Mamy postulat powołania Komisji Prawdy i Pojednania, która rozliczy Prawo i Sprawiedliwość z tego, co robiło przez ostatnie trzy lata Paulina Piechna-Więckiewicz Zacznijmy od prostego pytania: dlaczego Biedroń? Czego doświadczona lewicowa polityczka szuka i co znajduje w nowym ruchu Roberta Biedronia? – Drogę do tego, żeby nadal walczyć o to, o co walczę od lat. To konsekwencja moich wyborów politycznych – zawsze szukałam alternatywy i uważam, że Robert Biedroń ją tworzy, że jest i będzie w tym konsekwentny. To dla mnie bardzo dużo. Mam zaufanie do Roberta jako osoby wiarygodnej w kwestii praw człowieka oraz prospołecznego podejścia do państwa, które jest dla ludzi i działa. Długo się znamy i wiem, że wspólnie jesteśmy w stanie naprawdę dużo zrobić. Politycy, którzy stworzyli PO i PiS, a wcześniej przecież realizowali wiele innych projektów, zawsze wyznaczali polityczno-społeczne trendy, co nam wszystkim się nie przysłużyło. Wiele osób ma świadomość, że Polska zostawiła sporo ludzi w tyle i niektóre grupy do tej pory nie mogą się przebić ze swoimi prawami w polskim parlamencie. To część elektoratu popierającego Roberta Biedronia. A on mówi wyraźnie: „Chcę to zmienić i nie cofnę się”. Ale to także w dużej części ludzie, którzy po prostu mają dość wyniszczającego konfliktu dwóch partii. Chcą otwartego, solidarnego społeczeństwa, które jest całym sercem za zintegrowaną Europą. Chcą wreszcie odrobiny współpracy, a nie ciągłej walki. A jak oceniasz szanse ruchu? Już widać, że liberalno-konserwatywna opozycja i związane z nią środowiska traktują was jako zagrożenie, wroga. To dla was dobrze czy źle? – To pokazuje, że ich zdaniem jesteśmy w stanie zagrozić zastanej rzeczywistości. Z drugiej strony oczywiście niedobrze jest, gdy media angażują się po jednej ze stron, wykluczają wszystkich, którzy mają inną opinię, inny sposób działania. To zaprzecza idei pluralizmu, idei różnorodności. Nie da się stworzyć sprawnie działającej demokracji, w której są tylko dwa głosy. Proponowałabym opozycji, żeby zamiast zajmować się krytyką, wspólnie skupić się na tym, dlaczego 50% z nas nie głosuje. To bardzo dużo. Nie do końca sobie uświadamiamy, że połowa społeczeństwa nie jest tą wojną zainteresowana, jest zmęczona, zniesmaczona, nie widzi efektów dla siebie i swoich bliskich. A jakie widzisz szanse na sukces tego „trzeciego głosu”? – Pojawił się sondaż, według którego popiera nas 10% badanych. Mamy więc tendencję zwyżkową i zamierzamy ją kontynuować. Robert jeździ po Polsce i na spotkania z nim przychodzą tłumy. Byłam na spotkaniu w Łomży. Podlasie to jeden z regionów, za które odpowiadam jako koordynatorka północno-wschodniej Polski w ramach naszego projektu, i było to jedno z największych i najważniejszych spotkań politycznych w tym mieście w ciągu ostatnich lat. Państwo to nie jest brzydkie słowo Wokół jakich wartości ten ruch się tworzy? Jakie są najważniejsze założenia, o co przede wszystkim chce walczyć? – Otwartość, różnorodność, prawa człowieka, równość. Bardzo ważnym elementem jest państwo. Dzisiaj posługiwanie się terminem państwo przypomina trochę posługiwanie się terminem polityka – to sprawy brudne, na które ciągle narzekamy. Żeby tak nie było, państwo musi pewne rzeczy gwarantować. Dlatego Robert Biedroń nie krytykuje jako takiego programu 500+. Państwo nie powinno reagować raz na jakiś czas, musi działać sprawnie, mieć transparentne procedury, również wyboru tych, którzy nim zarządzają. Mam na myśli nie tylko polityków w Sejmie, ale także urzędników, ludzi, z którymi spotykamy się każdego dnia i którzy załatwiają nasze sprawy. Chcemy też państwa, w którym każdy region jest tak samo ważny. Tu pojawiają się dwie kwestie: deglomeracji, czyli przenoszenia instytucji centralnych poza stolicę i największe ośrodki, oraz transportu publicznego. – Współpracuję z ludźmi z Podlasia, z Warmii i Mazur, koordynuję prace w okręgu siedleckim. Poruszam się transportem publicznym i widzę regres, zwłaszcza w tzw. transporcie wewnętrznym, w ramach jednego regionu, nie na trasie Siedlce-Warszawa, gdzie jest pociąg, ale pomiędzy mniejszymi miejscowościami. Wiem, jak się podróżowało po Mazowszu cztery lata temu – już wtedy nie było lekko, a teraz jest jeszcze gorzej. To dotyczy całego Mazowsza. Jeżeli państwo nie wspomoże samorządów w odbudowie sieci komunikacyjnej, to wiele innych rzeczy się nie uda – ludzie będą mieli bardzo trudny dostęp do pracy, do szkoły, do lekarza, do najbliższych. Nie przypominam sobie, żeby w debacie publicznej którykolwiek