Ciąg dalszy afery podsłuchowej – zdaniem prawników, prezydent USA popełnił przestępstwo federalne W Stanach Zjednoczonych „afera podsłuchowa” zatacza coraz szersze kręgi. Zdaniem konstytucjonalistów, George W. Bush popełnił przestępstwo federalne. Co bardziej bojowo nastawieni prominenci Partii Demokratycznej badają możliwości pozbawienia prezydenta urzędu. Senator Barbara Boxer z Kalifornii poprosiła już czterech prawników o opinię w tej sprawie. Unia Praw Obywatelskich żąda powołania specjalnego prokuratora i w całostronicowych ogłoszeniach porównuje Busha do Nixona, prezydenta, który w 1974 r. musiał odejść w wyniku afery Watergate. Dziennik „Seattle Times” stwierdził w komentarzu redakcyjnym zatytułowanym: „Niech pan przestrzega prawa, panie prezydencie”, że amerykańscy przywódcy mówią obecnie bardziej jak Władimir Putin niż Tomasz Jefferson. W listach do mediów zaniepokojeni czytelnicy piszą o „państwie policyjnym”. Reporter dziennika „New York Times”, James Risen, nie krył zdumienia, kiedy zgłosił się doń funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). To potężna supertajna instytucja, której skrót tłumaczony jest żartobliwie jako No Such Agency (Nie ma takiej agencji). Pracownicy NSA mają obowiązek zachowania absolutnej tajemnicy do końca życia. Ten agent jednak okazał się zdrajcą, gdyż, jak wyznał, nie czuł się dobrze, systematycznie łamiąc prawo. Funkcjonariusz opowiedział reporterowi niewiarygodną wprost historię: NSA za zgodą prezydenta kontroluje telefony i korespondencję elektroniczną obywateli amerykańskich bez nakazu sądu. Risen uzyskał potwierdzenie tych rewelacji także z innych źródeł. Na skutek interwencji polityków, powołujących się na bezpieczeństwo państwa, „New York Times” wstrzymywał publikację tej wybuchowej historii przez rok. W końcu 16 grudnia 2005 r. ukazał się demaskatorski artykuł. Risen rozwinął swą opowieść także w książce „State of War: The Secret History of the CIA and the Bush Administration” (Stan wojny: Tajna historia CIA i administracji Busha), która na początku stycznia br. ukazała się w Stanach Zjednoczonych. Po publikacji „New York Times” znalazł się w ogniu krytyki. Biały Dom oskarżył gazetę o to, że naraziła kraj na niebezpieczeństwo – kiedy terroryści dowiedzą się, że rozmowy telefoniczne są podsłuchiwane, staną się ostrożniejsi. Departament Sprawiedliwości wszczął śledztwo na temat przecieków. Być może Risen stanie przed trudnym wyborem – zdradzić tożsamość informatorów lub pójść do więzienia. Obrońcy praw człowieka mają natomiast „Timesowi” za złe, że tak długo milczał. Prezydent Bush nie czuł się winny i zapowiedział, że program podsłuchów będzie kontynuowany. „Jeśli do kogoś dzwoni Al Kaida, musimy wiedzieć, dlaczego”, wyjaśnił gospodarz Białego Domu. Operacja NSA rozpoczęła się po zamachach z 11 września 2001 r., które zaszokowały Amerykę. Trzy dni po tragedii Kongres uchwalił rezolucję, upoważniającą prezydenta do podjęcia „wszelkich koniecznych i odpowiednich środków” przeciwko narodom, organizacjom i osobom zaangażowanym w terroryzm. Bush pragnął, aby rezolucja zawierała upoważnienie do takich działań „zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i za granicą”, na to jednak ustawodawcy nie wyrazili zgody. Bush zaaprobował plan podsłuchów, gdy w 2002 r. w ręce amerykańskich służb specjalnych wpadł Abu Zubejda, a potem także inni hersztowie Al Kaidy. Przejęto ich komputery, dokumenty i telefony komórkowe, a więc kontakty. Okazało się, że siewcy terroru dzwonili także do Stanów Zjednoczonych. Oczywiście należało to sprawdzić. Tylko że przyjęta w 1978 r. (na skutek afery Watergate) ustawa zabrania kontrolowania rozmów czy poczty przychodzącej do Ameryki bez zgody tajnego, specjalnego sądu FISA. To 11-osobowe gremium działa sprawnie i udziela zezwoleń rutynowo. Według danych Departamentu Sprawiedliwości, na 18.724 wnioski o założenie podsłuchu złożone do 2004 r. odrzuciło zaledwie trzy. W uzasadnionych przypadkach władze mogą założyć podsłuch także bez zgody sądu, tylko że FISA należy powiadomić 72 godziny po fakcie. Ale Bushowi i jego pracownikom to nie wystarczało. Prezydent postanowił zlekceważyć prawo federalne, uważając, że upoważnia go do tego rezolucja z 14 września 2001 r. Początkowo NSA sprawdzała rozmowy oraz korespondencję mailową tylko niewielkiej grupy osób w USA, potem jednak, jak to zwykle bywa, objęto kontrolą także „znajomych znajomych znajomych”. NSA przejęła banki danych FBI i CIA oraz skłoniła do współpracy wielkie firmy komunikacyjne, aby uzyskać łatwiejszy dostęp do strumienia informacji. Stosowano także technikę
Tagi:
Krzysztof Kęciek