Ponad 7 mln mieszkańców RFN nie posiada niemieckiego obywatelstwa Korespondencja z Berlina 30 października minęło 40 lat od chwili podpisania między RFN a Turcją umowy o sprowadzaniu do Niemiec pracowników tureckich, którzy byli tu dobrze przyjmowaniu i nie sprawiali większych trudności mimo braku znajomości języka, obyczajowości i kultury niemieckiej. Dopiero dalszy szybki wzrost liczby cudzoziemców w Niemczech, m.in. azylantów oraz – paradoksalnie – potomków pierwszej i drugiej generacji gastarbeiterów, zaczął powodować tworzenie się gett i częściową izolację od niemieckiej większości. Obecnie, w dobie zamachów ze strony islamskich ekstremistów, władze Niemiec poddają rewizji swe plany sterowanej imigracji. Rząd niemiecki przygotowuje ustawy regulujące legalny napływ nowej generacji imigrantów w postaci wysoko wykwalifikowanych specjalistów branży komputerowej, informatycznej oraz specjalistów z deficytowych dziedzin gospodarki, w których odczuwany jest brak siły roboczej. Po raz pierwszy od chwili, kiedy 45 lat temu pierwsi mało wykwalifikowani lub nieposiadający żadnych kwalifikacji zawodowych gastarbeiterzy przybyli do Niemiec Zachodnich, nowe ustawy przewidują napływ 50 tys. imigrantów rocznie, przeważnie specjalistów z branży new economy, z czym wiązane są oczekiwania dokładnie określonych korzyści dla państwa. Równocześnie rząd federalny przygotowuje nowe regulacje w zakresie statusu pobytowego i programy na rzecz polepszenia integracji mieszkających już w Niemczech cudzoziemców. Istotną rolę odgrywać w nich mają m.in. mechanizmy zachęty do nauki języka niemieckiego, poznania i akceptacji systemu wartości i norm obowiązujących w RFN i całym świecie zachodnim, ale także środki łagodnego nacisku w celu pobudzenia własnej inicjatywy w tym względzie, np. uzależnienie od tego wysokości pomocy socjalnej czy przyznawania lepszego statusu pobytowego. Planowane zmiany i zamiar odejścia od dotychczasowej polityki tolerowania niekontrolowanego rozwoju sytuacji i biernego przyglądania się mu, w dużej części podzielane także przez opozycję, pokazują z jednej strony, że wyciągnięto wnioski z błędów popełnionych przy sprowadzaniu i osiedlaniu milionów imigrantów z gospodarczo zapóźnionych i odmiennych kulturowo krajów, np. z Turcji. Z drugiej strony, postawienie na własne korzyści w programach reglamentowanej imigracji fachowców oznacza polityczno-historyczną emancypację Niemiec i wyjście z cienia przeszłości, z powodu której państwo to samo sobie narzuciło zobowiązania wobec osób prześladowanych i znajdujących się w potrzebie, np. w formie prawa azylowego czy liberalnych ustaw dla uciekinierów z regionów dotkniętych wojną domową i innymi formami ucisku bądź prześladowań wobec dużych grup. W 1999 r. do Niemiec przybyło 674 tys. cudzoziemców (w tym 95 tys. osób w celu uzyskania azylu), a 556 tys. osób nieposiadających obywatelstwa niemieckiego wyjechało stąd do innych krajów. Ogółem od 1985 do 1999 r. do Niemiec przybyło 10,5 mln osób, a opuściło kraj 7,2 mln osób. W ostatnich latach na stałe przyjeżdża tu 100 tys. tzw. późnych przesiedleńców rocznie (wcześniej nawet po kilkaset tysięcy rocznie), głównie z krajów byłego ZSRR oraz 60 tys. w ramach łączenia rodzin. W czasie konfliktu bałkańskiego Niemcy przyjęły na kilka lat ponad 320 tys. uchodźców z Bośni, gwarantując im mieszkania, zasiłek socjalny i opiekę lekarską. Ponadto Republika Federalna oraz jej obywatele w ramach akcji indywidualnych przekazali największe w Europie sumy pieniędzy i środków materialnych dla ofiar klęsk żywiołowych i konfliktów zbrojnych. Aktualnie spośród 82 mln mieszkańców Niemiec 7,3 mln nie posiada niemieckiego obywatelstwa. Ilość osób o innych korzeniach kulturowych i innym języku ojczystym należy jednak zwiększyć o kilka milionów imigrantów, w tym wspomnianych „późnych przesiedleńców” (Spätaussiedler) oraz setki tysięcy Turków, Arabów i innych obcokrajowców mających obecnie obywatelstwo niemieckie. Fakt, że społeczeństwo niemieckie – nie licząc głośnych ekscesów jak w Rostocku, Hoyerswerdzie czy Solingen – w swej absolutnej większości nie wykazuje radykalnych postaw antycudzoziemskich, świadczy o zaakceptowaniu lub przynajmniej tolerowaniu przybyszów. Na tym tle oskarżanie Niemiec o dyskryminację rasową i wrogość wobec cudzoziemców jest krzywdzące, twierdzą zgodnie i zapewne nie bez racji politycy niemieccy. Raport Komisji Rady Europy oceniający sytuację obcokrajowców w Niemczech stwierdza ich złą integrację w społeczeństwie niemieckim. Potwierdzają to zresztą przeprowadzone niedawno na zlecenie rządu niemieckiego badania, z których wynika, że przykładowo 56% Turków mieszkających w RFN jest dobrze zintegrowanych, 24% dysponuje potencjałem do integracji,
Tagi:
Andrzej Stach