinąć technologię, wyjść poza etapy początkowe (kolejny raz jako czynnik nieodzowny wskazuje się opanowanie ognia). Są zwierzętami stosunkowo dużymi. Zasadniczo posługują się wzrokiem i słuchem (należy pamiętać, że większość zwierząt lądowych posługuje się przede wszystkim zmysłami chemicznymi: węchem i smakiem). Mają głowę zróżnicowaną i dużą, umieszczoną na szczycie ciała, z przodu, a ciało wydłużone o symetrii dwubocznej. Szczęki i zęby mają małe lub średnie, ponieważ są wszystkożerne i nie muszą przeżuwać twardych albo włóknistych pokarmów, by je przyswoić. Nie mają wielkich kłów ani rogów (to uwaga dla pisarzy fantastyki naukowej, rysowników komiksów i reżyserów), ponieważ broń ta służy do obrony przed drapieżnikami i do walki pomiędzy członkami danego gatunku, a istoty pozaziemskie nie walczą ze sobą fizycznie w swoich rozwiniętych społeczeństwach. Posiadają bardzo wysoki stopień inteligencji społecznej. Mają niewielką liczbę przydatków ruchowych, stabilnie podtrzymywanych przez wewnętrzny szkielet (jak nasze kości) lub przez szkielet zewnętrzny (jak u stawonogów). (…) Są ponadto istotami moralnymi. To ostatnie jest zabezpieczeniem na wypadek, gdyby nas odwiedzili, ale E.O. Wilson, choć wierzy w ich istnienie (jak twierdzi, na podstawie wyliczeń prawdopodobieństwa), nie spodziewa się, że kiedykolwiek przybędą na Ziemię. Powodem jest mikrobiota, masa symbiotycznych mikroorganizmów (złożona przede wszystkim z bakterii jelitowych), którą noszą w sobie wszystkie zwierzęta i my, ludzie. Mikrobiota uważana jest dziś przez medycynę za narząd ludzkiego ciała, ważący mniej więcej 3 kg, a jego dobry stan ma kluczowe znaczenie dla zdrowia. Wilson zakłada, że istoty pozaziemskie również posiadałyby swoją mikrobiotę, złożoną z mikroorganizmow, które są w stanie przeżyć tylko na planecie pochodzenia. Z wyjątkiem sytuacji eliminacji całego istniejącego życia i zastąpienia go swoją biosferą kolonizacja nowych światów przez istoty pozaziemskie nie jest możliwa, uważa Wilson. Dotyczy to, dodaje, ewolucji wyłącznie biologicznej, ponieważ istoty pozaziemskie mogły zmodyfikować siebie same w znacznym stopniu za pomocą inżynierii genetycznej, jeśli posiadły odpowiednią technologię, i obdarzyć się nową naturą. Ale Wilson nie sądzi, by to zrobiły. Nie spodziewa się również, by coś podobnego wydarzyło się z człowiekiem, poza czysto medycznym zastosowaniem naszej niedawno nabytej umiejętności ingerowania w geny. Gatunek ludzki pozostanie niezmieniony, ale prawie nieśmiertelny, twierdzi. Niewielu ludzi o tym wie, ale znacznie wcześniej od Wilsona, w 1959 r., świetny amerykański antropolog William Howells zadał już sobie pytanie, jak mogą wyglądać istoty pozaziemskie. W tym eksperymencie myślowym szukał odpowiedzi na pytanie, czy było nieuniknione, by ewolucja wykształciła istoty takie jak my tutaj, na Ziemi. Howells był pewien, że w Kosmosie żyją inni ludzie, gdy wziąć pod uwagę olbrzymią ilość światów podobnych do naszego, których istnienie astronomowie tamtej epoki podejrzewali we Wszechświecie w takim mnóstwie galaktyk, jakie jest, choćby szanse na utworzenie się przy gwieździe planety o cechach zbliżonych do Ziemi były bardzo nikłe. Należy wyjść od zera, bez założeń, wskazywał Howells w swoim eksperymencie myślowym, zakładając jedynie to, że oni są inteligentni, co oznacza, że są ludzcy, a więc mają kulturę, przekazują sobie idee i współpracują. Na podstawie tych założeń doszedł do wniosku, że istoty pozaziemskie nie różniłyby się od nas zbytnio w kwestii układów organizmu i że miałyby głowę, w której znajdowałby się otwór gębowy i narządy zmysłów, a poza tym mózg, z pewnością bardzo rozwinięty. Ten ostatni jest niezbędny do tego, by zachowania nie były sztywne i instynktowne (zaprogramowane), jak u owadów, ale elastyczne i oparte na zdolności uczenia się (to znaczy zaprogramowane na uczenie się).
Tagi:
Juan Luis Arsuaga