Internet pełen szpiegów

Internet pełen szpiegów

Polska to siedlisko internetowych szpicli. Więcej mają ich tylko Amerykanie Jest ich coraz więcej. Działają niepostrzeżenie i zawsze podstępem. Nie pracują dla żadnych specsłużb, ale inwigilują każdego, kogo tylko spotkają na swojej drodze. Potrafią skutecznie wydobyć od ludzi nawet najbardziej poufne informacje. Tajne kody PIN, numery kart kredytowych czy hasła zabezpieczające skrzynki e-mailowe nie stanowią dla nich żadnego problemu. I nie chodzi tu wcale o superagentów ani przebiegłych gangsterów. Mowa o niewielkich aplikacjach internetowych typu spyware, zwanych potocznie szpiegami. Najnowszy raport „State of Spyware” amerykańskiej firmy Webroot zatrwożyć może każdego użytkownika Internetu. Wynika z niego, że w Polsce istnieje ponad 8 tys. stron internetowych zarażających programami szpiegującymi. Daje nam to drugie miejsce w świecie. Gorzej pod tym względem jest tylko w USA, gdzie liczba niebezpiecznych witryn sięga już 25 tys., a aż 59 mln Amerykanów miało na swoim komputerze oprogramowanie typu spyware. Trzecia w niechlubnym rankingu Holandia ma takich witryn o połowę mniej niż my. Biją po kieszeni Programy szpiegujące nie ostrzegają internauty o rozpoczęciu procesu instalacji. Zagnieżdżają się na dysku podstępem, a gdy już wejdą do systemu, ukrywają się i rozpoczynają swoją tajną misję. Ich obecność przez długi czas może być niezauważalna, mimo że gromadzą dane o użytkownikach zainfekowanych komputerów, a potem – bez ich wiedzy – wysyłają je do autora danego szpiega. – Program, któremu pozwolimy się zainstalować w naszym komputerze, może udostępnić absolutnie całą zawartość naszego dysku – ostrzega Ireneusz Parafjańczuk, specjalista w dziedzinie bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych z CERT Polska (zespołu reagującego na naruszenia bezpieczeństwa w Internecie, dotyczące domeny .pl). – Będzie „podsłuchiwał” wszystko to, co robimy na naszym komputerze, wszelkie hasła, odwiedzane strony czy nawet napisane maile – dodaje. Uzyskane w ten sposób informacje mogą zostać później dowolnie wykorzystane, przeważnie tak, aby twórca szpiega mógł na nas zarobić. Spyware potrafi nie tylko wyświetlać niechciane reklamy, ale również wykradać numery kart kredytowych, a jeśli korzystamy z bankowości internetowej, także numery umożliwiające logowanie do kont i zlecanie przelewów online. W odróżnieniu od klasycznych wirusów programy typu spyware tworzone są niemal wyłącznie z myślą o nielegalnym zdobywaniu pieniędzy. Początkowo tego typu aplikacje zbierały tylko dane na temat zainteresowań internautów, co pozwalało ich autorom dopasowywać prowadzone przez siebie serwisy czy sklepy do faktycznych potrzeb klientów. Teraz programy szpiegujące stały się orężem w rękach pazernych przestępców. Eksperci Webroota oszacowali, że zyski gromadzone tą drogą przekraczają już 2 mln dol. rocznie. – Mamy do czynienia z plagą kryminalistów, którzy zrozumieli, że w Internecie również jest pole do prowadzenia nielegalnej działalności, a większość użytkowników nie opanowała na tyle obsługi swoich komputerów, by zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa – zauważa Parafjańczuk. Najnowszy raport Webroota zwraca również uwagę na wzrost liczby programów szpiegowskich kryjących się w służbowych komputerach. W ostatnim kwartale liczba zainfekowanych systemów w firmach zwiększyła się o 19%. Eksperci podkreślają, że wiele przedsiębiorstw lekceważy problem i dlatego nie jest należycie zabezpieczonych przed działalnością cybernetycznych szpiegów. A każda poufna informacja może być później odsprzedana konkurencji lub w inny sposób zamieniona na pieniądze. Wyścig trwa Firmy produkujące oprogramowanie antywirusowe przyznają, że problem szpiegostwa internetowego spędza im sen z powiek. Co chwila pojawiają się nowe odmiany spyware’u, więc aby ich narzędzia były skuteczne, muszą cały czas czuwać nad aktualizacją swoich produktów. Wyścig trwa, choć na razie prowadzą w nim raczej twórcy sieciowych szpicli. Całkowita liczba stron internetowych zawierających programy szpiegowskie wzrosła od stycznia do sierpnia aż czterokrotnie. Obecnie zainfekowanych jest już ponad 300 tys. adresów. Zdecydowaną większość z nich stanowią strony oferujące erotykę lub pornografię, choć nie jest to regułą. Spyware może się trafić także na stronie o sporcie, filmie, muzyce czy grach komputerowych. Przekonał się o tym Janusz Maliczak z Leszna. – Przeglądałem zagraniczne strony muzyczne. Niczego nie instalowałem, a jednak mój komputer zaczął nagle bardzo wolno pracować. Sam zmieniał stronę startową w przeglądarce i wyświetlał dziwne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 38/2005

Kategorie: Kraj