Jak “pampersom” udało się wyprowadzić z państwowych firm setki milionów złotych To było już po tym, jak został zdymisjonowany z funkcji szefa Kancelarii Premiera, a jeszcze przed tym, zanim Marian Krzaklewski powołał go na szefa swojej kampanii prezydenckiej. W tym czasie, w jednym z wywiadów, Wiesław Walendziak zapowiedział, że teraz zajmuje się rzeczą znacznie ważniejszą niż bieżąca polityka. Mówił tajemniczo, ale wszyscy wiedzieli, o co chodzi: on i jego środowisko zaangażowane było w organizowanie Telewizji Familijnej, a raczej w załatwianie dla całego przedsięwzięcia pieniędzy. To załatwianie zakończyło się sukcesem. Familijna już w lutym ma ruszyć z programem. Tym sposobem otwarty zostanie kolejny odcinek serialu pt. “Łupy pampersów”. Od dziesięciu lat młodzi prawicowcy (dziś już po trzydziestce), którym lideruje Wiesław Walendziak, walczą o swoje miejsce na mapie mediów i polityki. Przez te lata dokonali desantu na kilka instytucji, kilka też założyli sami. Bilans tych działań jest niejednoznaczny. Z jednej strony, koledzy Walendziaka (i on sam) potrafili się urządzić i żyją w dobrobycie. Z drugiej, efekty ich dobrze opłacanej pracy nie rzucają na kolana. “Pampersi” nie przyciągnęli widzów, słuchaczy, czytelników, ich przedsięwzięcia kończą się finansowymi porażkami. I tylko polityczny mecenat utrzymuje ich na powierzchni. narodziny “pampersa” “Pampersami” nazwano grupę prawicowych dziennikarzy, którzy przyszli do telewizji publicznej razem z Wiesławem Walendziakiem. Wcześniej kojarzeni byli jako młodzi działacze partii prawicowych (sam Walendziak należał do założycieli ZChN-u), dziennikarze prawicowych periodyków czy w ogóle jako sympatycy prawicy. Bardziej niż partyjne łączyły ich więzy koleżeńskie. I tak np. przyjaciółmi Walendziaka z dawnych lat są obecni członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – Jarosław Sellin i Marek Jurek. Sellina, jeszcze na studiach, Walendziak wciągnął do konspiracji. Marka Jurka poznał w Ruchu Młodej Polski. Marek Jurek wspominał kiedyś, że obaj z Walendziakiem oglądali mundial w 1982 r. I martwili się, czy trzecie miejsce Polski to dobrze, czy źle – czy wzmocni to dumę Polaków, czy też popularność gen. Jaruzelskiego? Kolegą Walendziaka z czasów gdańskich jest również Marek Zdrojewski, któremu w telewizji publicznej dał stanowisko dyrektora biura finansów, a który obecnie jest szefem Urzędu Regulacji Telekomunikacji. Innymi jego przyjaciółmi są obecny minister kultury – Kazimierz Michał Ujazdowski i szef Ligi Republikańskiej – Mariusz Kamiński. Natomiast w telewizji ludźmi, na których Walendziak mógł liczyć najbardziej, byli dyrektor Programu I – Maciej Pawlicki, szef programów rozrywkowych i kulturalnych – Waldemar Gasper oraz ekipa “Pulsu Dnia”. Innym “nabytkiem” Walendziaka z telewizyjnych czasów był Piotr Gaweł, szef Biura Reklamy TVP, później w Ammirati Puris Lintas, a ostatnio już na swoim, w firmie Remedia, która latem, jeszcze wtedy, kiedy członkiem Zarządu TP SA był Tomasz Tywonek, otrzymała kontrakt na akcję promocyjną Telekomunikacji w roku 2001. Nowe Życie Gdy Wiesław Walendziak odszedł z TVP, jego współpracownicy rozeszli się w kilku kierunkach. Pierwsza grupa trafiła do firm reklamowych i public relations. Druga do telewizji RTL-7. Tu trafił Maciej Pawlicki oraz kilku dziennikarzy informacyjnych. Pawlicki zapowiadał, że “Siódemka” podbije polski rynek, ale na zapowiedziach się skończyło – w efekcie właściciele RTL-7 podziękowali mu za współpracę. Zwolniony z RTL-7 Pawlicki nie zginął. Pracę dał mu jego były podwładny, Adam Pawłowicz, dziennikarz telewizyjnego programu “Opinie”, którego Walendziak “wstawił” na szefa Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych. Po tej nominacji Pawłowicz, polonista z wykształcenia, bronił się, opowiadając, że zna angielski i jest na pierwszym roku studiów Masters of Business Administration. Zaiste, wielkie to kwalifikacje… PAIZ szybko stała się silnym punktem “pampersów”, o czym mogliśmy się przekonać, obserwując liczbę reklam imprez sponsorowanych przez tę agencję w zaprzyjaźnionych mediach. Bardziej udane były transfery “pampersów” do dziennika “Życie” i do Radia “Plus”. Dziś, z perspektywy paru lat, widać, że skończyły się podobnie. “Życie” Tomasza Wołka zaczęło efektownie, bardzo szybko dorobiło się nakładu wynoszącego ponad 120 tys. egzemplarzy, mówiło się wręcz, że będzie w Polsce dziennikiem numer 2, rywalizującym z “Gazetą Wyborczą”. Teraz drukuje nieco ponad 80 tys. egzemplarzy dziennie. Gazeta przeżywa kłopoty finansowe, parę miesięcy
Tagi:
Robert Walenciak