Powyborczy pat w Czechach. Prezydent naciska na budowanie wielkiej koalicji, lider prawicy chce tworzyć rząd mniejszościowy Od dwóch tygodni Czesi otrząsają się z szoku. Brutalna – jak na naszych południowych sąsiadów – kampania wyborcza, zdominowana przez wyraziste osobowości dwóch liderów największych partii, przyniosła remis. Prawicowa Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) wygrała wybory, ale wraz z ewentualnymi koalicjantami uzyskała dokładnie 100 mandatów. Problem w tym, że izba niższa czeskiego parlamentu liczy 200 posłów. W dniu inauguracyjnego posiedzenia podzielonej równo na pół Izby Poselskiej zegar zacznie tykać i desygnowany na premiera lider ODS Mirek Topolanek w ciągu 30 dni będzie musiał przedstawić skład gabinetu i uzyskać wotum zaufania. Podobnie jak w Polsce konstytucja czeska zezwala na trzykrotne podjęcie próby sformowania rządu. Niepowodzenie oznaczać będzie rozpisanie przedterminowych wyborów w ciągu 60 dni. Powyborczy impas stał się udziałem pięciu partii politycznych, które dostały się do parlamentu, przekraczając pięcioprocentowy próg wyborczy. Oprócz ODS w Izbie Poselskiej zasiądą posłowie rywalizującej z nią Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD), która rządziła krajem od ośmiu lat. Poselskie mandaty uzyskali również komuniści, Partia Zielonych i chadecy. Dwa ostatnie ugrupowania wraz ze zwycięską prawicą, mimo braku przewagi, mają utworzyć gabinet. Topolanek upiera się przy koalicji z chadekami i ekologami, nawet jeśli miałoby to oznaczać rząd mniejszościowy. Odrzuca jednocześnie pomysł wzorowanej na Niemczech „wielkiej koalicji” ODS i CSSD, argumentując, że wyborcy nie poprą takiego rozwiązania. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dla szefa zwycięskiej prawicy największym problemem jest porozumienie się z liderem socjaldemokratów, ekspremierem Jirzim Paroubkiem. Niechęć, jaką otwarcie okazują sobie obaj panowie, jest nad Wełtawą powszechnie znana. „Buldożer” lewicy Gdy Jirzi Paroubek, 53-letni ekonomista, obejmował przed rokiem stanowisko premiera, jego partia znajdowała się w głębokim kryzysie. Korupcyjny skandal, którego bohaterem stał się premier Stanislav Gross, pogrążył lewicę. Zmuszony do porównania swoich przychodów z kosztami luksusowej willi 35-letni polityk, okrzyknięty swego czasu cudownym dzieckiem czeskiej polityki, odszedł w niesławie. Paroubkowi, który z drugorzędnego stanowiska ministra rozwoju regionalnego został premierem, nie wróżono specjalnych sukcesów. Tym większe było zaskoczenie, gdy pod jego kierownictwem socjaldemokraci zaczęli odzyskiwać elektorat, opowiadając się za chwytliwym w Czechach hasłem utrzymania państwa opiekuńczego ze wszystkimi konsekwencjami finansowymi, zasiłkami i dotacjami. CSSD zapowiadała gruntowną reformę sytemu opieki zdrowotnej na wzór niemiecki, podniesienie płacy minimalnej i zwiększenie emerytur. Zapowiadając walkę o utworzenie nowych miejsc pracy, Paroubek zyskiwał również punkty wyborcze w północnych Czechach i na Morawach, gdzie poziom bezrobocia jest najwyższy. Socjaldemokraci opowiadali się też za podniesieniem wydatków na naukę do 3% przychodów budżetowych i inwestycjami w infrastrukturę drogową (czterokrotnie mniejsze od Polski Czechy mają porównywalną długość autostrad). By zyskać szerszy poklask, partia postulowała także wprowadzenie bezpośrednich wyborów prezydenta republiki (obecnie wybiera go parlament). Uważany za bezbarwnego nudziarza Paroubek okazał się politykiem efektywnym, a z czasem i bezwzględnym – jego bezkompromisowość zyskała mu miano „Buldożera”. W końcowej fazie kampanii ponowny sukces swojej partii starał się zapewnić klasyczną polityką kija i marchewki, obiecując podwyżkę emerytur i świadczeń socjalnych, a jednocześnie strasząc wyborców apokaliptyczną wizją rządzącej prawicy, która rozprawić się miała z państwem opiekuńczym. Przeciwnicy zarzucali Paroubkowi, że władza uderzyła mu do głowy. On sam zaś coraz częściej tracił właściwy sobie dystans i nerwowo reagował na wszelkie przejawy krytyki. Pięści poszły w ruch ODS do wyborów szła z hasłami uproszczenia i obniżenia systemu podatkowego, wprowadzenia płatnych ubezpieczeń zdrowotnych i częściowej odpłatności za naukę. Lider partii – Mirek Topolanek, niefortunny biznesmen mający cechy ludowego trybuna – kierował też ostre słowa pod adresem komunistów, zarzucając Paroubkowi, że socjaldemokraci rządzili za ich cichym przyzwoleniem. Duży nacisk kładł na problem korupcji, przypominając aferę Grossa, i forsował sztandarowy projekt swojej partii – podatek liniowy, stawiając za przykład Słowację, gdzie to rozwiązanie odniosło sukces. Różnica charakterów i temperamentów
Tagi:
Grzegorz Mathea