IPN jak urząd pracy

IPN jak urząd pracy

W ekipie dojnej zmiany najszybciej rosną wpływy tych, którzy mogą zatrudniać pisowców. Bo lista bezrobotnych co tydzień dłuższa. Ale od czego są Glapiński i NBP? Albo IPN Nawrockiego? Prezes IPN uwierzył w puszczane przez otoczenie Kaczyńskiego plotki, że jest w czołówce kandydatów PiS w wyborach prezydenckich. Uwierzył i jak leci zatrudnia ludzi wysyłanych przez Nowogrodzką. Robotę w IPN ma już Agnieszka Kamińska, była prezes Polskiego Radia, Marcin Zarzecki, były prezes Polskiej Fundacji Narodowej, a nawet Dariusz Drelich, były wojewoda pomorski. Doradcami Nawrockiego zostali m.in. Jan Józef Kasprzyk, były szef Urzędu ds. Kombatantów, Grzegorz Berendt, były dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, i Sławomir Cenckiewicz, który z poręki PiS był w wielu miejscach. Za ich posady płaci podatnik. Czyli też wyborca rządzącej koalicji. Nowa władza przekazuje na IPN ogromne kwoty. W tym roku to 582 mln zł. Jeśli w nowym budżecie znowu tak zrobi, trzeba będzie mocno potrząsnąć jej posłami.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 37/2024

Kategorie: Aktualne, Przebłyski