Pierwsza dama paryskiej elity precyzyjnie opisuje swe bujne życieerotyczne. Francja jest zaszokowana “Penisy przychodziły, aby spacerować po mojej twarzy i pocierać swe żołędzie o mój biust. Uwielbiałam dopaść jednego z nich, gdy znajdował się w ruchu, wziąć go w usta, wędrować po nim wargami, podczas gdy po drugiej stronie, przy mojej wyciągniętej szyi, czekał już następny penis, niecierpliwie zgłaszając swoje pretensje”. Oto jeden z bardziej przyzwoitych fragmentów książki “La vie sexuelle de Catherine M.” (Życie seksualne Catherine M.), która trafiła na pierwsze miejsce francuskiej listy bestsellerów. W tym 220-stronicowym dziele Catherine Millet opisuje trzy dekady swych erotycznych doświadczeń, głównie zbiorowe orgie i przeżycia na wolnym powietrzu. W książce, która wywołała nad Sekwaną burzliwą debatę, jest mowa wyłącznie o seksie. Utwór nie jest prowokacją ani gloryfikacją erotyzmu, lecz niemal pozbawionym uczuć sprawozdaniem. Do tej pory sprzedano ponad 100 tysięcy egzemplarzy skandalizującej książki. Ogromnym zainteresowaniem cieszy się ona za granicą. “Jeszcze nigdy książka znad Sekwany nie wywołała u cudzoziemców takiej furory”, triumfuje rzecznik wydawnictwa Editions du Seuil, które opublikowało kontrowersyjny utwór. “Życie seksualne” ukaże się wkrótce w Stanach Zjednoczonych, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Być może do niespodziewanego sukcesu książki przyczyniła się niezwykle bogata osobowość autorki. 53-letnia Catherine Millet jest pierwszą damą paryskiej elity intelektualnej. Napisała kilka prac o sztuce współczesnej, jest specjalistką od twórczości malarza, Yves’a Kleina i redaktor naczelną magazynu kulturalnego “Artpress”. Obecnie madame Millet postanowiła uszczęśliwić czytelników opowieścią o swych seksualnych doznaniach. “Już jako dziewczynka chciałam mieć kilku mężczyzn. Nie wiedziałam tylko, czy jednocześnie, czy jednego po drugim”, wyznaje. W końcu okazało się, że jednocześnie i najlepiej na oczach licznych widzów. “Przestałam być dziewicą w wieku 18 lat, a więc niezbyt wcześnie, za to już w pierwszych tygodniach po mojej defloracji wzięłam udział w seksparty. Odtąd pieprzenie stało się dla mnie tak normalne jak oddychanie. Nie ma dla mnie żadnych zakazów moralnych. Najlepiej czuję się naga”, zwierza się redaktor naczelna. Narzuciła sobie tylko trzy zakazy: nigdy w łożu małżeńskim, nigdy w obecności dzieci i żadnych elementów sadyzmu. Poza tym Catherine Millet nie zna granic wstydu czy chociażby obrzydzenia, bierze w ramiona niezliczonych kochanków, wysportowanych i grubych, subtelnych i spoconych. Przedstawia swe erotyczne ekscesy rzeczowo, zimno i beznamiętnie. “Potrafię wymienić nazwiska 49 mężczyzn, których zapamiętałam, oprócz niezliczonych tych, którzy utonęli w morzu anonimowości”, wspomina. Catherine Millet uprawia seks niemalże wszędzie – w paryskim Lasku Bulońskim, w poczekalni u dentysty, na cmentarzu, na tylnym siedzeniu samochodu Rady Miejskiej Paryża, w biurze i na ławce w parku, na wakacjach w domu przyjaciół. “Rzadko się obawiałam, że zostanę przyłapana podczas aktu płciowego”. Szczególne pole do popisu autorka znajduje podczas zbiorowych orgii seksualnych (franc. partouzes), które odbywały się w specjalnych klubach, a zwłaszcza w (obecnie zamkniętym) słynnym lokalu “Chez Aimé” pod Paryżem. “Obecnych było do 150 osób. Płeć około jednej czwartej lub jednej piątej spośród nich przyjmowałam wszelkimi możliwymi sposobami – w dłonie, w usta, w muszkę, a także pupą” (przekład nieco złagodzony). Madame Millet wyznaje: “Moje miejsce było w jednej z sal na zapleczu. Leżałam naga na stole, ich ręce wędrowały po moim ciele, a ja chwytałam za penisy”. Madame Millet uważa seksparty za rodzaj erotycznej socjaldemokracji, w której mężczyźni bez twarzy i tożsamości, bez autorytetu czy zawodu biorą kobiety, oddając się im zarazem. Tak naprawdę domniemani “seksualni socjaldemokraci” to przede wszystkim intelektualiści i w ogóle przedstawiciele najwyższych sfer Francji, nawet bez przyodziewku zachowujący nienaganne maniery. Dlatego podczas dziesięcioleci swych orgiastycznych przygód Madame Millet nie doznała od żadnego z partnerów najmniejszej krzywdy. W dziwnej, trudnej do wytłumaczenia seksualności Catherine nie ma miejsca na miłość czy nawet na rozkosz. “Kiedy podczas aktu płciowego patrzę w lustro, widzę twarz kompletnie pozbawioną wyrazu”, zwierza się najbardziej chyba bezpruderyjna redaktor naczelna świata. Jak pisaliśmy w “Przeglądzie” przed kilkoma tygodniami, w warunkach niezwykle ostrej konkurencji na rynku księgarskim francuskie damy pióra często usiłują zdobywać czytelników, szokując brutalnym
Tagi:
Marek Karolkiewicz