Cechował ją patriotyzm intensywnie emocjonalny, odrzucający z romantyczną pogardą racjonalne kalkulacje polityczne, rozmiłowany w symbolicznych gestach Niezmiernie ważnym aspektem ideologii narodowej powstania styczniowego była koncepcja narodowego obszaru. Zgodnie z tradycją podtrzymywaną przez Wielką Emigrację za polityczny aksjomat uważano granice przedrozbiorowe – przynajmniej na wschodzie. W odróżnieniu od wielkich romantyków rzadko jednak uzasadniano ten postulat rozważaniami historiozoficznymi, określającymi naród przez pojęcie ogólnoludzkiej misji, najczęściej stano po prostu na gruncie historycznego legitymizmu. Stanowisko to wyraziście sformułował przywódca „czerwonych”, Bronisław Szwarce, uznany przez Piłsudskiego za doskonały przykład „stylu ówczesnego czasu”. W tekście autobiograficznym przedstawił on swe poglądy w sposób następujący: „Piszący te wspomnienia należał od samego początku do tej garstki, można powiedzieć, ultrakonserwatywnej, dla której wszystko, co się stało od rozbioru, a nawet od Sasów, było nielegalnym, dla której cały obszar Rzeczypospolitej był wyłączną własnością ludów polskich i którzy zaznaczali tę konserwatywność na każdym kroku ubiorem, wieczną protestacją, wiecznym odwoływaniem się do republikańskiej przeszłości. Dla nas nawet Konstytucja 3 maja, hasło ówczesnych czartoryszczyków, było reakcyjne, bo odstąpiło od Konstytucji XVI wieku i od zasad unii lubelskiej”. Gen. Ludwik Mierosławski, uważany początkowo za naturalnego przywódcę powstania, skłonny był uważać wypędzenie Rosjan z Litwy i Rusi za ważniejsze od pokonania ich w Królestwie. W szczegółowej instrukcji z 1 marca 1861 r. dowodził, że losy powstania rozstrzygną się nad Niemnem i Dnieprem. Wyobrażał sobie przy tym, że uda się zachować tam przywództwo polskiej szlachty; rewolucję czysto socjalną, czyli „hercenizm”, zalecał wyłącznie jako działalność dywersyjną poza linią Dniepru. Krajowi przywódcy obozu „czerwonych” szczerze pragnęli społecznego wyzwolenia ludu, ale nie sądzili, aby pozyskanie ludu dla powstania napotkać mogło na „ziemiach zabranych” większe trudności niż w Kongresówce. Już w roku 1861 rozciągnęli swą organizację za ziemie historycznej Litwy, zaczęli nawet drukować czcionką łacińską propagandowe wierszyki po białorusku. Nie zaniedbano też rozciągnięcia na „ziemie zabrane” „rewolucji moralnej”. Po sygnale danym w maju 1861 r. w Wilnie przez grupę Limanowskiego „Boże, coś Polskę” rozbrzmiało w Kownie, Grodnie i Mińsku. W tymże roku – 12 sierpnia – dwie procesje, „polska” i „litewska”, spotkały się na moście na Niemnie, aby uroczyście uczcić rocznicę unii lubelskiej. Władze rosyjskie zareagowały na to histerycznie, wprowadzając na Litwie reżim stanu wyjątkowego. Wkrótce potem jednak – 10 października – odbyła się wielka manifestacja na polach Horodła, w czasie której spisano akt odnowienia unii horodelskiej. Sprawa połączenia Królestwa z ziemiami litewsko-ruskimi zaczęła stawać się głównym żądaniem patriotów polskich, łączącym obóz „czerwonych” z obozem „białych” i odsuwającym na dalszy plan społeczne cele ruchu. Bardzo znamienne jest, że to właśnie uniemożliwiło kompromis polsko-rosyjski, którego szczerze pragnął wielki książę Konstanty. Zdając sobie sprawę z niepopularności Wielopolskiego, próbował on porozumieć się z „białymi”, uzyskać od nich sugestie, co może zrobić dla usatysfakcjonowania Polaków i rozładowania sytuacji rewolucyjnej w Królestwie. Na spotkaniu z Zamoyskim w dniu 2 września 1862 r. usłyszał jednak, że mógłby to osiągnąć tylko przez przyłączenie do Królestwa ziem litewsko-ruskich i zespolenie ich pod własną władzą. Wielki książę uznał, że żądanie takie wysuwać może tylko niebezpieczny wariat. Wkrótce potem jednak zjazd ziemiaństwa w Warszawie wystawił Zamoyskiemu „mandat” upoważniający do żądania połączenia Królestwa z zabranymi „prowincjami” w osobnym, konstytucyjnym państwie – następnie zaś, mimo groźby represji, dołączyła się do tego „mandatu” szlachta litewska, wołyńska i podolska. Na żądanie Konstantego Zamoyski musiał pojechać do Petersburga w celu wytłumaczenia się przed cesarzem. W rozmowie z monarchą nie bronił wprawdzie wszystkich politycznych postulatów swego stronnictwa, ale twardo obstawał przy połączeniu Litwy z Królestwem. Aleksander II doszedł do wniosku, że człowiek o takich poglądach nie może pozostawać w zrewoltowanym kraju i nakazał Zamoyskiemu przymusowy wyjazd za granicę. W odróżnieniu od Zamoyskiego Wielopolski dobrze rozumiał, że żądanie przyłączenia do Królestwa „ziem zabranych” (czyli – z rosyjskiego punktu widzenia – „guberni zachodnich”) było dla Rosji całkowicie nie do przyjęcia. Sądził natomiast, że przywrócenie Królestwu autonomii doprowadzi do jakiś formy ugody polsko-rosyjskiej w ramach całego cesarstwa i znacznie polepszy sytuację Polaków na ziemiach litewsko-ruskich. Celem,
Tagi:
Andrzej Walicki